Rosja 2018: Pele, Maradona i... Aron Einar Gunnarsson. Kolejna odsłona islandzkiej bajki

Przed rokiem przecieraliśmy oczy ze zdziwienia, patrząc na to, jak Islandia poczynała sobie na mistrzostwach Europy. W poniedziałkowy wieczór niewielki naród ma kolejny powód do dumy - historyczny awans na mundial stał się faktem. 

2017-10-10, 20:00

Rosja 2018: Pele, Maradona i... Aron Einar Gunnarsson. Kolejna odsłona islandzkiej bajki
Reprezentacja Islandii. Foto: PAP/EPA/BIRGIR THOR HARDARSON

53-milionowy kraj zwariowany na punkcie piłki nożnej, a naprzeciwko jego reprezentacji jedenastka złożona z piłkarzy, których trzeba było wybrać spośród 300 tysięcy ludzi - tak przedstawiał się pojedynek Anglii z Islandią w 1/8 finału ubiegłorocznego Euro we Francji.

Niespodziewanie dla wszystkich, to piłkarski kopciuszek zwyciężył i awansował do ćwierćfinału, serwując piłkarskim kibicom chyba najlepszą historię tej imprezy. Fani futbolu zakochali się w Islandii, szczerze mówiąc, trudno było postąpić inaczej. Na tym turnieju widzieliśmy drużyny lepsze piłkarsko, mające w swoim składzie gwiazdy warte dziesiątki milionów euro, żyjące piłką od wielu dekad. 

Islandczycy byli prawdziwym powiewem świeżości. Kilkanaście lat temu wszyscy traktowali ich jak chłopców do bicia, mogli wywoływać uśmiech lekceważenia na twarzach potęg. To jednak już się skończyło.

Trudno nie zauważyć, że ten kraj jest specyficznym miejscem do życia, w którym wielu kojarzy się obecnie przede wszystkim ze scenerią rodem z bijącego rekordy popularności serialu "Gra o Tron", świetnymi muzykami jak Bjork czy Sigur Ros (ojciec perkusisty zespołu, Orriego Dyrasona, zaliczył pięć meczów w reprezentacji jako bramkarz).

REKLAMA

To tam amerykańscy astronauci ćwiczyli przed lądowaniem na Księżycu (11% powierzchni kraju pokrywa lawa), a Tolkiena krajobrazy zainspirowały na tyle, że na ich podobieństwo stworzył Śródziemię i Mordor we "Władcy Pierścieni" i "Hobbicie".

Kiedy zaczął się "boom" na Islandię, mówiono o przypadku sprzed kilku lat, kiedy budowa drogi została przerwana przez to, że mogłaby ona przeciąć miejsca zamieszkanie przez elfy. W 2006 roku około 80% mieszkańców Islandii nie wykluczało tego, że mityczne stworzenia rzeczywiście istnieją.

To prawdopodobnie więcej niż odsetek ludzi, którzy przewidzieli scenariusz, który piszą "Nasi Chłopcy" (taki przydomek mają kadrowicze) w ostatnim czasie.

REKLAMA

***

W 2016 roku na mistrzostwa Europy do Francji pojechało 10% całej populacji. Do Rosji pewnie także uda się wielotysięczna grupa wiernych kibiców, których doping jest zjawiskowy.

Tajemnica sukcesu? Oprócz tego, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć, jest w jakimś stopniu możliwa do rozwikłania. Duże nakłady finansowe, budowa stadionów i niezbędnej infrastruktury, położenie nacisku na szkolenie młodzieży... Wszystko to przyniosło efekty w ciągu około 15 lat.

REKLAMA

Setki trenerów zdobyło potrzebne licencje i odebrało narzędzia niezbędne do tego, by przekazywać wiedzę dalej, zyskując licencje UEFA A i B. Stosunek szkoleniowców do liczby ludności jest najwyższy na świecie, kursy należą zaś do najtańszych.

Przy takiej ilości trenerów i zarejestrowanych piłkarzy, nie ma mowy o tym, by talenty mogły przepaść - mówiąc w skrócie, nawet nie mają gdzie się ukryć.

Czy ostatnie osiągnięcia to niespodzianka, szczęście, przypadek? Nic z tego - to po prostu ciężka praca, która przynosi owoce. Wśród pokonanych w grupie I są między innymi Chorwaci, Turcy i Ukraińcy. 

REKLAMA

***

Klimat do piłki nożnej nie jest idealny. Właściwie jest wręcz odwrotnie, ale trzeba przyznać, że w niewielu miejscach na świecie da się zagrać w podobnych warunkach jak na Hasteinsvollur Stadium.

REKLAMA

Ten naród może być mały, najmniejszy ze wszystkich, które dotychczas wzięły udział w mistrzostwach świata, ale "Kraj Lodu i Ognia" zupełnie się tym nie przejmuje i nikt nie odbierze mu radości i chęci do tego, by na stałe wpisać się w poczet drużyn, których spotkania warto śledzić. Radość w stolicy trwała do rana, mało kto przejmował się opadami deszczu. Wielu ludzi nie dotarło następnego dnia do pracy, ale podkreślano, że to historyczny dzień, a futbol w głowach mają wszyscy.

Na trenerskiej ławce reprezentacji zasiada Heimir Hallgrimsson, który łączy funkcję selekcjonera z pracą... dentysty, jednego z dwóch na niewielkiej wysepce Heimaey. Zamieszkuje ją 5 tysięcy ludzi i miliony maskonurów, które są symbolem kraju.

- To dziwny moment. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Wyobraźcie to sobie. Pele, Maradona i... Aron Einar Gunnarsson. Po sukcesie we Francji wielu namawiało mnie, bym po odejściu Larsa Lagerbacka nie obejmował reprezentacji, ale wierzyłem w to, że stać nas na jeszcze więcej. Zasłużyliśmy na to, by być na tych mistrzostwach, tak jak każda inna drużyna, która wywalczyła sobie awans - mówił.

REKLAMA

Hallgrimsson to jeden z tych, których możemy uznać za twarz tej drużyny. Pilny uczeń uwielbianego przez Islandczyków Lagerbacka jeszcze dwie godziny przed najważniejszym meczem w swojej karierze siedział razem z kibicami w jednym z pubów, kilkaset metrów od stadionu Laugardalsvollur. To już tradycja przy meczach rozgrywanych w Reykjaviku.

Islandczycy pojadą do Rosji bez żadnych kompleksów, żeby znów zdobywać piłkarski świat. Tym razem nie będzie lekceważenia, podśmiewania się z piłkarzy i traktowania tego zespołu jako nieproszonego gościa, który dostał się na imprezę tylnym wejściem.

Więcej na blogu autora - Krótka Piłka

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej