Hiszpański futbol w żałobie. Nie żyje Quini, legenda FC Barcelony. Przed laty porwano go i Barca straciła tytuł
Jak informują hiszpańskie media w wieku 68 lat zmarł były piłkarz FC Barcelona oraz reprezentacji Hiszpanii Enrico Castro Gonzalez. Był jednym z najlepszych strzelców w Primera Division. Kibice znali go jako Quini. Historia porwania piłkarza w 1981 roku wstrząsnęła światem.
2018-02-28, 14:50
Początek piłkarskiej kariery Castro przypadł na lata sześćdziesiąte. Najdłużej grał dla Sportingu Gijon (zagrał 380 spotkań i zdobył 231 bramki). W 1974 roku został królem strzelców ligi hiszpańskiej.
W 1980 roku trafił do FC Barcelona, dla której rozegrał sto spotkań, zdobywając 54 bramki. Wraz z "Blaugraną" wygrał Copa del Rey i Puchar Zdobywców Pucharów.
W reprezentacji Hiszpanii zagrał 35 meczów, zdobył osiem goli. Pod koniec swojej kariery wrócił do Sportingu Gijon.
Zmarł we wtorek, 28 marca w wieku 68 lat. Jak podano przyczyną jego śmierci był atak serca.
REKLAMA
25 dni, które wstrząsnęły futbolem
W pamięci fanów futbolu pozostały wydarzenia, które rozegrały się w marcu 1981 roku w Barcelonie. Quini po meczu opuszczał stadion. Jego klub właśnie pokonał Herculés Alicante 6:0, a piłkarz zdobył w tym spotkaniu cenne dwa gole. Barca była na drugim miejscu w tabeli, dwa punkty za Atlético. Trwał wyścig o mistrzowski tytuł. Wiele zależało od kolejnego meczu na szczycie tabeli.
1 marca 1981 roku po meczu Quini nie zamierzał wracać od razu do domu, w pierwszej kolejności miał pojechać na lotnisko El Prat, by odebrać żonę i córkę, które czekały na niego po powrocie z Asturii. Zdążył zadzwonić do swoich rodziców i poinformował ich, że María Nieves wróciła wraz z córką Loreną do Barcelony.
Na lotnisko nigdy jednak nie dojechał. Pod stadionem, gdy otwierał drzwi samochodu do jego skroni ktoś przystawił lufę pistoletu. Piłkarz zostaje porwany. 2 marca w mediach pojawia się oficjalny komunikat - Enrico Castro Gonzales Quini został porwany! Wiadomość z prędkością błyskawicy rozprzestrzenia się po całym kraju i Europie.
REKLAMA
Policja szybko rozpoczęła śledztwo. Po wielu fałszywych telefonach i informacjach, do domu piłkarza dzwonią prawdziwi porywacze - za uwolnienie piłkarza żądają kwoty 100 milionów peset.
Negocjacje dotyczące przekazania okupu trwają długo, porywacze nie stawiają się w wyznaczane miejsca, stają się coraz bardziej nerwowi. W końcu żądają wpłacenia okupu na konto w szwajcarskim banku Credite Suisse.
20 marca na wskazane konto wpłaconych zostaje jednak zaledwie pięć milionów. Ale to wystarcza. Bank błyskawicznie ujawnia szwajcarskiej i hiszpańskiej policji, kto jest właścicielem konta. To Víctor Manuel Díaz Esteban, który osobiście przyjeżdża do Genewy podjąć pieniądze. Wypłaca milion. Jest nieświadomy, że na konto przelano część żądanej sumy.
Po opuszczeniu banku zostaje zatrzymany przez hiszpańską policję i szybko przyznaje się do winy. Díaz Esteban, dwudziestosiedmioletni mechanik w zeznaniach ujawnia, że Quiniego porwał wraz z Fernando Martínem Pellejero (elektrykiem) oraz José Eduardo Sandino Tejelą (mechanikiem).
REKLAMA
Gdy piłkarz został uwolniony, rodzina, kibice i władze Barcelony odetchnęły z ulgą. Mistrzostwa jednak nie udało się Barcelonie zdobyć. Gdy Quini był przetrzymywany, władze Barcelony próbowały przełożyć mecz z Atleitco.
Federacja nie udzieliła jednak na to zgody. Barcelona przegrała w Madrycie 0:1. "Z ich winy przegraliśmy ligę”.
ah, PolskieRadio.pl
REKLAMA