K2 dla Polaków: "Lodowi Wojownicy" nie mówią ostatniego słowa. "Rozpoczęte dzieło musimy kontynuować"
"Lodowi Wojownicy" wrócili do Polski po nieudanej próbie zdobycia zimą K2. Na pierwszej konferencji prasowej nastroje były bojowe - widać wyraźnie, że to nie było ostatnie słowo biało-czerwonych.
2018-03-19, 16:15
Posłuchaj
Kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki podkreśla, że polska ekipa miała sporo pecha (IAR)
Dodaj do playlisty
Zakończona wyprawa była czwartą w historii. 5 marca Wielicki w porozumieniu z zespołem podjął decyzję o zakończeniu akcji górskiej z powodu prognoz niekorzystnych warunków atmosferycznych.
K2 było atakowane zimą w ogóle tylko trzykrotnie. Na przełomie 1987 i 1988 roku próbę podjęła międzynarodowa grupa pod kierunkiem Andrzeja Zawady, w 2003 roku ekipą dowodził Krzysztof Wielicki, a w 2012 wspinali się Rosjanie. Żadna z tych ekspedycji nie przekroczyła jednak progu 7650 m.
- Żyjemy - to była moja pierwsza myśl po wylądowaniu w Warszawie - przyznał kierownik Narodowej Wyprawy - Wystarczyło trochę luzu, a już koledzy myślą o następnej wyprawie. Żałuję oczywiście, że pogoda i splot różnych wydarzeń uniemożliwiły im prowadzenie działalności górskiej, która zakończyłaby się zdobyciem szczytu. Przeanalizujemy wszystko dokładnie i liczę, że znajdziemy sposób żeby zdobyć górę. Uważam, że rozpoczęte dzieło musimy kontynuować. K2 powinno być zdobyte przez Polaków.
REKLAMA
Z końcem grudnia pod wodzą Krzysztofa Wielickiego do Karakorum wyruszyli: Maciej Bedrejczuk, Adam Bielecki, Jarosław Botor (ratownik medyczny), Marek Chmielarski, Rafał Fronia, Janusz Gołąb, Marcin Kaczkan, Artur Małek, Piotr Snopczyński (kierownik bazy), Piotr Tomala, Dariusz Załuski (filmowiec) i Denis Urubko. Na miejscu dołączyło do nich czterech bardzo dobrych - jak ocenił Wielicki - pakistańskich wspinaczy.
Pod koniec stycznia Urubko uczestniczył wspólnie z Bieleckim, Tomalą i Botorem w akcji ratunkowej na Nanga Parbat (8126 m). Udało im się ocalić francuską alpinistkę Elisabeth Revol, natomiast jej partner wspinaczkowy Tomasz Mackiewicz pozostał na wysokości ok. 7200 m.
Powiązany Artykuł
K2 dla Polaków: zdobywanie K2 powinien poprzedzić atak wspinaczy na swoje ego. "Big Brother” też nie pomógł
Z początkiem lutego z powodów rodzinnych do kraju musiał wrócić Botor, a dwa tygodnie po nim Fronia, u którego doszło do urazu przedramienia w wyniku uderzenia samoistnie spadającym kamieniem w trakcie podchodzenia do obozu pierwszego na 5900 m drogą Basków. Nieco wcześniej w podobny sposób urazu twarzy doznał podczas wspinaczki do "jedynki" Bielecki, który po kilkudniowej przerwie powrócił do działalności górskiej.
REKLAMA
- Okna nie były stabilne, ale akcja rozwijała się dobrze, szybko osiągnęliśmy obóz drugi, zespoły wychodziły tam, by się aklimatyzować. Droga jest trudna w sezonie zimowym, było duże zagrożenie, dlatego musieliśmy pójść żebrem Abruzzii zamiast drogą Basków. Ta droga jest jednak znacznie dłuższa i to stanowiło problem - mówił Janusz Gołąb.
ps, PolskieRadio.pl
REKLAMA