Ekstraklasa: piłkarze wracają na boisko po dwóch miesiącach. Wzmocniona Legia chce czwartego triumfu z rzędu

Po dwóch miesiącach oczekiwania kibice polskiego futbolu klubowego znów będą mogli śledzić zmagania ukochanych drużyn. Piątkowy mecz absolutnego beniaminka piłkarskiej Ekstraklasy Miedzi Legnica z Pogonią Szczecin zainauguruje nowy sezon ligowy. Tytułu mistrza Polski broni Legia Warszawa, której piłkarze triumfowali w lidze w trzech ostatnich sezonach. 

2018-07-20, 14:47

Ekstraklasa: piłkarze wracają na boisko po dwóch miesiącach. Wzmocniona Legia chce czwartego triumfu z rzędu
Piłkarze Legii bronią tytułu mistrza Polski . Foto: PAP/Jakub Kaczmarczyk

Posłuchaj

Prezes zarządu Ekstraklasy SA Marcin Animucki uważa, że zbliżające się rozgrywki będą niezwykle ciekawe. (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Nowy sezon najwyższa klasa rozgrywkowa w Polsce rozpocznie z nowym sponsorem głównym. Totalizator Sportowy i markę Lotto, która pozostanie sponsorem tytularnym rozgrywek, wesprze największy pod względem aktywów bank działający na polskim rynku - PKO Bank Polski. Pozyskanie nowego partnera to nie jedyna zmiana w porównaniu z zakończonym w maju ubiegłym sezonem. W przerwie między rozgrywkami doszło do kilku bardzo ciekawych roszad w składach zespołów, a także na ławkach trenerskich. 

Obrońcą tytułu jest warszawska Legia dzierżąca mistrzowskie berło od trzech sezonów. Mistrzowie Polski na papierze wyglądają lepiej, niż w ubiegłym sezonie. Wówczas ponieśli aż jedenaście ligowych porażek oraz dwukrotnie zmieniali szkoleniowca. Skuteczny finisz i dobra gra w grupie mistrzowskiej pod wodzą Deana Klafuricia pozwoliły jednak nie tylko zdobyć trzynaste w historii klubu mistrzostwo, ale także sięgnąć po Puchar Polski. Dobre wyniki i podwójna korona skłoniły włodarzy Legii do podpisania nowego kontraktu z Klafuriciem, który początkowo miał być jedynie szkoleniowcem tymczasowym. 

Warszawski klub, który w ciągu ostatnich trzech zwycięskich sezonów prowadziło aż sześciu trenerów, pragnie ustabilizować sytuację nie tylko w sztabie szkoleniowym. Legia poczyniła kilka ciekawych transferów, które wskazują na to, iż jej kadra powinna być silniejsza niż w poprzednim sezonie. 

REKLAMA

Zadbano przede wszystkim o wzmocnienia w linii ataku. Prawdziwym hitem jest pozyskanie z Wisły Kraków hiszpańskiego snajpera Carlitosa. Carlos Lopez był gwiazdą minionych rozgrywek. 24 bramki oraz 7 asyst dały Hiszpanowi koronę króla strzelców, a także nagrody dla najlepszego piłkarza i najlepszego napastnika rozgrywek. Na uwagę zasługuje iście promocyjna cena, za jaką Legii udało się pozyskać Carlitosa. Zawodnik kosztował mniej niż pół miliona euro (plus ewentualne bonusy). W napadzie jednym z jego konkurentów będzie Gwinejczyk Jose Kante, wyróżniający się wcześniej w barwach Wisły Płock. Obaj napastnicy mają za sobą już pierwsze gole dla nowego klubu. Strzelili po bramce w rewanżowym meczu I rundy eliminacji Ligi Mistrzów przeciwko Cork City. 

Z wypożyczeń wrócili stoper Mateusz Wieteska (ostatnio Górnik Zabrze), skrzydłowy Konrad Michalak (Wisła Płock) oraz bramkarz Radosław Majecki (Stal Mielec). Cała trójka dobrze radziła sobie w tymczasowych klubach, ale, póki co, na miejsce w wyjściowej jedenastce może liczyć jedynie Wieteska. Obrońca korzysta na ustawieniu z trójką defensorów, które uparcie forsuje Klafurić, chcący nadać Legii bardziej ofensywny styl. W dotychczasowych meczach nowego sezonu grająca w formacji 3-5-2 Legia jednak nie zachwyciła.

O ile awans do kolejnej fazy eliminacji LM nie był zagrożony, o tyle warszawianom znowu nie udało się rozpocząć sezonu od wygranej w Superpucharze Polski. Porażka na własnym stadionie z Arką Gdynia (2:3) oznacza, iż w latach 2012-2018 Legia aż sześciokrotnie przegrywała starcia o to trofeum. Nie wpływało to jednak negatywnie na losy warszawian w dalszej części sezonu. Od 2013 roku aż pięć razy zdobywali oni tytuł mistrzowski. Ponadto triumfowali w sześciu z ośmiu ostatnich edycji Pucharu Polski. 

Trener Klafurić zaznacza, iż błędy w defensywie, jakie popełniali jego podopieczni w meczu z gdynianami nie wpłyną na jego dalsze wybory taktyczne. Szkoleniowiec zaznacza, że oczekuje od piłkarzy ofensywnej gry. Należy pamiętać, iż zaledwie przed kilkoma dniami do treningów wrócili uczestnicy mistrzostw świata Michał Pazdan i Artur Jędrzejczyk. Ich obecność powinna poprawić grę obronną. 

REKLAMA

Legioniści pozostają faworytami do zdobycia tytułu, ale nie oznacza to, iż konkurencja nie spróbuje pokrzyżować im szyków. Wielki apetyt ma chociażby Jagiellonia Białystok. "Duma Podlasia" ma za sobą dwa tytuły wicemistrzowskie oraz trzecie miejsce wywalczone w ciągu czterech ostatnich sezonów. Białostoczanie byli o krok od upragnionego złota w 2017 i 2018 roku, gdy o losach tytułu decydowała ostatnia kolejka. 

Jagiellończycy rozpoczną ligową walkę już w piątek od domowego starcia z Lechią Gdańsk. Od II rundy i rywalizacji z portugalskim Rio Ave zaczną natomiast grę w eliminacjach Ligi Europy. Trener Ireneusz Mamrot podczas przygotowań do nowego sezonu mógł odczuwać dawno nieznany w Białymstoku komfort. Drużyny nie opuścił bowiem żaden z czołowych piłkarzy. Gdy przypomnimy sobie, że w ostatnich właściwie przed każdym sezonem podlaski klub opuszczali czołowi zawodnicy, okaże się, iż obecne lato jest w Białymstoku wyjątkowo spokojne. 

Dużo mówiło się o odejściu z klubu Przemysława Frankowskiego i Tarasa Romaczuka, jednak obaj piłkarze, którzy za kadencji Adama Nawałki zadebiutowali w reprezentacji Polski, rozpoczęli przygotowania z Jagiellonią i niewykluczone, iż pozostaną w drużynie. Kadra Jagiellonii została natomiast odpowiednio wzmocniona. Po sześciu latach do klubu wrócił bramkarz Grzegorz Sandomierski, który to właśnie w barwach "Jagi" debiutował w Ekstraklasie. Ponadto do Białegostoku trafili wyróżniający się pierwszoligowcy: obrońca Lukas Klemenz z GKS-u Katowice, pomocnik Mateusz Machaj z Chrobrego Głogów oraz wracający z wypożyczenia napastnik Patryk Klimala (ostatnio Wigry Suwałki), uważany za jeden z największych talentów białostockiej akademii. 

Niemal tradycyjnie mistrzowskie aspiracje zgłasza także Lech Poznań prowadzony przez nowego trenera Ivana Djurdevicia. Serb, który wcześniej przez sześć lat grał w barwach drużyny z Wielkopolski, a następnie prowadził klubowe rezerwy, stoi przed niełatwym zadaniem odbudowania wizerunku Lecha. Fatalny finisz ubiegłego sezonu zwieńczony tylko trzecim miejscem w końcowej tabeli i rozróbami pseudokibiców podczas ostatniego meczu rozgrywek (wśród kar m.in. zamknięcie stadionu dla publiczności na pierwsze pięć ligowych meczów) sprawiły, iż atmosfera wokół klubu znacznie się zagęściła. 

REKLAMA

Kibice protestują przeciwko rządom prezesa Karola Klimczaka, zarzucając mu przesadne dbanie o kwestie finansowe, kosztem należytych wzmocnień drużyny. Za politykę transferową dostaje się też wiceprezesowi Piotrowi Rutkowskiemu. Wygląda na to, iż klub nie ma jednak zamiaru zmieniać dotychczasowych zwyczajów. Przedsezonowe transfery, jak dotąd, wyglądają skromnie, jednak należy zwrócić uwagę na pozyskanie Pedro Tiby, grającego dotąd w portugalskim CD Chaves. Pomocnik, który w poprzedniej kampanii strzelił dziewięć ligowych goli, kosztował poznaniaków około miliona euro. 

W meczach I rundy eliminacji LE z ormiańskim Gandzasarem Kapan nowy nabytek nie zachwycił, podobnie zresztą jak jego koledzy. Piłkarze Lecha byli o krok od kompromitacji. Grania niespodziewanej dogrywki uniknęli tylko dzięki Łukaszowi Trałce, który w ostatniej akcji meczu zdobył gola na wagę awansu. Zaprezentowana w dwumeczu forma pokazuje jednak, że przed poznaniakami masa pracy. 

Ostatni z pucharowiczów - ubiegłosezonowa rewelacja Górnik Zabrze także ma swoje problemy. Klub stracił trójkę czołowych zawodników. Poza Wieteską, którego wypożyczenie dobiegło końca, ze śląskim klubem pożegnało się także dwóch skrzydłowych. Mowa o reprezentantach Polski: Damianie Kędziorze, który odszedł do Dinama Zagrzeb oraz Rafale Kurzawie. Ten drugi także zdecydował się na wyjazd za granicę, ale wciąż nie podpisał umowy z żadnym klubem. 

Zabrzanie postawili na wzmocnienie kadry transferami bezgotówkowymi i już teraz widać, iż nowy sezon może być dla nich znacznie mniej udany. Ogromne męczarnie w dwumeczu I rundy eliminacji LE z broniącą się przed spadkiem z ligi mołdawskiej Zarią Balti pokazują problemy, z jakimi musi sobie poradzić trener Marcin Brosz. Wydaje się, że Górnik znowu będzie uzależniony od strzeleckiej formy Igora Angulo. Gdyby nie bramka zdobyta przez Hiszpana w domowym meczu z Mołdawianami, zabrzanie pożegnaliby się z europejskimi pucharami już na pierwszej przeszkodzie... 

REKLAMA

Górnik nie jest jedyną rewelacją poprzednich rozgrywek, która do nowego sezonu przystąpi poważnie osłabiona. Wisła Płock, która niespodziewanie finiszowała na piątym miejscu, doznała ubytków nie tylko na boisku (odejścia wspomnianych Kante i Michalaka oraz transfer Arkadiusza Recy do Atalanty Bergamo), ale, przede wszystkim, na ławce trenerskiej. 

Płocczanie będą musieli sobie radzić bez uważanego za architekta dobrej gry z ubiegłego sezonu trenera Jerzego Brzęczka. Były kapitan reprezentacji Polski został bowiem mianowany jej nowym selekcjonerem. Brzęczka zastąpi Dariusz Dźwigała - prywatnie ojciec Adama, obrońcy wiślaków. Dla Dźwigały będzie to pierwsza samodzielna praca w roli trenera w ekstraklasie. Powtórzenie dobrych rezultatów z sezonu 2017/2018 byłoby dla niego bardzo dużym sukcesem, jednak o tak wysoką lokatę  będzie niezwykle ciężko. 

Nadchodzący sezon może być równie trudny dla innej Wisły - tej z Krakowa. 13-krotni mistrzowie Polski przed rozpoczęciem rozgrywek mieli problemy na właściwie każdym polu. Po zakończeniu eksperymentu z "opcją hiszpańską" i odejściu dyrektora Miguela Junco oraz trenera Joana Carrillo władze oddały ster drużyny w ręce zasłużonych dla klubu byłych piłkarzy. Pierwszym szkoleniowcem został kolejny z trenerskich debiutantów - Maciej Stolarczyk, natomiast dyrektorem sportowym mianowano Arkadiusza Głowackiego, który jeszcze w ubiegłym sezonie biegał po ligowych boiskach w trykocie Wisły. 

Nowy sztab szkoleniowy musi pracować w niełatwych warunkach. Odejście absolutnej gwiazdy całej ligi - Carlitosa nie jest jedynym osłabieniem drużyny. Zespół opuściło łącznie dwunastu zawodników, wśród nich m.in. Pol Llonch, Tomasz Cywka czy Julian Cuesta. W ich miejsce pozyskano głównie młodych polskich piłkarzy, których postawa jest wielką niewiadomą. 

REKLAMA

Wielką niewiadomą do niedawna było także miejsce rozgrywania przez Wisłę domowych spotkań. Miasto Kraków nie chciało przedłużyć klubowi umowy na wynajem stadionu przy ulicy Reymonta tłumacząc to faktem, iż ten nie chciał zapłacić 4,6 miliona złotych należności z tytułu dotychczasowego użytkowania. Władze Wisły nie ukrywały, iż nie posiadają obecnie takich środków. Z pomocą przyszła jednak Ekstraklasa S.A., która podpisała z magistratem porozumienie, w ramach którego spłaci zadłużenie z pieniędzy, jakie Wisła miała otrzymać za grę w lidze. Wobec tego przedstawiciele miasta podpisali z klubem umowę na wynajem stadionu, ale tylko na trzy pierwsze domowe spotkania. Pytanie, czy dojdzie do zawarcia porozumienia na czas całego sezonu, wciąż pozostaje otwarte. 

Bardzo spokojnie było natomiast w Lubinie. Prezes Mateusz Dróżdż zapewnia jednak, iż drużyna jest silniejsza niż w poprzednim sezonie i sam awans do czołowej ósemki nikogo nie zadowoli. Przypomnijmy: Zagłębie zajęło w minionych rozgrywkach siódmą lokatę. Skład "Miedziowych" niewiele się od tamtego czasu zmienił. Trener Mariusz Lewandowski będzie miał do dyspozycji nowych skrzydłowych: Słoweńca Damiana Bohara i Rosjanina Władysława Sirotowa. Ich postawa pozostaje niewiadomą, a liderem lubinian zapewne znowu będzie Filip Starzyński. Od postawy byłego reprezentanta Polski zależeć będzie, czy marzenia o wyniku podobnym, jak ten w 2016 roku, gdy lubinianie finiszowali na ligowym podium, okażą się realne do spełnienia. Już w pierwszej kolejce Zagłębie czeka wielki test. W sobotę piłkarze zagrają bowiem w Warszawie przeciwko Legii. 

Do prawdziwego trzęsienia ziemi doszło z kolei w składzie Korony Kielce. Przed niemieckim szkoleniowcem Gino Lettierim niełatwe zadanie powtórzenie ósmego miejsca z poprzednich rozgrywek. Do klubu dołączyło siedmiu nowych piłkarzy, natomiast dziesięciu kolejnych odeszło z Korony. Na papierze obecna kadra prezentuje się jednak słabiej od tej, którą Lettieri miał do dyspozycji jeszcze dwa miesiące temu. Z klubu odeszli między innymi Jacek Kiełb, Radek Dejmek, Zlatan Alomerovic czy Nika Kaczarawa. Wśród nabytków nie ma głośnych nazwisk, ale "Scyzoryki" już nie raz pokazywały, iż nic nie robią sobie z przedsezonowych przewidywań ekspertów, którzy często nie doceniają kadrowego potencjału Korony. 

Ambitne cele formuują natomiast w Krakowie. Trener Michał Probierz, dla którego będzie to drugi sezon w roli szkoleniowca Cracovii, w przedsezonowej rozmowie z "Przeglądem Sportowym" stwierdził, iż jego zespół stać nawet na mistrzostwo Polski! Patrząc na poprzednią kampanię, gdy "Pasy" były w stanie wygrać jedynie rywalizację w grupie spadkowej należy brać te zapowiedzi z dystansem. Niewątpliwie były szkoleniowiec m.in. Jagiellonii, z którą dwukrotnie stawał na ligowym podium, jest w stanie zbudować drużynę, która stanie się przeciwnikiem groźnym dla każdego. Krakowianie będą jednak musieli szybko wykreować następcę Krzysztofa Piątka. Napastnik "Pasów" po zdobyciu 21 ligowych goli w minionych rozgrywkach, zdecydował się bowiem na transfer do włoskiej Genoi FC. 

REKLAMA

Ciekawy model budowania drużyny wybrano z kolei we Wrocławiu. Latem do prowadzonego przez trenera Tadeusza Pawłowskiego Śląska dołączyło kilku utalentowanych, młodych zawodników, którzy do tej pory z niezłej strony pokazywali się w I lidze.  Mateusz Radecki, Damian Gąska (obaj Wigry Suwałki) czy Jakub Łabojko (Raków Częstochowa) z czasem mają stać się czołowymi postaciami drużyny z Dolnego Śląska. Najlepsi dotychczasowi piłkarze zostali we Wrocławiu, chociaż wciąż możliwe jest przejście Jakuba Koseckiego do ligi tureckiej. Mieszanka rutyny z młodością może dać Śląskowi upragniony awans do czołowej ósemki, co ostatni raz udało się osiągnąć w 2015 roku. 

Chęć powrotu do grupy mistrzowskiej przyświeca również Pogoni Szczecin. Fatalny początek poprzedniego sezonu sprawił, iż szczecinianie długo drżeli o ligowy byt. Od momentu gdy zespół przejął trener Kosta Runjaić, który zastąpił Macieja Skorżę, gra Pogoni zaczęła wyglądać coraz lepiej. Ostatecznie skończyło się jednak na 11. miejscu, najsłabszym od 2013 roku, gdy drużyna z województwa zachodniopomorskiego była beniaminkiem. W przerwie między rozgrywkami zakontraktowano m.in. niechcianego w Lechu Radosława Majewskiego. Były reprezentant Polski ma zostać nowym liderem drużyny.

Należy jednak wziąć pod uwagę, że z zespołem pożegnali się także tak ważni piłkarze jak Rafał Murawski czy Jakub Piotrowski. Poprawa pozycji z poprzednich rozgrywek wcale nie musi być taka pewna. Pierwszym testem "Portowców" będzie piątkowe starcie z beniaminkiem w Legnicy, które zainauguruje nowy sezon. Poprzednie rozgrywki szczecinianie zaczęli od porażki w Krakowie, co zapoczątkowało kryzys. Jak będzie tym razem?

O wyższe cele chce grać również Arka Gdynia, która od momentu powrotu do ekstraklasy przed dwoma laty lądowała w grupie spadkowej. Przed sezonem drużynę objął Zbigniew Smółka, który zastąpił Leszka Ojrzyńskiego. Pierwszy mecz byłego szkoleniowca Stali Mielec od razu przyniósł gdynianom trofeum. Arka po raz drugi z rzędu zdobyła Superpuchar, pokonując warszawską Legię. Nowy trener przeprowadził w składzie istną rewolucję. 

REKLAMA

Pozyskano 11 nowych piłkarzy, natomiast z drużyny odeszło aż 15 zawodników. Arka straciła wyróżniających się graczy, takich jak Mateusz Szwoch, Ruben Jurado czy Michał Marcjanik, który odszedł do beniaminka Serie A - Empoli FC. Wśród nowych twarzy warto wymienić byłych piłkarzy Korony Kielce: Marokańczyka Nabila Aankoura i Słoweńca Gorana Cvijanovicia oraz Michała Janotę, który, podobnie jak trener Smółka, trafił nad morze z Mielca. Gdynianie liczą też na eksplozję formy Luki Zarandii, który ze znakomitej strony pokazał się w spotkaniu z Legią. 

Wielkim przegranym minionego sezonu była Lechia Gdańsk, która zajęła wówczas dopiero 13. miejsce. Bolączką była zwłaszcza gra defensywna (aż 58 straconych bramek) oraz kiepskie wyniki na własnym boisku, gdzie lechiści zwyciężali tylko czterokrotnie. Słaby sezon oznaczał pożegnanie z wieloma czołowymi do niedawna piłkarzami. Trener Piotr Stokowiec zrezygnował m.in. z byłego króla strzelców Ekstraklasy Marco Paixao, a także z Jakuba Wawrzyniaka, Grzegorza Kuświka czy Milosa Krasicia. Karierę zakończył natomiast Sebastian Mila.

Nowymi nabytkami zostali pomocnik Jarosław Kubicki (wcześniej Zagłębie Lubin) oraz bramkarz Zlatan Alomerović, który dotąd bronił w Koronie. Szkoleniowiec włączył do kadry także kilku zdolnych juniorów, spośród których największe szanse na grę daje się Michałowi Sopoćce. Wciąż nie wiadomo jednak, kiedy do gry będzie mógł wrócić chyba najważniejszy piłkarz Lechii - Rafał Wolski. Reprezentant Polski pauzuje od lutego, gdy musiał przejść zabieg rekonstrukcji więzadeł krzyżowych. Pierwszy mecz gdańszczan tymczasem już w piątek. 

Znaczną poprawę pozycji z poprzednich rozgrywek chcą osiągnąć też w Gliwicach. Piast, który w 2016 roku sensacyjnie został wicemistrzem Polski, do końca bronił się przed spadkiem i dopiero wysoka wygrana (4:0) z Bruk-Bet Termaliką w ostatniej kolejce pozwoliła na zajęcie bezpiecznego czternastego miejsca. Tym razem podopieczni Waldemara Fornalika chcą powalczyć nawet o awans do najlepszej ósemki. Prawdopodobnie nie pomoże im w tym Konstantin Vassijlev. Były gwiazdor Jagiellonii, który przez cały sezon w barwach "Piastunek" zdobył tylko jednego gola, jest na wylocie ze śląskiego klubu. Piłkarz nie kwapi się jednak do rozwiązania dobrze opłacanej umowy, więc możliwe, iż jesień spędzi w popularnym "Klubie Kokosa". 

REKLAMA

Spore ambicje mają beniaminkowie, którzy nie chcą być ligowymi chłopcami do bicia. Rozgrywki I ligi zakończyły się triumfem Miedzi Legnica. Klub, dla którego będzie to pierwszy w historii sezon na najwyższym poziomie rozgrywkowym, postawił w przerwie między rozgrywkami na solidne międzynarodowe wzmocnienia. Nowym podopiecznym trenera Dominika Nowaka został ukraiński bramkarz Anton Kanibołocki, mający za sobą występy w Lidze Mistrzów w barwach Szachtara Donieck. Legniczanie pozyskali też reprezentantów Estonii: obrońcę Arthura Pikka oraz skrzydłowego Henrika Ojameę, który ma za sobą nieudany epizod w Legii. Solidne podstawy finansowe, niezłe zaplecze oraz kilku doświadczonych piłkarzy w kadrze - czy to okaże się przepisem Miedzi na utrzymanie? Jako pierwsi o sile beniaminka będą mogli się przekonać zawodnicy ze Szczecina. 

Nieco słabiej kadrowo wygląda Zagłębie Sosnowiec, wracające do najwyższej klasy rozgrywkowej po 10 latach. Zespół prowadzony przez byłego piłkarza m.in. Legii i GKS-u Katowice - Dariusza Dudka nieco niespodziewanie wywalczył awans do ekstraklasy. Drużynę odpowiednio wzmocniono po awansie. Zakontraktowano trzech obcokrajowców, a także mającego za sobą grę w polskiej reprezentacji stopera Piotra Polczaka. Ekipa z Zagłębia Dąbrowskiego nie chce pełnić roli dostarczyciela punktów. Prezydent Sosnowca - Arkadiusz Chęciński mówił nawet o braniu przez klub przykładu z Górnika Zabrze, który jako zeszłoroczny beniaminek kapitalnie rozpoczął rozgrywki, by potem wywalczyć awans do Ligi Europy. Wydaje się, że tak ambitne plany mogą być trudne do zrealizowania, ale szanse beniaminka na utrzymanie wyglądają obiecująco. 

Pozostaje liczyć, że kluby nie poprzestaną na zapowiedziach i nadchodzący sezon będzie ciekawszy od poprzedniego, w którym nie brakowało sensacyjnych wyników, za to z jakością piłkarską bywało bardzo różnie. W nadchodzącym sezonie, podobnie jak w poprzednim, będzie obowiązywać system 37 kolejek bez podziału punktów po fazie zasadniczej. Po 30 kolejkach drużyny utworzą grupy mistrzowską i spadkową. 

Do końca roku rozegranych zostanie 20 kolejek, ostatnia jest zaplanowana na 22 grudnia.

Piłkarze ekstraklasy zakończą rozgrywki 18-19 maja. Tak szybki termin wynika z zaplanowanych na przełom maja i czerwca w Polsce mistrzostw świata do lat 20. 

Program 1. kolejki piłkarskiej ekstraklasy:

REKLAMA

20 lipca, piątek
Miedź Legnica - Pogoń Szczecin (godz. 18.00)
Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk (20.30)

21 lipca, sobota
Śląsk Wrocław - Cracovia (15.30)
Wisła Kraków - Arka Gdynia (18.00)
Legia Warszawa - KGHM Zagłębie Lubin (20.30)

22 lipca, niedziela
Górnik Zabrze - Korona Kielce (15.30)
Wisła Płock - Lech Poznań (18.00)

23 lipca, poniedziałek
Zagłębie Sosnowiec - Piast Gliwice (18.00)

REKLAMA

Paweł Majewski, PolskieRadio.pl 

REKLAMA


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej