"Duńska szkoła" kolarzy torowych inspiracją trenera Jacka Kasprzaka. "Bez talentu sportowców nic nie zdziałamy, oni są solą tego wszystkiego"
Jacek Kasprzak to obecnie jeden z najskuteczniejszych trenerów w polskim sporcie. Prowadzi kadrę kolarzy torowych w konkurencjach wytrzymałościowych od siedmiu lat, a ostatnie dwa to pasmo sukcesów jego zawodników, którzy w tym czasie zdobyli trzy medale mistrzostw świata i pięć mistrzostw Europy. Andrzej Grabowski porozmawiał z trenerem Kasprzakiem o metodach jego pracy, ale także o początkach kolarskiej drogi.
2018-08-20, 09:55
Posłuchaj
Jacek Kasprzak wcale nie zamierzał wiązać swojej przyszłości z kolarstwem. Jak to się zaczęło?
- W młodości to ja chciałem być mechanikiem kierowcą, jak mój tata. A kolarstwo? Na mojej wsi pod Kaliszem pracowali geodeci, tam w wieku sześciu lat zaciągnąłem się jako pomoc, żeby sobie po prostu dorobić w wakacje. Tam jeden z nich był zapalonym kolarzem z pasją i dużą wiedzą na ten temat. Wskazał mi kierunek do klubu kolarskiego, wtedy był to "Włókniarz Kalisz" no i wszystko się zaczęło... - mówi w rozmowie z Polskim Radiem szkoleniowiec kadry kolarzy torowych Jacek Kasprzak.
Trener Kasprzak początki kariery w kolarstwie miał różne. Nie od razu pełnił funkcję szkoleniowca...
- Zacząłem pracę w klubie jako mechanik. Później przez parę lat byłem również fizjoterapeutą. A dlaczego zostałem trenerem? Wydaje mi się, że okoliczności. Nie otrzymałem stypendium, nie było dla mnie miejsca żeby uprawiać kolarstwo. Byłem zbyt słabym zawodnikiem żeby dalej to kontynuować, rodzice też nie chcieli utrzymywać, a że się trafiła "fucha" mechanika no to podjąłem się tego. Zostałem przy kolarstwie, wśród przyjaciół. To była dla mnie prawdziwa pasja - przyznał opiekun biało-czerwonych.
REKLAMA
- Wtedy trener Jankowski wręcz zmusił mnie żebym poszedł na kurs instruktorski. Odbyłem wtedy takie długie szkolenie w Jeleniej Górze - ponad trzy tygodnie. Ta myśl pojawiła się bodajże w 1988 roku - przyznał Kasprzak.
Co jest kluczem do sukcesu dla trenera Jacka Kasprzaka?
- Przede wszystkim pasja. Nie uważam się tutaj za jakiegoś mędrca. Ponadto doświadczenie, chęć i wielka pomoc ze strony rodziny - w szczególności mojej małżonki. Często rozmawiamy ze sobą co zrobić, jak to zrobić - głównie w przypadku stosunków międzyludzkich. Samo życie uczy. Uczy pokory, doświadczeń, trzeba dobrać sobie ludzi, którzy pomagają i potrafią dostrzec tę pozytywną energię - dodał.
- Nie ukrywajmy. Wspaniały talent zawodników... bywały różne czasy, lepsze i gorsze. Jednak bez talentu sportowców to my sobie możemy tutaj opowiadać różne teorie. Oni są solą tego wszystkiego - podkreślił trener.
REKLAMA
Trener Jacek Kasprzak w kontaktach ze swoimi podopiecznymi stara się mieszać trochę cech "dobrego wujka" a trochę ojca.
- Myślę, że ten środek jest odpowiedni. Właściwie to bardzo często wspólnie pracujemy nad metodą treningową. To jest bardzo zdolna młodzież, oni budują atmosferę i nawet ten projekt treningowy. Oczywiście, że czasami trzeba postawić na swoim, ale oni nie wykręcają się od trudnych zadań. Prawda jest tą wspaniałą metodą na dobrą współpracę, a nie plątanie się w jakieś intrygi. Czasami nawet "gorzkiej" prawdy - powiedział.
Zdolna młodzież, która trafiła pod skrzydła Jacka Kasprzaka sprawiła, że trener "odżył".
- Oczywiście. Przez trzy, cztery lata to była ciężka praca. Na mistrzostwa Europy to z trudem można było skompletować kadrę, na MŚ to nawet nie dojeżdżaliśmy... Nie mogliśmy nawiązać walki. Na zawody jeździliśmy z masażystą, ja byłem trenerem, mechanikiem, logistykiem i dyrektorem tego całego przedsięwzięcia. Do tego wszystkiego zawodników było dwóch, trzech. My w ogóle nie mieliśmy rozmachu, zresztą cały czas uczymy się tej organizacji - przyznał.
REKLAMA
Na czym myśl trenerską opiera Jacek Kasprzak?
- Nie ukrywam, że inspiracją dla mnie są Duńczycy. Zresztą często byliśmy sąsiadami w boksie. Oni słyną z wychowania i wyników bardzo młodych zawodników. Przyglądałem się im od strony przygotowania ale również organizacji. Zawodnicy nawet w trakcie trwania zawodów PŚ chodzą na siłownię, robią ćwiczenia przygotowania ogólnego. Właśnie ta metoda siłowo-wytrzymałościowa to jest nasz kierunek. Może jeszcze nie mamy takiego doświadczenia, ale chcemy iść w te rejony - podkreśla.
- Powoli tak nieskromnie mówiąc zaczyna się "polska szkoła". Tak mówią - "O Polacy twardo, ciężko jadą" - ale na stoperze wygląda to bardzo dobrze. Idziemy w tym kierunku i musimy osiągnąć tę moc, którą wyobrażam sobie jeszcze na wyższym poziomie - dodał.
Zapraszamy do wysłuchania całego materiału Andrzeja Grabowskiego w audycji Radiowej Jedynki "Przy muzyce o sporcie".
(mb), PolskieRadio.pl
REKLAMA
REKLAMA