Maaskant: z zawodnikami rozmawiam po angielsku
Robert Maaskant już podczas pierwszego sezonu pracy w Polsce wywalczył z Wisłą Kraków tytuł mistrza Polski. Posłuchaj rozmowy Polskiego Radia z holenderskim trenerem.
2011-05-23, 13:58
Posłuchaj
O swoim pierwszym sezonie, pierwszych wrażeniach w naszym kraju Holender rozmawiał z Adamem Szostakiem.
Trenerze, gratuluję zdobycia tytułu mistrza Polski. Rozmowę chciałbym jednak rozpocząć od Pana początków pracy w Krakowie. Objął Pan drużynę w trakcie sezonu. Od samego początku swojego pobytu musiał Pan podołać wyzwaniu zbudowania zespołu. Wisła miała bowiem piłkarzy, a nie miała drużyny….
To była pierwsza opinia jaką usłyszałem na temat Wisły jak tu przyjechałem. Musiałem poradzić sobie z tym problemem. Postanowiliśmy więc wybrać się całą drużyną na obóz do Zakopanego. Stworzenie zespołu to nie był jedyny cel jaki postawiliśmy wtedy przed sobą. Rozmawialiśmy również o tym, że możemy zdobyć tytuł mistrza Polski. Zawodnicy musieli postawić przed sobą takie wyzwanie, powiedzieć to sobie i uwierzyć, że realizacja tego zadania jest możliwa. Bardzo ważne było też wprowadzenie równowagi w zespole. To nie było jednak takie proste. Zajęło nam to 5 tygodni.
Bardzo ważną sprawą jest porozumienie się trenera z zawodnikami. W Wiśle jest to tym bardziej trudne zadanie ponieważ w zespole występują zawodnicy z kilkunastu krajów. Jak wygląda Pana komunikacja z piłkarzami Wisły?
Głównie porozumiewam się z zawodnikami w języku angielskim. Mówię też po niemiecku i hiszpańsku. Oczywiście korzystam z pomocy swoich współpracowników: Andrzeja Bahra i Kazia Moskala. Oni mówią po niemiecku i angielsku oraz oczywiście biegle po polsku. Jeśli zawodnicy nie rozumieją co mam im do przekazania, właśnie moi asystenci tłumaczą im co mają zrobić. Korzystamy oczywiście z tablicy, na której kreślimy różne rozwiązania. To prosty i zrozumiały dla zawodników sposób przekazywania informacji.
Przyjechał Pan do Polski z Holandii. Czy dla trenera, który przywykł do rozgrywania spotkań na stadionach Ajaxu, PSV czy Feyenoordu nie był to szok jak zobaczył obiekty w Bytomiu czy Wrocławiu?
Oczywiście stadiony nie są tak piękne jak w Holandii, Niemczech czy kilku innych krajach. Jednak zdałem sobie sprawę, że Polska to kraj w którym wiele rzeczy dopiero powstaje. Przeszliście bardzo długą drogę. Mam też taką zasadę, że nie zaprzątam sobie głowy rzeczami, na które nie mam wpływu, których nie mogę zmienić. Widzę jednak, że powstają nowe stadiony. Dostrzegam to, że Polska rozwija się i nie tylko w sferze piłki nożnej, ale w skali całego kraju. I to jest coś co ja szanuję. Jest coraz lepiej: Jagiellonia buduje nowy stadion, Lech ma już piękny obiekt, Legia również posiada świetny stadion. Wisła też nie musi się wstydzić. Nie zapominajmy o Lechii Gdańsk. Jest więc coraz więcej nowych stadionów. Pamiętajmy również o tym, że na całym świecie nie brakuje małych stadionów. Także w Holandii są obiekty, które mogą pomieścić 5 tysięcy widzów. W Hiszpanii jest taka sama sytuacja. Myślę również, że z atmosferą na polskich stadionach będzie coraz lepiej.
REKLAMA
A jakie miał Pan zdanie na temat profesjonalizmu polskich piłkarzy. Nie obawiał się Pan, że na tej płaszczyźnie może spotkać się z ogromnym problemem? Jak to jest naprawdę? Czy polscy zawodnicy mają właściwe podejście do uprawiania zawodu, czy mają chęć codziennej pracy i stawania się coraz lepszymi piłkarzami?
Z tym akurat zawsze może być lepiej. Zresztą jak w pozostałych dyscyplinach sportowych, czy w ogóle w życiu. Jeśli chodzi o profesjonalne podejście zawodników, to była to rzecz której się obawiałem. Zastanawiałem się czy polscy zawodnicy są profesjonalistami. To byłby problem gdyby okazało się, że nimi nie są. Takie rzeczy trudno jest zmienić. Pracuję tutaj 10 miesięcy i nie jest to tylko moja opinia o graczach Wisły - oni chcą pracować, często zostają po zajęciach. Zdarza się, że przychodzą trenować nawet jeśli mają dzień wolny. Pozytywną rzeczą jest to, że gracze rozumieją, że jeśli będą ciężko pracować, to przyjdą wyniki. Bądźmy szczerzy - kilka miesięcy temu nikt nie wierzył, że Wisła jest w stanie wywalczyć tytuł mistrzowski. Wzięliśmy sprawy w swoje ręce i ciężką pracą udało nam się osiągnąć cel.
Przejdźmy do konkretnych przypadków. Jak się Panu pracuje z Patrykiem Małeckim? Jest to zawodnik, który słynie z trudnego charakteru?
Mieliśmy kilka spięć na początku naszej współpracy. Lubię takich graczy jak Patryk. Piłkarzy, którzy wierzą w siebie, są przekonani, że zawsze mają rację. Ciągle rozmawiamy z Patrykiem - mam na myśli cały sztab szkoleniowy. Tłumaczymy jak ma się zachowywać na boisku, jakich błędów ma unikać. Bardzo ważną rolę odegrał również Maciek Żurawski, który rozmawiał z Patrykiem i wyjaśniał mu wiele rzeczy. Moim zdaniem Patryk poczynił w tym roku ogromny postęp. Grał bardzo dojrzale, strzelał ważne gole i miał asysty. Patryk był jednym z tych zawodników, który zostawali po treningach. Pracował nad szybkością, siłą. Jest jednym z kilku graczy, dla których nie ma różnicy, którą nogą gra.
Dla mnie bardzo pozytywnym przykładem piłkarza w Wiśle jest Cezary Wilk - piłkarz, który przyszedł do Krakowa z Korony Kielce. Na początku tylko rezerwowy, jednak ciężką pracą udało mu się pod koniec sezonu wywalczyć miejsce w podstawowej jedenastce.
Dokładnie. Czarek wiedział, że jest zmiennikiem Sobolewskiego, który jest kapitanem Wisły. Bardzo dużo nauczył się oglądając Radka podczas meczów, grając z nim na treningach. Nie zapominajmy, że Czarek zrobił duży krok przechodząc do takiego klubu jak Wisła, który walczy o mistrzostwo. To bardzo pracowity zawodnik. On również, nawet jak miał dzień wolny, przychodził trenować indywidualnie - albo ze mną albo z Kazimierzem Moskalem. Myślę, że Czarka czeka wspaniała przyszłość nie tylko w Wiśle Kraków, ale i polskim w futbolu.
Jest Pan chwalony również za to, że udało się Panu stworzyć pozytywną atmosferę w drużynie Wisły. Spotkałem się nawet z opinią, że Maaskant nauczył zawodników "Białej Gwiazdy" jak się uśmiechać…
Nie chodzi tyle o sam uśmiech. Nie widzę po prostu sensu w tym, że zawodnik chodzi zły, obrażony na mnie. Piłkarze Wisły zawsze mogą przyjść do mnie i powiedzieć co ich martwi. Zawodnicy, którzy nie mają miejsca w podstawowej jedenastce, mogą być źli na sytuację. To dla mnie nawet zrozumiałe. Spodziewam się po nich sportowej złości. Jedyną rzeczą, której od nich oczekuje, jest gra w piłkę. Oni mają grać i czerpać z tego radość. Właśnie przez takie podejście będzie im łatwiej zaakceptować zaistniałą sytuację. Choć piłkarze Wisły wiedzą, że to właśnie aktualna dyspozycja decyduje, kto wybiegnie w wyjściowej jedenastce. Jeśli są jasno określone reguły, to zawodnikom jest łatwiej. W ten właśnie sposób udało nam się stworzyć drużynę. Wszystkim razem. Proszę zauważyć, że w Wiśle jeśli ktoś strzeli gola to cieszą się wszyscy zawodnicy, również ci na ławce rezerwowych. To było dla mnie bardzo ważne. Wprowadzenie jasnych zasad funkcjonowania drużyny. Jeśli chcesz się na coś poskarżyć, to zrób to rozmawiając z osobą, która może ci w tej sprawie pomóc. Jeśli nie grasz - przyjdź do mnie. Porozmawiamy. Powiem ci dlaczego nie grasz. Po prostu nie ma dla mnie sensu chodzenie sfrustrowanym, ukrywanie swoich emocji. To zawsze wpłynie na grę, na postawę na treningu. Przecież nie o to chodzi.
REKLAMA
REKLAMA