Piechniczek: jak żyć, gdy zgrupowanie kadry zamienia się w biuro maklerskie

- Zbigniew Boniek, tak samo jak wcześniej Grzegorz Lato, ma prawo postawić piłkarzy reprezentacji na baczność. Może to zrobić nawet z Lewandowskim - mówi w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" Antoni Piechniczek.

2013-04-08, 11:45

Piechniczek: jak żyć, gdy zgrupowanie kadry zamienia się w biuro maklerskie
Gracz reprezentacji Polski Robert Lewandowski (2,L) fetuje z partnerami: Kamilem Grosickim (L), Kamilem Glikiem (3,P), Bartoszem Salomonem (2,P) i Eugenem Polanskim (P) strzelenie gola z karnego drużynie narodowej San Marino w meczu grupy H eliminacji piłkarskich mistrzostw świata 2014 na Stadionie Narodowym w Warszawie. Foto: PAP/Leszek Szymański

Trener Piechniczek w rozmowie z dziennikarzami PS podkreśla, że reprezentacja Polski wciąż ma szanse na awans do mistrzostw świata w Brazylii. - Wystarczy wygrać z Mołdawią i zaświeci dla nas słońce - twierdzi. Jednak poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko.

- Nie mówię, że im się nie chce, ale nie mogę też powiedzieć, że im się chce. Mam wrażenie, że oni robią wszystko na pokaz. Mówią, że gra w reprezentacji to jest zaszczyt, że powołanie jest wyróżnieniem i tyle. Mamy elokwentnych piłkarzy, którzy dobrze czują się przed kamerą, dużo i ładnie mówią. Ale to słowa bez pokrycia – mówi w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" Antoni Piechniczek, były selekcjoner reprezentacji Polski.

Zbigniew Boniek, tak samo jak wcześniej Grzegorz Lato, ma prawo postawić piłkarzy na baczność. – Może to zrobić nawet z Lewandowskim. Może mu opowiedzieć o swoich osiągnięciach związanych z grą w reprezentacji. Nic by się nie stało, gdyby nasz napastnik usłyszał, że dobrze gra w Borussii, ale dopiero jak powtórzy dwadzieścia procent tego, co prezes Boniek ugrał z reprezentacją, to będzie z niego gość – mówi Piechniczek.

Były selekcjoner uważa, że Robert Lewandowski powinien bardziej żyć tym, co dzieje się w kadrze. A generalną uwagą do wszystkich naszych reprezentantów ma taką, żeby zajęli się grą, a nie sprzedawaniem informacji prasie. Trener wskazuje także inne problemy jakie widać w obozie Waldemara Fornalika. – Naszym problemem jest to, że od kilkunastu lat kadrowicze tracą kontakt z naszym krajem. Bywa, że reprezentacja gra trzy, cztery spotkania eliminacyjne, ale nie ma jej w Polsce. Zgrupowania w Niemczech, Szwajcarii czy Hiszpanii potem wyjazd na mecz i powrót do zagranicznego klubu. Zawodnicy nie żyją więc zagadnieniami kadry. Nie wiedzą co piszą media, co mówią kibice. Brak tego kontaktu przekłada się na wiele spraw. A jak już kadra jest w Polsce to następuje przegięcie w drugą stronę, bo mamy bazę w hotelu w centrum Warszawy. I od rana do wieczora zawodnicy mają gości. Media i menadżerowie przychodzą na kawę, a sami piłkarze spotykają się z radcami prawnymi, żeby załatwić swoje prywatne interesy. Zgrupowanie zamienia się w biuro maklerskie. Jak w takiej atmosferze można żyć meczem – pyta Piechniczek.

REKLAMA

Piechniczek porównuje atmosferę w reprezentacji z ta jaka panowała podczas Euro 2012  w ekipie Hiszpanii. – Oni żyli jak harcerze. Jak przyjeżdżały żony to mogli się z nimi spotkać w kawiarni przed hotelem, porozmawiać i napić kawy. Był czas na chwile relaksu, ale najważniejsza pozostawała praca. – Tymczasem podczas zgrupowania reprezentacji Polski przy okazji spotkań z San Marinio i Ukrainą piłkarze chcieli pół dnia wolnego na spotkanie z rodzinami.

ah, Przegląd Sportowy

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej