Liga Światowa: Bieniek oczarował w debiucie z Rosją. "Miałem dzień konia"
W wygranym w czwartek 3:0 w Gdańsku pierwszym meczu Ligi Światowej z Rosją znakomicie zagrał debiutujący w polskiej reprezentacji Mateusz Bieniek, który wybrany został MVP tego spotkania. "Miałem dzień konia. Wszystko mi wychodziło" - ocenił siatkarz Effectora Kielce.
2015-05-29, 12:49
Posłuchaj
Trener biało-czerwonych Stephane Antiga w czwartkowym spotkaniu zdecydował się wystawić na środku Andrzeja Wronę i właśnie Bieńka, dla którego był to debiut w reprezentacji. W rezerwie pozostali Marcin Możdżonek i Piotr Nowakowski.
- Zawodnicy rozpoczynali przygotowania z kadrą w różnym momencie i nikt nie jest jeszcze w najwyższej formie. Dlatego też w pierwszym meczu z Rosją zdecydowałem się wystawić chłopaków, którzy byli w najlepszej dyspozycji. Szczególnie podobało mi się nastawienie, jakie młodzi zawodnicy mieli do gry i jak znieśli presję - zapewnił francuski szkoleniowiec.
Na tle bardziej doświadczonych siatkarzy 21-letni zawodnik wyglądał nie jak nowicjusz, ale wręcz rutyniarz, na którym spoczywa odpowiedzialność za wynik. Bieniek zdobył 14 punktów i wybrany został MVP spotkania z Rosją.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
- Miałem dzisiaj dzień konia. W piłce nożnej zdarza się tak, że co napastnik nie kopnie, to wpadnie do bramki. I mi też wszystko wychodziło, zarówno na zagrywce jak i pod siatką. Piłka idealnie się mnie słuchała. Wyszło mi super spotkanie, ale powiem szczerze, że nie spodziewałem się tak udanego debiutu - stwierdził.
Mierzący 210 cm wzrostu Bieniek nie przypisuje tylko sobie zasług po tym świetnym występie.
- Bardzo dużą rolę odegrali koledzy z drużyny, którzy nieustannie wspierali mnie i podtrzymywali na duchu oraz trener Antiga. Widać, że nasz szkoleniowiec ma niesamowite wyczucie i świetne relacje z zawodnikami. Do tego bardzo dobrze współpracowało mi się z Grześkiem Łomaczem. Po trwających miesiąc wspólnych treningach tak rozgrywał, że pozostało mi tylko lać piłki - zauważył.
Trener Antiga dopiero przed meczem poinformował najmłodszego zawodnika w kadrze, że zagra w wyjściowym składzie. Siatkarz Effectora spodziewał się jednak, że dostanie taką szansę.
REKLAMA
- Domyślałem się tego od poniedziałku, bo widziałem jak trener ustawia nas podczas zajęć. Przypuszczałem, że jeśli na treningach będą prezentował się przyzwoicie, mogę w pierwszym meczu z Rosją wyjść na boisko w pierwszej szóstce - przyznał.
Środkowy polskiej reprezentacji nie ukrywa, że miał przed tym spotkaniem sporą tremę. Zwłaszcza w momencie, kiedy 10 tysięcy kibiców zaczęło śpiewać w Ergo Arenie Mazurka Dąbrowskiego.
- W tym momencie serce zabiło mi zdecydowanie mocniej, ale starałem się zapomnieć o strachu i skupić na tym, co mam robić na boisku. Wyszło nam znakomite spotkanie. Co prawda Rosjanie zagrali słabiej niż się spodziewaliśmy, ale to też nasza zasługa, bo od początku ich stłamsiliśmy - skomentował.
Bieniek podkreśla, że świetny reprezentacyjny debiut jest dla niego dodatkowym bodźcem i motywacją, ale z drugiej strony zdaje sobie sprawę, że po jednym udanym występie nie może liczyć na etat w kadrze.
REKLAMA
- Mam świadomość własnych braków. Muszę jeszcze pracować nad poprawieniem każdego elementu, aby mieć większą swobodę w grze. Poza tym środek bloku to najlepiej obsadzona pozycja w Polsce. Po meczu z Rosją dostałem jednak wielkiego kopa do dalszej pracy, bo widać, że to co robię ma sens. Kolejny postęp będą chciał wykonać w Effektorze, bo z tym klubem wiąże mnie jeszcze roczny kontrakt - zdradził.
Po meczu z Rosją Bieniek przekonał się, że reprezentacyjne obowiązki nie sprowadzają się tylko do występów na parkiecie. Schodząc z boiska do szatni trzeba także przebrnąć przez mix zonę.
- W Kielcach udzielałem dwóch wywiadów i biegłem do szatni. Teraz gram drugie spotkanie, ale z dziennikarzami. Z ledwością stoję na nogach - podsumował środkowy polskiej reprezentacji.
Drugi mecz z Rosjanami Polacy rozegrają w piątek o 20.25 w Gdańsku.
REKLAMA
Źródło: Foto Olimpik/x-news
ps
REKLAMA