"Kawalerzyści" czy "Wojownicy"? Finały NBA czas zacząć

W czwartek rozpoczną się finały ligi NBA. Po raz trzeci z rzędu zmierzą się Cleveland Cavaliers i Golden State Warriors. Tytułu bronią "Kawalerzyści", ale faworytami są "Wojownicy". W obu drużynach jest aż siedmiu koszykarzy wybranych do ostatniego Meczu Gwiazd.

2017-05-31, 11:57

"Kawalerzyści" czy "Wojownicy"? Finały NBA czas zacząć
LeBron James czy Stephen Curry?. Foto: Machalski/shutterstock

Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby przez trzy kolejne lata do decydującej serii awansowały te same zespoły. Zdaniem wielu do takiego składu finału należy jednak przywyknąć.

W 2015 roku finałową rywalizację do czterech zwycięstw Warriors wygrali 4-2. W kolejnym sezonie prezentowali się fantastycznie i w części zasadniczej uzyskali najlepszy bilans w historii NBA - 73 zwycięstwa i dziewięć porażek. W finale prowadzili już 3-1, ale trzy kolejne mecze wygrali Cavaliers.

W lipcu zespół z Oakland zasiliła kolejna gwiazda - Kevin Durant. To przede wszystkim z tego powodu "Wojownikom", a nie obrońcom tytułu, daje się większe szanse na końcowy triumf. 28-letni skrzydłowy to m.in. najbardziej wartościowy zawodnik (MVP) sezonu 2013/14.

W drodze do finału fazę play off Warriors przebrnęli bez porażki, a każdy mecz wygrywali średnio różnicą 16,3 punktów. Takiej dominacji w NBA jeszcze nie było. Świetnie prezentuje się nie tylko Durant, ale również rozgrywający Stephen Curry. Spadła co prawda efektywność w ataku Klaya Thompsona, jednak 27-letni strzelec dobrą pracę wykonuje w obronie.

- Warriors po prostu mają większy margines błędu. Słabszy dzień jednej z gwiazd nie będzie miał tak dużego znaczenia. W Cleveland wszyscy będą musieli grać bardzo dobrze - ocenił Jeff Van Gundy, były trener, a obecnie komentator jednej z amerykańskich stacji telewizyjnych.

Cavaliers nie byli dużo gorsi i w play off przegrali tylko raz z Boston Celtics w finale Konferencji Wschodniej. O obliczu drużyny wciąż stanowi przede wszystkim LeBron James, wspierany przez Kyrie'ego Irvinga oraz Kevina Love'a. James w finale wystąpi po raz siódmy z rzędu. W dorobku ma trzy mistrzowskie pierścienie.

- To nie pierwszy raz, kiedy stanę naprzeciw naszpikowanej gwiazdami drużyny. To będzie spore wyzwanie, ale nasze szanse są duże. To co mówią bukmacherzy nie ma znaczenia. Uważam, że obie drużyny są mocniejsze niż przed rokiem - podkreślił.

Dwa pierwsze mecze odbędą się w Oakland. Wciąż nie wiadomo, czy na ławkę trenerską Warriors wróci Steve Kerr zmagający się z silnymi bólami głowy. Są one powiązane z operacją rdzenia kręgowego, którą przeszedł dwa lata temu. Od trzeciego spotkania pierwszej rundy play off z Portland Trail Blazers zastępuje go asystent Mike Brown.

aj

Polecane

Wróć do strony głównej