ME siatkarzy 2017: zaczęli od Polski, skończyli na Belgii. Serbowie z brązowym medalem
Siatkarze reprezentacji Serbii wywalczyli brązowe medale rozgrywanych w Polsce mistrzostw Europy. W meczu o trzecie miejsce pokonali rewelację turnieju - Belgię 3:2.
2017-09-03, 20:15
Posłuchaj
Belgowie po raz pierwszy w swojej historii stanęli do walki o medal mistrzostw Europy, świata, bądź igrzysk olimpijskich. Podczas ostatniego Euro zajęli dziewiąte miejsce. W trakcie EuroVolley 2017 w Polsce są jednak „czarnym koniem”. W grupie pokonali aktualnych jeszcze mistrzów Europy Francuzów, a w ćwierćfinale odprawili z kwitkiem wicemistrzów olimpijskich Włochów.
W mecz o trzecie miejsce weszli jednak jakby jeszcze nie otrząsnęli się po laniu, jakie w półfinale sprawili im Rosjanie (podopieczni Vitala Heynena w całym sobotnim spotkaniu zdobyli tylko 48 punktów). Ich ataki były anemiczne, najczęściej trafiały w ścianę serbskich rąk. W efekcie Srecko Lisinać i spółka szybko wypracowali sobie aż pięć punktów przewagi (7:2). Pierwsza przerwa techniczna nic nie zmieniła. Wręcz przeciwnie, na drugą drużyny schodziły przy wyniku 16:9 dla Serbii, której siatkarze poprawiali sobie statystyki w bloku. Jedyny w miarę wyrównany element w pierwszym secie to popsute zagrywki, w którym obie drużyny popełniły sporo błędów. Nie przeszkodziło to Serbom wysoko wygrać 25:17.
Druga partia była już bardziej wyrównana, co więcej Belgia pierwszy raz w meczu wyszła nawet na prowadzenie (10:9). Przez kilka akcji trwała walka punkt za punkt, ale wystarczyło, że Serbowie wzmocnili zagrywkę i to oni schodzili na drugą przerwę techniczną prowadząc (16:14). Belgowie nie spuścili jednak głów, to oni zdobyli cztery następne punkty i rywale znowu musieli ich gonić. Nie było to jednak łatwe bo rozegrał się siatkarz Zaksy Kędzierzyn-Koźle Sam Deroo. W dodatku razem z kolegami zaczął też punktować blokiem, czego bardzo brakowało w poprzednim secie. Dzięki temu nie dali się już złapać, wygrali seta do 22 i doprowadzili do wyrównania w meczu.
Serbowie, którzy podnoszą się po kilku latach medalowej posuchy byli w o tyle gorszej sytuacji, że mieli w nogach pięciosetowy pojedynek poprzedniego dnia. Nie błyszczał już tak jak w poprzednich meczach Uros Kovacević, przestały funkcjonować serbskie skrzydła i to wystarczyło żeby Belgowie się nakręcili. Na pierwszej przerwie w trzecim secie to oni prowadzili 8:4. Wystarczyło więc tylko kontrolować wydarzenia na parkiecie, co było o tyle łatwiejsze, że złapali luz w grze. Pozwalali sobie nawet na ataki z szóstej strefy. Serbowie sprawiali wrażenie nieobecnych, nie radzili sobie z przyjęciem nawet lekkich, szybujących zagrywek, a zawodnicy z drugiej strony siatki spokojnie doprowadzili partię do końca (25:19).
REKLAMA
Początek kolejnej odsłony to gra „falami”. Najpierw na szybkie prowadzenie 4:1 wyszła Belgia, ale na technicznej to Serbia prowadziła 8:6. W dodatku ekipa z Bałkanów „przypomniała” sobie jak stawiać skuteczny blok. To pozwoliło jej wypracować sobie nawet cztery punkty przewagi, ale świetnie w polu zagrywki spisał się Kevin Klinkenberg, który doprowadził do wyrównania (14:14). W odpowiednim momencie przebudził się jednak Drażen Luburić i w końcówce oglądaliśmy wymianę ciosów, zakończoną wygraną Serbów 25:22 i o brązowym medalu musiał decydować tie-break.
Ten zaczął się od trzech bloków Serbów, którzy w ten sposób ustawili się na „pole position”. Pilnowali swojej przewagi i na zmianie stron to oni byli w lepszych nastrojach (8:6). Do końca jednak musieli być czujni, bo nie udało im się zwiększyć przewagi. Dopiero w ostatniej akcji nie skończyli Belgowie i brązowe medale wywalczyli grupowi pogromcy Polaków.
Biało-czerwoni turniej zakończyli na barażu o ćwierćfinał, w którym przegrali ze Słowenią 0:3.
Serbia - Belgia 3:2 (25:17, 22:25, 19:25, 25:22, 15:12)
Serbia: Nikola Jovović, Uros Kovacević, Srecko Lisinać, Drażen Luburić, Nemanja Petrić, Marko Podrascanin i Nikola Rosic (libero) oraz Aleksandar Okolić, Milan Katić, Goran Skundrić, Dragan Stankovic, Aleksandar Atanasijević
REKLAMA
Belgia: Matthias Valkiers, Sam Deroo, Pieter Verhees, Bram van den Dries, Tomas Rousseaux, Simon van de Voorde i Jelle Ribbens (libero) oraz Lowie Stuer (libero), Ruben Van Hirtum, Francois Lecat, Kevin Klinkenberg, Gert Van Walle, Stijn D'Hulst
bor
REKLAMA