Premier League: City ucieka, czołówka gubi punkty. Kto powstrzyma Guardiolę?
Większość topowych lig europejskich jest w trakcie "snu zimowego", a kluby udają się na odpoczynek, po czym powoli rozpoczynają przygotowania do rundy wiosennej. W angielskiej Premier League nie ma miejsca na przerwę i nawet w okresie świątecznym dostarcza kibicom i sympatykom wiele emocji.
2017-12-27, 12:10
Wydaje się, że nic nie jest w stanie powstrzymać machiny jaką wprowadził w ruch Josep Guardiola. Jego Manchester City może zaraz na początku drugiej części sezonu zostać mistrzem Anglii. Oczywiście piłka jest dalej w grze i zapewne Chelsea czy Manchester United pod wodzą Jose Mourinho nie zamierzają składać broni.
Dzisiaj raczej mało kto wątpi w to, że "Citizens" nie będą w stanie dotrwać do końca w fotelu lidera. Jeszcze parę tygodni wcześniej wydawało się, że Antonio Conte i jego Chelsea ponownie staną do walki o tytuł, ale czegoś zabrakło. Nawet bezpośrednie starcie z City nic nie zmieniło, gdyż podopieczni Włocha musieli uznać wyższość "Obywateli". Nie pomógł nawet atut własnego boiska i Kevin De Bruyne stał się pogromcą Stamford Bridge.
Po sukcesach w Bayernie Monachium i Barcelonie, Katalończyk pewnie zmierza na podbój Premier League. Jak widać jego styl sprawdza się nawet na Wyspach.
Zabójcze pięć minut Arsenalu
Jednym z najciekawszych spotkań, w okresie świątecznym był z pewnością pojedynek Arsenalu z Liverpoolem. Przy wyniku 0:1 dla drużyny gości po pierwszych 45. minutach gry, nic nie wskazywało na to, żeby Arsenal miał zdobyć trzy oczka. Tym bardziej szybka, druga bramka dla Liverpoolu zaraz po przerwie miała ustawić spotkanie i zapewnić pewne zwycięstwo podopiecznych Jurgena Kloppa.
REKLAMA
W drugiej połowie pięć minut wstrząsnęło drużyną gości, a kibicom zgromadzonym na "Emirates Stadium" i przed telewizorami zafundowano prawdziwy spektakl. Dla "Kanonierów" zaczął Alexis Sanchez (53'), wyrównał Granit Xaka (56'), a na prowadzenie wyprowadził Mesut Ozil (58').
Byłoby jeszcze lepiej gdyby udało się dowieść trzy punkty do końca, jednak "The Reds" robili wszystko by odwrócić losy tego meczu. Dla przyjezdnych dwubramkowa zaliczka, którą roztrwonili w tak ekspresowym tempie była nie do przełknięcia.
Goście konsekwentnie dążyli by przynajmniej uratować remis w Londynie, co udało się dopiero na dwadzieścia minut prze końcem, za sprawą Roberto Firmino. Był to mecz pełen emocji i przede wszystkim to co kibice piłki nożnej lubią najbardziej - obfity w bramki.
REKLAMA
Drużyna prowadzona przez Niemca może mówić o sporym pechu, jednak Arsenal wcale nie zamierzał składać broni i w pięć minut uratowali wynik przed własną publicznością.
Kto zatrzyma City?
Gdy Pep Guardiola obejmował posadę szkoleniowca Manchesteru City spekulowano, że nie jest w stanie przełożyć swojego stylu na drużynę grającą w Premier League. W Barcelonie miał Messiego, Iniestę, Xaviego czyli śmietankę piłkarską ówczesnego futbolu. W szczególności ten pierwszy, który do dzisiaj stara się trzymać poziom najlepszego piłkarza na globie.
W City miał kilku zawodników, których należało odpowiednio poprowadzić, do tego "nieograniczone" możliwości transferowe. Dostał to czego nie miał w Barcelonie, a tym bardziej w Bayernie - mógł budować zespół po swojemu. Guardiola jest jak wizjoner, ciągle eksperymentuje z taktyką, cały czas chce zmieniać piłkę - włodarzom klubu się to podoba.
W lidze jego Manchester idzie jak burza i wciąż nie widać drużyny, która mogłaby powstrzymać Sergio Aguero i spółkę. Podobnie w Lidze Mistrzów, gdzie obok Barcelony, Realu, PSG czy Bayernu Monachium są traktowani w roli faworyta.
REKLAMA
Podczas okresu świątecznego na "Etihad Stadium" przyjechał zespół, w którym występuje Artur Boruc - Bournemouth. Polski bramkarz nie zagrał w tym spotkaniu, a ekipa gości została rozbita 4:0 mimo, że do przerwy przegrywała tylko 1:0. Bohaterem meczu został Sergio Aguero, który dwukrotnie wpisywał się na listę strzelców.
Manchester City potwierdził dominację i kolejny raz umocnił się na pierwszej pozycji w tabeli.
REKLAMA
Grupa pościgowa zawodzi
Manchester City może być spokojny pewnie zmierzając po tytuł mistrzowski. Podczas gdy podopieczni Guardioli kolekcjonują punkty, grupa pościgowa (Manchester United, Chelsea) zalicza wpadki.
Zespół Jose Mourinho zaliczył dwa remisy w ostatnich spotkaniach - Leicester (2:2) i Burnley (2:2). W meczu z "Lisami" podopieczni Portugalczyka od 70. minuty grali w przewadze jednego zawodnika, po tym jak Daniel Amartey otrzymał czerwoną kartkę. Manchester United mimo ogromnej sumy wydanej na transfery zawodzi i gubi punkty z niżej notowanymi rywalami.
Obecnie "Czerwony diabły" tracą dwanaście oczek do pierwszego miejsca i jeśli nic się nie zmieni w ich grze to City szybko sięgnie po tytuł mistrzowski. Podobnie było z Tottenhamem, który w początkowej fazie sezonu radził sobie bardzo dobrze, jednak po drodze zespół Mauricio Pochettino złapał dołek i lider odskoczył.
Ciężko stwierdzić czy "Koguty" będą w stanie nawiązać jeszcze walkę, czy raczej skupią się na miejscu gwarantującym udział w Lidze Mistrzów.
REKLAMA
Jest jeszcze szansa, że londyńska Chelsea w kolejnej części sezonu pokusi się o lepsze wyniki. Może runda rewanżowa będzie okazją do zrehabilitowania się w bezpośrednim starciu z Manchesterem City. W końcu kryzys musi też dopaść zespół Pepa Guardioli i w Premier League chyba wszyscy na to liczą.
20. kolejka Premier League:
Newcastle United - Manchester City
Crystal Palace - Arsenal
mb, Twitter
REKLAMA
REKLAMA