Piłka ręczna: znamy finalistów Mistrzostw Europy. Niespodziewana porażka Francji
Niespodziewanie zakończyły się rozegrane w Zagrzebiu półfinały mistrzostw Europy w piłce ręcznej. W niedzielnym finale zmierzą się drużyny Hiszpanii oraz Szwecji.
2018-01-26, 22:30
Szlagierowo zapowiadał się pierwszy z półfinałów rozegranych w Zagrzeb Arenie. Faworytem starcia Francji z Hiszpanią wydawali się być niepokonani w tegorocznym turnieju „Trójkolorowi”, jednak w meczach tych drużyn ciężko typować rezultat w ciemno. Pierwszego gola zdobyli Francuzi za sprawą Cedrica Sorhaindo. Podopieczni trenera Didiera Dinarta z czasem grali jednak coraz słabiej.
Hiszpanie początkowo również nie pokazywali wielkiej piłki ręcznej. Mecz był wobec tego stosunkowo wyrównany. Wykorzystywali jednak błędy rywali. Francuzi byli nieskuteczni zarówno w ataku, jak i w obronie. Najlepszy bramkarz pierwszej części mistrzostw – Vincent Gerard nie miał wiele do powiedzenia przy celnych rzutach Hiszpanów. Również w ataku, za wyjątkiem Sorhaindo, faworyci głównie pudłowali.
Francuzi zanotowali także długą, trwającą ponad dziesięć minut, serię bez rzuconej bramki, co skrzętnie wykorzystali Hiszpanie. Koncert w bramce dawał Arpad Sterbik, którego Francuzi nie potrafili pokonać nawet z rzutów karnych. Po golu Ferrana Sole, obie ekipy schodziły do szatni przy wyniku 15:9 dla graczy z Półwyspu Iberyjskiego, co stawiało Francuzów pod ścianą.
Ci jednak wcale nie grali lepiej po przerwie. Przeciwnie: to Hiszpanie rozkręcali się z minuty na minutę. Na kwadrans przed końcem prowadzili aż dziewięcioma bramkami (23:14). Na rozegraniu rządził i dzielił Raul Enterrios, który przyćmił asa Francuzów –Nikolę Karabaticia. Ci jednak chcieli walczyć do końca, a ich grę rozruszał trochę młody Romain Lagarde.
REKLAMA
Francuzi zbliżyli się na dystans trzech bramek (23:20) na sześć minut przed końcem meczu. Niedługo potem bramkę, przy której rywale domagali się odgwizdania faulu, zdobył jednak Joan Canellas i Hiszpanie znowu prowadzili czterema golami. Tej przewagi podopieczni Jordiego Ribery już nie zmarnowali. Ostatecznie triumfowali 27:23, awansując do finału mistrzostw Europy po raz drugi z rzędu. Przed dwoma laty w Krakowie ulegli jednak Niemcom, więc w niedzielę powalczą o pierwszy w historii tytuł mistrzów Europy.
Rywala hiszpańskich szczypiornistów wyłoniło starcie odwiecznych rywali. W derbach Skandynawii Dania mierzyła się ze Szwecją. Minimalnie wyżej oceniano przed meczem szanse tych pierwszych. Początek tego meczu był natomiast bardzo wyrównany. Lepiej w mecz weszli jednak Szwedzi, który w czwartej minucie po golu Mattiasa Zachrissona prowadzili 3:1.
Żadna z drużyn długo nie była w stanie odskoczyć drugiej na więcej niż dwie bramki. Grą Duńczyków dyrygował ich lider Mikkel Hansen, który udzielał się także w defensywie. Szwedzi jako zespół wyglądali jednak nieco lepiej zarówno w obronie, jak i w ataku. Po golu Philippa Heningssona wyszli nawet na trzybramkowe prowadzenie (8:5) i o przerwę musiał prosić trener Duńczyków – Nikolai Jakobson.
REKLAMA
Obraz gry nie uległ jednak zmianie, wciąż nieco skuteczniejsi byli Szwedzi, którym pomagała dobra gra w bramce Andreasa Palicki. Duńczycy utrzymywali trzybramkowy kontakt głównie dzięki Hansenowi. Po kolejnym czasie Jakobsona, jego podopieczni zgubili piłkę w ataku i po szybkiej kontrze, gdy do bramki nie zdążył wrócić Jannick Green, przegrywali już 10:15. W szwedzkiej drużynie kapitalnie prezentował się Jim Gottfridsson, popisując się wspaniałymi asystami. W końcówce pierwszej połowy gracze Trzech Koron zaczęli marnować kolejne okazje rzutowe. Udało im się jednak zachować prowadzenie do przerwy, mimo, że w ostatnich dziesięciu minutach pierwszej połowy zdobyli tylko jedną bramkę (16:14).
Duńczycy na drugą część gry wyszli grając w osłabieniu, po karze dla Rene Toft Hansena. Szwedzi rozpoczęli dobrze, powiększając przewagę (19:14). Pierwszą bramkę po przerwie, Duńczycy rzucili dopiero w 37. minucie, po rzucie karnym skutecznie wykonanym przez Mikkela Hansena. Podopieczni Kristjana Andressona grali szybciej i dokładniej od przeciwników. Obydwu drużynom brakowało jednak skuteczności w ofensywie. Szwedzi, podobnie jak w pierwszej połowie, zaliczyli kilkuminutowy zastój w ataku.
Szczypiorniści Trzech Koron przezwyciężyli jednak kryzys i na kwadrans przed końcem mieli trzy bramki przewagi (22:19). Duńczycy nie zamierzali jednak się poddawać i po golu Mortena Olsena zmniejszyli straty do jednego gola (22:21). Ich rywale wyglądali na coraz bardziej zmęczonych, a rozgrywający świetny mecz Palicka nie był w stanie odbijać każdej piłki.
Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu, po kolejnym rzuconym karnym Hansena na tablicy wyników widniał remis (25:25). Obie drużyny wyglądały już na mocno zmęczone, jednak sprawy w swoje ręce wziął Zachrisson, rzucając dwie bramki z rzędu i wyprowadzając Szwecję na dwubramkowe prowadzenie. Rzuty Duńczyków bronił z kolei Palicka. Duńczycy w końcówce rzucili się do ataku i po kontrataku, na sekundę przed końcem, gola na wagę remisu rzucił Lasse Svan Hansen! Wobec wyniku po 28, zawodników czekała dogrywka.
REKLAMA
Tę zaczęli Szwedzi od bramki Linusa Arnessona. Początek dogrywki przebiegał pod znakiem rzucanych na przemian bramek przez obie ekipy, jednak w czwartej minucie Palicka odbił rzut Magnusa Landina. Po pięciu minutach, Szwedzi byli bliżej finału (31:30). Na trzy minuty przed końcem dogrywki, Niklas Ekberg wykorzystał kontratak Szwedów i wyprowadził drużynę na dwubramkowe prowadzenie (33:31). Gracze Trzech Koron nie dali sobie wydrzeć wygranej i, mimo heroicznej postawy Duńczyków, utrzymali prowadzenie do końca. Kapitalne widowisko w hali w Zagrzebiu zakończyło się ostatecznie wynikiem 34:33 po dogrywce.
W niedzielnym finale Szwedzi zmierzą się z Hiszpanami. Mecz o złoty medal można nazwać rewanżem za finał ME sprzed dwudziestu lat. Wtedy lepsi byli Skandynawowie. Jak będzie teraz? Duńczykom i Francuzom pozostanie gra o brąz.
pm
REKLAMA
REKLAMA