Tomasz Sikora: narty mnie nie niosły
Tomasz Sikora zajął zaledwie 29. miejsce w biathlonowym sprincie w Whistler. Z trasy schodził smutny, przybity i wyraźnie zawiedziony.
2010-02-14, 23:52
"Widoczność była minimalna. Gdy podchodziłem do drugiego strzelania na dywanikach była już usypana duża warstwa śniegu i narty ciągle podjeżdżały. Jak zobaczyłem jak się Michael Greis męczy, to wiedziałem, że będzie ciężko" - skomentował.
Mimo wszystko Sikora miał nadzieję, że uda mu się ustabilizować postawę. Nie udało się jednak i wicemistrz olimpijski z Turynu dwa razy spudłował.
"Do tego narty kompletnie mnie nie niosły. Zamiast pomagać zaczęły przeszkadzać. Na zjazdach trzeba było tak samo pracować jak na podbiegach" - dodał.
Na formę Sikora nie narzekał. Zapewniał, że czuje się znakomicie, mimo że musiał oddać w dwóch kontrolach antydopingowych bardzo dużo krwi i dzień wcześniej nie mógł uczestniczyć w oficjalnym treningu. "Czy ja muszę mieć takiego pecha?" - pytał rozgoryczony.
"Ostatnie dni przed startem były dla mnie bardzo ciężkie. W sobotę odebrano mi szanse przygotowania się do biegu. Nie było mnie na treningu, nie strzelałem, nie mogłem przetestować nart. Wszystko przez to, że akurat w tym samym czasie zostałem poproszony na kontrolę" - opowiedział.
Podkreślił jednocześnie, że jest zwolennikiem testów, ale wszystko w rozsądnych rozmiarach.
W drugiej konkurencji - biegu na 12,5 km na dochodzenie, Sikora będzie startował z odległej, 29. pozycji i ze stratą ponad dwóch minut do triumfatora w sprincie Francuza Vincenta Jaya.
"Moje szanse znacznie zmalały. Teraz muszę walczyć na każdym dystansie, żeby dostać się do biegu masowego, w którym wystartuje tylko trzydziestka najlepszych" - podkreślił.
dp
REKLAMA