Mourinho: nie kocham włoskiego futbolu, ale go szanuję
Trener piłkarzy Interu Mediolan Portugalczyk Jose Mourinho przyznał, że nie kocha włoskiego futbolu, ale go szanuje, a jego stosunki z klubem i jego fanami nie mogą być jeszcze lepsze.
2010-05-01, 10:12
Po "zwycięskiej"
przegranej w rewanżowym meczu półfinałowym Ligi Mistrzów z Barceloną
(0:1) i awansie do finału, Mourinho skakał z radości na środku boiska.
Potem "Special One", jak siebie nazywa, wskazał palcem na kibiców
Interu, siedzących na trybunie stadionu Camp Nou.
"Myślałem, że osiągnąłem szczyt emocji razem z fanami Chelsea, ale kibice Interu są lepsi. Jestem zakochany w tym klubie i jego kibicach, ale nie we włoskim futbolu. Szanuję go, ale nie kocham" - powiedział Mourinho.
Przyznając, że awans do finału Ligi Mistrzów z Interem jest najważniejszym momentem jego trenerskiej kariery, Mourinho dodał, że jego stosunki z lokalnymi mediami i rywalami-trenerami były "dziwne" od chwili przybycia do Mediolanu dwa lata temu.
By nie podlegać karze, zjawiał się tylko na obowiązkowych konferencjach prasowych przed meczami w rozgrywkach o europejskie trofea.
W ubiegłym roku wdał się w wymianę ostrych słów z dyrektorem klubu Catania Pietro Lo Monaco, a potem z ówczesnym szkoleniowcem Juventusu Claudio Ranierim. Ostatnio ukarano go grzywną w wysokości 40 000 euro (53 000 dol.) i usunięciem z ławki trenerskiej na trzy mecze za gesty w kierunku arbitra imitujące ręce w kajdankach, gdy dwóch jego graczy zobaczyło czerwone kartki w meczu z Sampdorią Genua.
"To przyjemnie widzieć go tak radosnym. Znaczną część tej radości zawdzięczamy właśnie jemu. Doprowadził nas do finału, teraz zobaczymy jak skończy tę batalię" - powiedział prezes Interu Massimo Moratti.
Prezes porównał Mourinho do legendarnego trenera Interu z lat 60. Argentyńczyka Helenio Herrery. "Dzieli ich 40 lat, ale są bardzo podobni. Obaj to pracoholicy, obaj bardzo wybredni, ale to profesjonaliści w każdym calu. Obaj też oddziałują na piłkarzy swą charyzmą. Jestem mu winny podziękowania, bo przypomina mi czas, gdy byłem młody" - zakończył Moratti, którego ojciec był prezydentem klubu w latach jego świetności.
Inter ma również szanse na piąte z rzędu mistrzostwo kraju. Trzy kolejki przed zakończeniem rozgrywek prowadzi w tabeli, mając dwa punkty przewagi nad Romą.
dp, PAP
"Myślałem, że osiągnąłem szczyt emocji razem z fanami Chelsea, ale kibice Interu są lepsi. Jestem zakochany w tym klubie i jego kibicach, ale nie we włoskim futbolu. Szanuję go, ale nie kocham" - powiedział Mourinho.
Przyznając, że awans do finału Ligi Mistrzów z Interem jest najważniejszym momentem jego trenerskiej kariery, Mourinho dodał, że jego stosunki z lokalnymi mediami i rywalami-trenerami były "dziwne" od chwili przybycia do Mediolanu dwa lata temu.
By nie podlegać karze, zjawiał się tylko na obowiązkowych konferencjach prasowych przed meczami w rozgrywkach o europejskie trofea.
W ubiegłym roku wdał się w wymianę ostrych słów z dyrektorem klubu Catania Pietro Lo Monaco, a potem z ówczesnym szkoleniowcem Juventusu Claudio Ranierim. Ostatnio ukarano go grzywną w wysokości 40 000 euro (53 000 dol.) i usunięciem z ławki trenerskiej na trzy mecze za gesty w kierunku arbitra imitujące ręce w kajdankach, gdy dwóch jego graczy zobaczyło czerwone kartki w meczu z Sampdorią Genua.
"To przyjemnie widzieć go tak radosnym. Znaczną część tej radości zawdzięczamy właśnie jemu. Doprowadził nas do finału, teraz zobaczymy jak skończy tę batalię" - powiedział prezes Interu Massimo Moratti.
Prezes porównał Mourinho do legendarnego trenera Interu z lat 60. Argentyńczyka Helenio Herrery. "Dzieli ich 40 lat, ale są bardzo podobni. Obaj to pracoholicy, obaj bardzo wybredni, ale to profesjonaliści w każdym calu. Obaj też oddziałują na piłkarzy swą charyzmą. Jestem mu winny podziękowania, bo przypomina mi czas, gdy byłem młody" - zakończył Moratti, którego ojciec był prezydentem klubu w latach jego świetności.
Inter ma również szanse na piąte z rzędu mistrzostwo kraju. Trzy kolejki przed zakończeniem rozgrywek prowadzi w tabeli, mając dwa punkty przewagi nad Romą.
dp, PAP
REKLAMA