Ekstraklasa: Śląsk wreszcie zwycięski, Sandecja zmierza w stronę spadku

W niedzielę we Wrocławiu zmierzyły się drużyny, które w tym roku jeszcze w lidze nie wygrały. Czarną serię przerwał Śląsk i oddalił się od strefy spadkowej. Sandecja jest natomiast coraz bliżej pierwszej ligi.

2018-04-15, 20:33

Ekstraklasa: Śląsk wreszcie zwycięski, Sandecja zmierza w stronę spadku

Posłuchaj

Jedyną bramkę zdobył w 1. minucie Mateusz Cholewiak (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Spotkanie fantastycznie rozpoczęło się dla Śląska, który wyszedł na prowadzenie nim minęło 50 sekund. Prawą stroną przedarł się Jakub Kosecki, dograł w pole karne do Michała Chrabka, który nie trafił w piłkę, ale ta trafiła do nadbiegającego Mateusza Cholewiaka. Lewy obrońca gospodarzy huknął od razu z lewej nogi i Michał Gliwa był bez szans.

W tym momencie wszystkie założenia taktyczne Sandecji legły w gruzach, bo nie mając już nic do stracenia została zmuszona do ataku. Goście starali się przejąć inicjatywę i momentami im się to udawało, ale gra toczyła się głównie w środkowej strefie. Było dużo walki, zaangażowania, ale brakowało dokładności.

Mimo to, Sandecja mogła doprowadzić do remisu. Groźnie na bramkę Jakuba Słowika, który rozgrywał setny mecz w ekstraklasie, strzelał Pawlo Ksionz, ale najlepszą okazję miał Damir Sovsic. Po prostopadłym podaniu zawodnik gości znalazł się sam na sam z bramkarzem Śląska, lecz zamiast do siatki trafił w słupek.

Swoje okazje miał też Śląsk. Gliwę sprawdził m.in. Kamil Dankowskim mocnym uderzeniem zza pola karnego, a także Jakub Kosecki po rajdzie niemal przez całe boisko.

REKLAMA

Druga połowa mogła się zacząć, jak cały mecz, od gola dla Śląska. Po mądrym zagraniu bardzo aktywnego w niedzielę Koseckiego w idealnej sytuacji znalazł się Robert Pich. Słowak miał dużo czasu i miejsca, aby przymierzyć dokładnie, ale zamiast tego zdecydował się na szybki strzał i fatalnie przestrzelił.

W przeciwieństwie do pierwszej połowy, to Śląsk po przerwie miał optyczną przewagę. Wrocławianie utrzymywali się przy piłce, atakowali i brakowało tylko skutecznego wykończenia. Goście w tym czasie nie tylko nie potrafili wypracować sobie sytuacji bramkowej, ale nawet przedostać się w pobliże pola karnego gospodarzy.

Emocje zaczęły rosnąć się w ostatnich 20 minutach. Najpierw w polu karnym gości padł Michał Chrapek, ale po wideoweryfikacji sędzia nie dopatrzył się żadnego przewinienie piłkarza rywali. Pomocnik Śląska musiał jednak zejść z boiska, bo uraz okazał się poważny.

REKLAMA

Kilka chwil później wrocławianie grali w dziesiątkę. Sito Riera wślizgiem zaatakował jednego z piłkarzy gości, arbiter odgwizdał przewinienie i pokazał żółtą kartkę zawodnikowi gospodarzy. Ponieważ było to drugie upomnienie Hiszpana, musiał udać się do szatni.

Od tego momentu role na boisku się odwróciły - Sandecja atakowała, a Śląsk się bronił i kradł sekundy. Pomysłem gości na doprowadzenie do remisu było jednak jedynie wstrzeliwanie piłki w pole karne gospodarzy. Kilka razy się mocno w szesnastce zakotłowało, ale to było wszystko na co było stać przyjezdnych. 

Śląsk Wrocław - Sandecja Nowy Sącz 1:0 (1:0)

Bramka: 1:0 Mateusz Cholewiak (1).

REKLAMA

Żółta kartka - Śląsk Wrocław: Sito Riera, Jakub Kosecki. Sandecja Nowy Sącz: Płamen Kraczunow, Maciej Małkowski, Grzegorz Baran. Czerwona kartka za drugą żółtą - Śląsk Wrocław: Sito Riera (72).

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom). Widzów 6 245. (PAP)

Śląsk Wrocław: Jakub Słowik - Kamil Dankowski, Piotr Celeban, Igors Tarasovs, Mateusz Cholewiak - Jakub Kosecki (91. Arkadiusz Piech), Augusto, Michał Chrapek (69. Kamil Vacek), Sito Riera, Robert Pich (88. Dragoljub Srnić) - Marcin Robak.

Sandecja Nowy Sącz: Michał Gliwa - Aleksandru Benga, Dawid Szufryn, Płamen Kraczunow (75. Maciej Małkowski) - Jakub Bartosz, Damir Sovsić, Bartłomiej Kasprzak, Wojciech Trochim (67. Mateusz Cetnarski), Pawlo Ksionz, Patrik Mraz (46. Tomasz Brzyski) - Aleksandyr Kolew.

REKLAMA

ps

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej