Ligoccy na cenzurowanym
Prezes PKOl Piotr Nurowski jest zawiedziony postawą rodziny Ligockich na igrzyskach w Vancouver i oświadczył, że nie mogą liczyć już na jego pomoc.
2010-02-26, 06:01
Snowboard oraz łyżwiarstwo szybkie i figurowe to dyscypliny, na których najbardziej zawiódł się prezes.
Z czterech reprezentantów Polski w snowboardzie aż trzech wywodzi się z jednego drzewa genealogicznego. Michał i Paulina startowali w konkurencji halfpipe, Mateusz Ligocki ścigał się w snowcrossie.
Wszyscy wystąpili fatalnie. Mateusz był czwarty od końca, Michał przedostatni, a Paulina, z którą wiązano największe nadzieje, znalazła się na trzecim od końca miejscu.
Piotr Nurowski oświadczył:
"Mam już pewną nieuczesaną myśl w głowie. Jeżeli rodzina Ligockich w dalszym ciągu chce uprawiać i rozwijać snowboard, to my im nie będziemy przeszkadzać, ale niech robią to na własny koszt. Jak uzyskają dobry wynik to im oddamy pieniądze. Może to jest rozwiązanie? Tak niektóre kraje robią. Chociażby Szwedzi w narciarstwie alpejskim... Spójrzmy na saneczkarzy, czy nawet na bobsleistów. Oni mają równie ciężkie warunki, by się przygotować - Ewelina Staszulonek rewelacja, chłopcy w bobslejowych dwójkach - szesnaste miejsce. Naprawdę zasługują na słowa pochwały, a na pewno nie mają lżej niż snowboardziści".
Prezes PKOl zdumiony był słowami Michała Ligockiego, który wyraził swoją dezaprobatę po krytyce jego dyscypliny sportu przez Nurowskiego.
"Oczywiście, że powiedziałem, iż mam wrażenie, jakoby ich celem było tylko zakwalifikowanie się do igrzysk, a nie walka o najwyższe lokaty. A co ja mam powiedzieć? Mam ich jeszcze po takim występie chwalić?"
Nurowski zaznaczył, że o całej sytuacji zamienił już parę słów z prezesem PZSnow Markiem Królem.
"W związku jest niedobra sytuacja. Z prezesem Królem rozstałem się na lotnisku i mu powiedziałem, że na pewno Ministerstwo Sportu i PKOl nie przejdzie do porządku dziennego nad czymś takim. Abstrahuję już od fatalnych wyników sportowych. To jest najbardziej nieudany występ jaki widziałem. Już myślałem, że gorzej niż cztery lata temu w Turynie nie może być. Okazuje się, że może".
dm
REKLAMA