"Mogłem strzelić gola, a postrącałem... wiewiórki"
Obrońca Marcin Wasilewski w drugiej połowie meczu z Czarnogórą mógł, a nawet powinien strzelić bramkę, ale fatalnie spudłował z rzutu wolnego.
2012-09-08, 09:25
Posłuchaj
Relacja z meczu Czarnogóra - Polska>>>
- Uderzyłem dramatycznie, lepiej nie wspominajmy. Powinienem strzelić w światło bramki i dać golkiperowi szansę popełnienia błędu. Tymczasem ja postrącałem... wiewiórki - zaznaczył 32-letni Wasilewski.
Niespodziewanie obok niego na środku obrony selekcjoner Waldemar Fornalik ustawił Kamila Glika. Wcześniej grali ze sobą niewiele ponad pół godziny. - Czy zagraliśmy solidnie? No nie wiem, przecież straciliśmy dwie bramki, więc jednak czegoś zabrakło. Nie wykonaliśmy zadania w 100 proc., bo Mirko Vucinić strzelił gola. Ale na pewno widać było zaangażowanie, wolę walki - zaznaczuł popularny "Wasyl".
Polski zawodnik był zadowolony z remisu osiągniętego na gorącym - dosłownie i w przeności - boisku w Podgoricy. - Przyjechaliśmy żeby nie przegrać i w miarę dobrze rozpocząć eliminacje MŚ. Zdawaliśmy sobie sprawę jak ciężko gra się tutaj. Widać było jak deprymowany był szczególnie Przemek Tytoń. Kibice rzucali w jego kierunku petardami, kawałkami krzesełek, zapalniczkami - przyznał gracz Anderlechtu Bruksela.
REKLAMA
Remis jak zwycięstwo
Do przerwy biało-czerwoni przegrywali 1:2. Po zmianie stron gola na wagę punktu zdobył rezerwowy Adrian Mierzejewski.
- W przerwie nie mieliśmy nic. Uzyskany w Podgoricy punkt miejmy nadzieję bardzo się przyda w końcowym rozrachunku. Inne zespoły też będą traciły "oczka" w Czarnogórze. Gospodarze przez cztery lata chyba tylko dwa razy przegrali na stadionie Pod Goricom, ostatnio rok temu z Czechami w barażach o Euro - mówił Wasilewski.
Pytany o czerwoną kartkę dla Ludovica Obraniaka, odpowiedział: - Niepotrzebnie dał się sprowokować, chociaż dla mnie sędzia nie powinien pokazywać kartonika w tym kolorze. Arbiter wcześniej dał czerwień jednemu z rywali i jakby szukał okazji do wyrównania - skwitował Wasilewski.
- W lidze belgijskiej nie ma takich incydentów, jest spokojnie. W ogóle to już rzadkość w obecnym futbolu. W następstwie incydentów zamykane są stadiony, kluby i federacja płacą olbrzymie kary. Traci widowisko, bo nie ma widzów, nie ma atmosfery" - zakończył doświadczony zawodnik.
REKLAMA
PAP, mr
REKLAMA