Bundesliga: Robert Lewandowski ma twardy orzech do zgryzienia. Zostać legendą czy szukać nowych wyzwań?

2017-04-23, 16:00

Bundesliga: Robert Lewandowski ma twardy orzech do zgryzienia. Zostać legendą czy szukać nowych wyzwań?
Robert Lewandowski. Foto: CosminIftode / Shutterstock.com

Robert Lewandowski znów jest bohaterem transferowych spekulacji, a w kolejce po niego mają ustawiać się czołowe kluby Europy. Kapitana kadry Polski chciałby u siebie praktycznie każdy, ale opcje snajpera są ograniczone.

Najnowsze doniesienia dotyczące Lewandowskiego płyną z Wysp. Jose Mourinho widzi w Polaku zastępcę Zlatana Ibrahimovicia, który po zakończeniu sezonu może przenieść się do MLS. Szwed w ostatnim meczu z Anderlechtem doznał groźnej kontuzji i czekają go miesiące przerwy i rehabilitacji. To, czy 35-letni zawodnik wróci jeszcze na najwyższy poziom, to kolejna kwestia.

Ile prawdy jest w tych spekulacjach? Prawdopodobnie niewiele, przynajmniej z kilku powodów. "Czerwone Diabły" to w tym momencie zespół, który goni ścisłą czołówkę Premier League. Ma w swoim składzie kilku piłkarzy, na których Mourinho może dopiero budować kandydata do mistrzowskiego tytułu. Ma potężne zaplecze, ale w porównaniu z Bayernem Manchester United wygląda blado. Ostatni tytuł zdobył jeszcze pod wodzą sir Alexa Fergusona w sezonie 2012/13, później zaczęła się droga w dół i nieudolne próby odbudowy potęgi.

Jeśli Robert Lewandowski byłby zainteresowany tym kierunkiem, to przychodziłby jako ktoś, kto ma przywrócić wielkość. I musiałby zacząć działać od razu. Nie miałby jednak żadnej gwarancji, że projekt Mourinho jest czymś, co musi "odpalić". Na pewno jednak miałby status, na jaki zasługuje - gwiazdy numer jeden, ze wszystkimi plusami i minusami takiej sytuacji. Ale spójrzmy prawdzie w oczy - poza pieniędzmi i grą w wyjątkowo medialnej Premier League "Czerwone Diabły" nie mają Polakowi nic do zaoferowania.

Kluczowe pytanie brzmi - czy Lewandowski ma powody, by zmieniać klub?

Transferowy rekord to nie fantazja

Pieniądze nie wydają się najważniejszą kwestią, w Bayernie kapitan biało-czerwonych może poczuć się doceniony, jego kontrakt obowiązuje do 2021 roku. Każdy zespół, który chciałby widzieć go u siebie, musiałby liczyć się z tym, że kwota wywoławcza będzie astronomiczna.

Mówienie w tym kontekście o transferowym rekordzie świata to nie fantazje, tylko rzeczywistość. Jak bardzo prawdopodobna? To już zależy od samego zainteresowanego, wiemy jednak na pewno, że klubów, które mogłyby pozwolić sobie na walkę o Lewandowskiego, jest zaledwie kilka.

Jeśli chodzi o poziom sportowy, Bayern to absolutny światowy top, dla którego liczą się tylko najwyższe cele. Dorobek napastnika już jest imponujący - w Niemczech zgarnął cztery mistrzostwa, dwa puchary kraju, dwa superpuchary, dwa tytuły króla strzelców. Wiadomo jednak, czego brakuje mu w klubowej piłce najbardziej.

Liga Mistrzów zawsze jest o krok, ale pozostaje nieuchwytna. Z Borussią doszedł do finału, ale przegrał z Bayernem. Z monachijczykami odpadał na etapie półfinału, teraz pożegnał się z walką o trofeum już w ćwierćfinale.

Zwycięstwo w najważniejszych klubowych rozgrywkach byłoby ukoronowaniem jego kariery w Niemczech, szczytowym momentem kariery. Czy kolejny sezon, w którym nie udało się wejść na szczyt, spowoduje chęć poszukania nowego wyzwania?

Numer jeden poza zasięgiem

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Lewandowski w Bayernie znalazł się w punkcie, w którym nie ma kogo gonić. Wiadomo, że nawet gdyby chciał zakończyć karierę w Bayernie, nie będzie miał szans na to, by prześcignąć Gerda Mullera, który wbił astronomiczną liczbę 477 bramek dla Bawarczyków. Na drugim miejscu jest Karl-Heinz Rummenigge (204 gole), który pozostaje w zasięgu przy założeniu, że Polak będzie utrzymywał strzelecką formę z ostatnich sezonów. 

Patrząc na dokonania pod bramką rywali, łatwo można zapomnieć o fakcie, że w tej chwili jest dopiero 13. snajperem klubu (106 goli).

Do pierwszej dziesiątki wskoczy pewnie jeszcze w tym sezonie, pierwsza piątka to zadanie na kolejny - o ile oczywiście Lewandowski w ogóle zwraca na to uwagę. Wiadomo jednak, że na boisku żyje dla goli, ma najlepszą po Gerdzie Muellerze (0,88) średnią goli na mecz (0,75). Czy już można nazywać go legendą?

To pojęcie trochę straciło na wartości, używa się go zbyt często. Mueller spędził w Monachium 15 lat, był (nawet jak na obecne standardy) niedorzecznie skuteczny. Polak rozgrywa przy Allianz Arena dopiero swój trzeci sezon, ale już jest uznawany za najlepszego napastnika w najnowszej historii Bayernu. Niemiec strzelał na potęgę, ale był daleki od wirtuozerii - nie chodziło mu o magię, chodziło o gole. Tylko tyle i aż tyle.

W tym stuleciu Bawarczycy mieli wielu snajperów najwyższej klasy, ale kiedy patrzy się na wyczyny Lewandowskiego, schodzą oni na dalszy plan. Elber, Pizarro, Gomes, Makaay - kapitan reprezentacji Polski jest o krok dalej.

Dyskusje dotyczące tego, gdzie w światowym rankingu napastników jest Lewandowski, są cały czas aktualne, mówimy tu jednak o światowej czołówce, garstce zawodników z całego globu.

W kwestii transferu trzeba postawić jedno kluczowe pytanie - dlaczego Lewandowski miałby opuszczać Monachium?

Gra w jednej z najlepszych drużyn świata, jest traktowany jak gwiazda, szanowany na trybunach, współpracuje ze świetnymi specjalistami. Jest ustatkowany, w dodatku czeka na narodziny dziecka - przeprowadzka nie jest w tej chwili czymś, co spędza mu sen z powiek. Rozważania są tylko teoretyczne, a opcje mocno ograniczone.

Tylko najwięksi

Zakładając, że Polak nie będzie chciał obniżać sportowej poprzeczki, możemy ograniczyć możliwy wybór do Realu Madryt, Barcelony, Manchesteru City, Chelsea i PSG. 

Każdy z tych klubów dysponuje bajecznymi pieniędzmi, każdy z nich ma olbrzymie ambicje.

W błękitnej części Manchesteru jest Pep Guardiola, który sprowadzał do drużyny Lewandowskiego. Polak pod wodzą Hiszpana na pewno zrobił duży postęp, wszedł na najwyższy światowy poziom. Były szkoleniowiec Bayernu określił snajpera mianem najbardziej profesjonalnego zawodnika, z którym przyszło mu pracować. Nigdy zresztą nie szczędził mu pochwał.

Czy ta relacja działała w dwie strony? Mimo, że napastnik mówił o kontuzjach, regularnie sprawiających klubowi problemy w końcówkach sezonów, zaznaczył wyraźnie, że pod wodzą tego menedżera każdy z zawodników zanotował progres.

Powrotu do współpracy nie można wykluczyć, ale pierwszy sezon Guardioli w Manchesterze City jest trudny. Nie ma co ukrywać, że kibice liczyli na więcej - obejrzeli kosztowne polowanie na transferowym rynku, kapitalny początek rozgrywek, sporo zmian względem "Obywateli" Manuela Pellegriniego, ale postawa w Premier League i Lidze Mistrzów to jednak rozczarowanie.

Na trofea trzeba poczekać, a Guardiola potrzebuje czasu, by zbudować drużynę, która zawojuje Anglię. Za kilka miesięcy przy Etihad Stadium rozpocznie się czas zmian.

Drugi z angielskich klubów, Chelsea, wygląda na kandydata mocniejszego. Gwarantuje Ligę Mistrzów, charyzmatycznego trenera, stabilizowany skład i styl gry, który na pewno pasowałby Lewandowskiego - środkowy napastnik (w tym wypadku Diego Costa) odgrywa tutaj ogromną rolę. Sporo mówiono o tym, że Hiszpan chciał odejść z "The Blues", ale Lewandowskiego raczej trudno traktować jako zmiennika - piłkarską klasą przebija rywala i wniósłby do Chelsea jakość, której w tej części Londynu nie było od czasu Didiera Drogby.

PSG ze względu na styl, w którym odpadło z Barceloną w 1/8 finału Ligi Mistrzów, wciąż trudno zaliczać do ścisłej elity. Francuzi mają do swojej dyspozycji ogromne pieniądze, przynajmniej kilku piłkarzy z najwyższej półki, których będą w stanie utrzymać, ale po obecnym sezonie można spodziewać się dużych zmian. Ligue 1 to jednak kierunek wątpliwy - liga słabsza niż Bundesliga, której nawet nie warto porównywać jej z Premier League czy Primera Division. Paryżanie w ostatnich latach dominowali na krajowym podwórku w sposób bezdyskusyjny, ale nie potrafiło przełożyć tego na występy w Europie. W punkcie, w którym jest Lewandowski, byłby to krok w tył.

FC Barcelona? Jest wielu piłkarzy, dla których ten klub jest spełnieniem marzeń, uosobieniem najwyższego możliwego poziomu. I dla większości z nich marzeniem pozostaje. Wydaje się, że podobnie będzie w przypadku Lewandowskiego. W większości komentarzy towarzyszącym temu tematowi pojawia się stały argument przeciwko - Lewandowski nie pasuje do stylu "Dumy Katalonii". Czy te opinie są poparte konkretnymi faktami? Niekoniecznie, ale chodzi tu przede wszystkim o "walory estetyczne" jego gry. Barcelona funkcjonuje w świadomości właściwie wszystkich kibiców jako klub grający pięknie, technicznie, z niebywałym polotem. Można powiedzieć, że cały czas jest ona wyznacznikiem jeśli chodzi o efektywność i widowiskowość, ale po tym sezonie zanosi się na duże zmiany. Trio Messi-Suarez-Neymar to jednak formacja ofensywna, która biła rekordy i jest nie do ruszenia. 

A jeśli chodzi o piłkarzy, którzy mają być egzekutorami, trzeba przypomnieć sobie czas, gdy na Camp Nou trafił Zlatan Ibrahimović. Szwed grał rozczarowująco, był w cieniu Leo Messiego, nie dogadywał się z Pepem Guardiolą, nie miał potrzebnej mu swobody. Na to, że ten transfer uznaje się za niewypał, złożyło się wiele czynników, ale na pewno nie każdy piłkarz zdoła dopasować się do specyficznych wymagań "Dumy Katalonii".

Dochodzimy do klubu, który co okienko transferowe wznawia sagę z polskim napastnikiem w jednej z głównych ról. Real Madryt nie rezygnuje łatwo ze swoich transferowych celów, ale w tym przypadku musiał obejść się smakiem. Na Santiago Bernabeu dobrze pamiętają, kiedy kapitan biało-czerwonych w pojedynkę wyrzucił "Królewskich" za burtę Ligi Mistrzów, kiedy to jeszcze w barwach Borussii czterokrotnie wpisał się na listę strzelców. 

Do pierwszego podejścia doszło już wtedy, bez skutku. Pół roku później Real przegapił swój moment, kiedy to Lewandowski był po słowie z Bayernem Monachium. W ubiegłym roku Florentino Perez miał mocno kusić Polaka, jednak ten przedłużył kontrakt z Bayernem i został najlepiej opłacanym piłkarzem Bundesligi, mocno grając przy tym kartą Realu.

Tutaj spokój jest tylko pozorny, i został zaburzony po rewanżowym meczu zespołów w Madrycie w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Guillem Balague, jeden z najbardziej znanych hiszpańskich dziennikarzy, informował o tym, że Cristiano Ronaldo i Sergio Ramos bardzo chcieliby grać z Polakiem, a nie przeciwko niemu.

Spekulacje "podkręciła" jeszcze rozmowa między dwoma napastnikami po ostatnim gwizdku sędziego. 

Źródło: TVP


Ramos i Ronaldo to dwie kluczowe postaci w zespole "Królewskich", które może nie decydują o transferach, ale są osobami, z których zdaniem liczą się właściwie wszyscy w klubie. Także Florentino Perez uciął sobie krótką pogawędkę z zawodnikiem Bayernu i życzył mu udanej reszty sezonu. 

Oczywiście prezes jest tu postacią kluczową, a w dodatku Perez musi szykować się do walki o przedłużenie kadencji. Kibiców przyzwyczaił do tego, że elekcji towarzyszy zakup głośnego nazwiska - tak było w 2000, 2004, 2009 i 2013 roku, kiedy kontrakty podpisywali Luis Figo, Michael Owen, Cristiano Ronaldo i Gareth Bale. Tym razem wszyscy spodziewają się podobnego scenariusza, jednak nie wiadomo, kto będzie "galaktycznym", który padnie łupem "Królewskich".

Biorąc pod uwagę wszystkie elementy, Real wygląda na wybór najlepszy, najbardziej racjonalny i najatrakcyjniejszy. Transfery gwiazd z klubów najwyższej półki zdarzają się rzadko, wielu uważa je w tym momencie za niemożliwe. Jeśli ścisła elita chce kogoś zatrzymać, ma do dyspozycji miliony argumentów. Pozycja Lewandowskiego, który jest zawodnikiem absolutnie kluczowym dla monachijczyków, sprawy nie ułatwia, a by negocjacje zakończyły się sukcesem, będzie musiał zostać spełniony szereg czynników.

Więcej na blogu autora - Krótka Piłka

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

Wróć do strony głównej