Kto bogatemu zabroni? Petrodolary kontra UEFA, czyli śmierć Finansowego Fair Play [KOMENTARZ]

2017-09-07, 13:50

Kto bogatemu zabroni? Petrodolary kontra UEFA, czyli śmierć Finansowego Fair Play [KOMENTARZ]
zdj. ilustracyjne. Foto: shutterstock/ ALDECAstock

Za nami jedno z najciekawszych, najbardziej kontrowersyjnych i rekordowych okien transferowych w historii futbolu. 222 mln euro za Neymara, 180 mln euro za Kyliana Mbappe, 105 mln euro za Ousmane Dembele - to tylko wierzchołek góry lodowej piłkarskich zakupów w tym roku. Jak horrendalne wydatki współgrają z Finanasowym Fair Play UEFA?

UEFA przedstawiła system Financial Fair Play (FFP)  już w 2009 roku, a częściowo zaimplementowano go na Starym Kontynencie już od sezonu 2011/12 (pełne wprowadzenie przepisów od 2015 roku). Dzieło byłego szefa europejskiej federacji piłkarskiej Michela Platiniego miało powstrzymać kluby przed wydawaniem fortun na nowych piłkarzy przy jednoczesnym braku proporcjonalnych wpływów. Celem była więc poprawa gospodarczej i finansowej sytuacji klubów, zwiększającej ich przejrzystość i wiarygodność poprzez zbilansowany budżet.

Powiązany Artykuł

neymar 1200.jpg
Rewolucja na rynku, bicie rekordów i liczne kontrowersje

Założenia twórców FFP były szlachetne. Miały uchronić od bankructwa zespoły, których właściciele przesadzaliby z wydatkami, a potem wycofywaliby się z pompowania wielkich pieniędzy, gdy już znudzi im się futbol albo skończą pieniądze. Takie przypadki oczywiście zdarzały się dość często. Kluby upadały, ogłaszały bankructwo, były budowane od zera, zwykle po zmianie szyldu i grze od najniższych klas rozgrywkowych.

Długi, kryzys i reakcja

UEFA przed wprowadzeniem przepisów Finansowego Fair Play prześwietliła aż 655 europejskich klubów piłkarskich. Okazało się, że aż połowa z nich zanotowała straty w ostatnim roku. Część była w stanie funkcjonować ze względu na pokrywanie deficytu z kieszeni właścicieli, ale już około 20 procent zespołów znajdowała się w tragicznej sytuacji, na skraju bankructwa. Wystarczy wspomnieć, że raport znanej firmy doradczej Deloitte wykazał, iż dług 20 klubów Premier League w sezonie 2008/09 wynosił 3,1 mld funtów. Dodajmy do tego, że w 2010 włoski gigant - AC Milan - notował 70 mln euro rocznej straty, a kluby hiszpańskiej La Liga miały długi na poziomie 2,5 mld funtów. Silne okazały się jedynie fundamenty finansowe francuskiej Ligue 1 i niemieckiej Bundesligi, ale tylko dlatego, że w obu tych ligach wprowadzono wcześniej inne regulacje finansowe, które zmuszały właścicieli do racjonalizowania wydatków.

YouTube/Football Economist

Sytuację na piłkarskim rynku pogarszał jednak jeszcze szalejący kryzys ekonomiczny, który uderzał nie tylko w dochody samych drużyn, ale też biznesy ich właścicieli. To dało UEFA poważny argument za wprowadzeniem ostrych regulacji finansowych na Starym Kontynencie.

Ustalono, że na wydatki złożą się transfery piłkarzy (i wszystko z nimi związane - amortyzacja, opłaty), zarobki piłkarzy i sztabu szkoleniowego oraz wszystkich pracowników klubu, dywidendy i koszty operacyjne (nie wliczono w to wydatków na infrastrukturę, czyli rozbudowę akademii piłkarskich, nowego obiektu, etc.). Z kolei po stronie przychodów były wpływy z biletów, sprzedaży piłkarzy, nagrody pieniężne, sprzedaż praw telewizyjnych, zbycie rzeczowych aktywów trwałych, zyski z inwestycji czy sprzedaż towarów (np. koszulek piłkarskich).

Powiązany Artykuł

Na Spalonym.jpg
Dział Opinii

Co się stało z "dzieckiem" Platiniego po 8 latach od wymyślenia FFP? Jedno jest pewne - narosło wokół niego wiele kontrowersji. Pierwszy zarzut to utrzymanie status quo na szczycie piłkarskiej piramidy. Duże kluby zarabiają więcej - mogą wydawać więcej, poszerzając różnicę między maluczkimi, których w myśl zasad systemu UEFA nie może wywindować na szczyt super bogaty właściciel. Oczywiście w teorii, bo tu pojawia się kolejny argument przeciwko FFP, czyli obchodzenie przepisów na różne sposoby.

Wystarczy, że bogaty właściciel wykupi prawa do nazwy stadionu, czy lożę biznesową za kolosalnie zawyżone pieniądze - w ten sposób sztucznie zawyżając zyski klubu poprzez fasadowe spółki, czy inwestorów związanych z jego biznesem. Jest wykazany dochód, choć pieniądze nie zmieniły właściciela. Unia Europejskich Związków Piłkarskich może oczywiście interweniować w takich przypadkach - wszczynać śledztwo, ale nie zmienia to faktu, że regulacje Finansowego Fair Play są podziurawione lukami prawnymi niczym ser szwajcarski.

Kto bogatemu zabroni?

Od samego początku UEFA musiała karać kluby za złamanie FFP. W sezonie 2013/14 zasilane arabskimi petrodolarami zespoły - Paris Saint-Germain i Manchesteru City - otrzymały każdy po grzywnie w wysokości 60 mln euro (40 mln euro w zawieszeniu), a ich skład na rozgrywki w danym roku został karnie zredukowany do 21 piłkarzy (zamiast 25). UEFA w swoim arsenale ma jednak nie tylko kary finansowe. Najostrzejszą jest możliwość wyrzucenia klubu z rozgrywek Ligi Mistrzów czy Ligi Europy. Z tym, że z tej sankcji jeszcze ani razu nie skorzystano i raczej ciężko sobie wyobrazić, że zostanie zastosowana.

YouTube/ESPN UK 

Nie odstrasza to więc bogatych właścicieli, którzy nie oglądają się na budżet, mając na uwadze jedynie sukces na boisku. Obchodzenie FFP jest już tak bezczelne, że najdroższy transfer świata - przejście latem Neymara z FC Barcelony do Paris Saint-Germain za 222 mln euro (taką kwotę miał wpisaną w klauzulę wykupu swojego kontraktu z klubu) nie zostało oficjalnie wpisane w wydatki drużyny z Paryża, gdyż 25-letni Brazylijczyk otrzymał pieniądze na odejście z Camp Nou prywatnie od arabskiego inwestora PSG. Oficjalnie za promocję mundialu 2022 w Katarze.

PSG dokonało też drugiego najdroższego w historii futbolu transferu. Tym razem sprowadzając Kyliana Mbappe z AS Monaco za 180 mln euro. Jednak i ta kwota nie zostanie wpisana po stronie strat za ten sezon. Paryżanie oficjalnie jedynie wypożyczyli 18-letniego francuskiego skrzydłowego, a wykupić mają go dopiero w przyszłym roku.

Pieniędzy na transfery nie szczędzi też Manchester City - klub napędzany przez szejków z Abu Dhabi. Dwóch piłkarzy z AS Monaco - Benjamin Mendy i Bernardo Silva zakupiono za ponad 100 mln euro. Do tego doszedł transfer Kyle'a Walkera z Tottenhamu Hotspur za ponad 60 mln euro. Łącznie klub z Etihad Stadium wydał w ostatnim okienku około 250 mln euro. Jaka spotkała go za to kara ze strony UEFA? Żadna. I to mimo nacisków ze strony władz hiszpańskiej La Liga. Śledztwo w tej sprawie nawet nie ruszyło.

Śledztwem objęto za to PSG, choć wicemistrzowie Francji są dość pewni swojej niewinności, pomimo oburzenia ze strony innych przedstawicieli piłkarskich władz.

- Złapaliśmy ich sikających do łóżka, czy też do basenu. Neymar wszedł na trampolinę i nasikał. Tak nie może być... nie możemy na to pozwolić - mówił o transakcjach PSG tego lata szef La Liga Javier Tebas podczas światowego konwentu Soccerex.

Prezes klubu z Parc des Princes Nasser Al-Khelaifi jest jednak przekonany o legalności swoich działań. - Jesteśmy pewni swego odnośnie śledztwa UEFA. Działamy w pełni przejrzyście. Z przyjemnością przyjmiemy śledczych w naszych biurach. Nie mamy nic do ukrycia - oświadczył na konferencji prasowej.

FFP bez szans na sukces?

Czy więc idea FFP kompletnie umarła? Czy tylko część klubów stosuje się do niej, a inne - przy mocy kruczków prawnych - migają się od regulacji finansowych? Szef projektu - Andrea Traverso - twierdzi oczywiście, że zapisy wciąż są żywe.

- Oczywiście, że FFP nie umarło i na pewno będziemy wzmacniać zapisy w przyszłości - zapewnił. Jako przykład na działanie regulacji podał niedawną karę dla portugalskiego FC Porto (700 tys. euro grzywny i redukcja składu do 22 zamiast 25 piłkarzy). Nikogo chyba jednak nie przekonują sankcje nałożone na europejskiego średniaka, jakimi obecnie jest FC Porto. Szczególnie, gdy ostrych kar unika, niemal jawnie kpiący sobie z Finansowego Fair Play, Manchester City.

Powiązany Artykuł

Marcin Nowak.jpg
Marcin Nowak - Blog Na Spalonym

FPP miało chronić europejskie klubu przed finansową zapaścią. Jednak w jaki sposób można zabronić miliarderom z Kataru, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Rosji, czy Chin wydawania swoich fortun na dyscyplinę sportową i klub sportowy, który jest bliski ich sercu?

Jasne - poszerza to podział między gigantami futbolu, a resztą świata. Oczywiście psuje rynek transferowy i rodzi nawet moralne kontrowersje (222 mln euro za jednego piłkarza, choć wielce utalentowanego, wydaje się kwotą mocną przesadzoną), ale jest niczym innym, jak wydawaniem swoich pieniędzy na swoją - jak najbardziej legalną - zachciankę. Czemu UEFA miałaby więc tę zachciankę odbierać bogatym szejkom czy magnatom zza naszej wschodniej granicy?

Brak wiary w wolny rynek jest brakiem wiary w wolność

Trzeba sobie też szczerze powiedzieć - UEFA jest przede wszystkim międzynarodową organizacją zrzeszającą europejskie federacje piłkarskie w celu prowadzenia różnych rozgrywek piłkarskich, przestrzegania przepisów gry. Nie jest żandarmem, który może zamykać w więzieniu właścicieli, którzy mają ochotę kupić za x mln euro piłkarza do swojej drużyny. Dlatego może powinna wrócić do swoich podstawowych celów, z którymi łączy się rozwój futbolu? A wydaje mi się, że nic tak bardzo nie rozwija dyscypliny sportowej, jak inwestowanie w nią coraz większych funduszy, czy to się nam podoba, czy nie. Rozgrywki amatorskie mamy za sobą. Teraz większość klubów piłkarskich działa, jak profesjonalne firmy i jest to zwykle zasługa właściciela drużyny, który inwestuje swój czas i środki w ich progres.

A więc może dajmy klubom ryzykować na własny koszt? Jeśli ryzyko się im nie opłaci, inwestor okaże się oszustem, znudzi mu się "klub-zabawka", same poniosą tego konsekwencje. Jeśli jednak w Paryżu czy Manchesterze ktoś chce tworzyć nowe piłkarskie imperium galaktyczne, to jest to tylko i wyłącznie jego sprawa, która wyjdzie raczej na dobre całej dyscyplinie, a już na pewno emocjom na szczycie rozgrywek np. Ligi Mistrzów.

Zdaję sobie sprawę, że intencje UEFA były szlachetne. Ale od początku zbudowane zostały na błędnych założeniach, z wieloma dziurami w przepisach, by w jakikolwiek sposób wpłynąć na właścicieli. Sam fakt wprowadzenia tak niedopracowanych i tak naprawdę bardzo ciężko egzekwowanych przepisów - jest ostatecznym gwoździem do trumny Finansowego Fair Play. Co do przejrzystości i kondycji finansowej klubów - należy chyba te sprawy pozostawić krajowym federacjom i wolnemu rynkowi. On najlepiej zweryfikuje, które kluby będą długofalowo się rozwijały, a które i tak czeka bankructwo i budowanie wszystkiego od nowa. Jak mówił słynny ekonomista Milton Friedman: "Brak wiary w wolny rynek jest brakiem wiary w wolność".

Więcej na blogu autora - Na Spalonym.

Marcin Nowak, PolskieRadio.pl

Polecane

Wróć do strony głównej