PŚ w skokach: mały błąd Kamila Stocha, który kosztował bardzo dużo
Kibice w Zakopanem mieli nadzieję na piąte zwycięstwo Kamila Stocha w historii konkursów na Wielkiej Krokwi, ale lider kadry niedzielny konkurs indywidualny zakończył dopiero na 38. miejscu.
2018-01-28, 19:56
Warunki na skoczni przez cały czas były loteryjne. Istniało nawet ryzyko, że zawodów nie uda się przeprowadzić. Ostatecznie udało się rozegrać dwie serie, ale Kamil Stoch "wyciągnął zły los" i skoczył tylko w jednej. Uzyskał tylko 108,5 m, ale nie obwiniał za wszystko niełaskawej aury.
- Zawsze staram się szukać błędu najpierw u siebie i wydaje mi się, że go popełniłem. Ten skok był trochę spóźniony. Po wyjściu z progu dostałem dużo powietrza, ale później nie było go wcale i wytraciłem całą prędkość. Przy tych warunkach trzeba było dzisiaj skoczyć naprawdę bardzo dobry skok, praktycznie bezbłędny, a ja ten błąd mały popełniłem i kosztował naprawdę dużo - mówił po swojej próbie.
Po pierwszej serii na prowadzeniu był jego przyjaciel Stefan Hula. Stoch liczył, że miejsce na podium nieco osłodzi gorycz porażki.
- Trzymam kciuki, zobaczymy co się wydarzy, ale nic nie mówię, nie chcę nic zapeszać - twierdził. Ostatecznie Hula zajął jednak czwarte miejsce.
REKLAMA
Podwójny mistrz olimpijski jest świadomy swojej wartości i nie spuścił głowy po swoim słabszym skoku.
- Nic się nie stało, świat mi się nie zawalił. Jestem zdrowy, dalej mam dwie nogi i w dalszym ciągu mogę robić to, co uwielbiam. W przyszłym tygodniu są następne zawody - przekonywał Stoch.
Żałował tylko, że nie mógł dać większej radości kibicom. - Szkoda, że nie mogłem oddać dzisiaj dwóch skoków przed tymi kibicami, ale i tak im dziękuję z całego serca. Są fantastyczni i zawsze nas wspierają. Nawet teraz do mnie machają - zakończyła "Rakieta z Zębu".
bor
REKLAMA
REKLAMA