Niewygodna książka

2008-06-20, 15:18

Niewygodna książka

Po publikacji IPN Lech Wałęsa dla jednych pozostanie bohaterem, który obalił komunizm, dla innych stanie się zdrajcą, donoszącym na swoich kolegów.

Po publikacji IPN Lech Wałęsa dla jednych pozostanie bohaterem, który obalił komunizm, dla innych stanie się zdrajcą, donoszącym na swoich kolegów.

Wydana przez Instytut Pamięci Narodowej, książka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" jest niewygodna zarówno dla byłego prezydenta, jak i całej rzeszy jego obrońców, którzy jeszcze przed jej wydaniem i zapoznaniem się z wnioskami wystawili mu świadectwo prawości.

Współpracował, tuszował

Książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka opisuje dokumenty świadczące o współpracy Lecha Wałęsy z SB w latach 70. oraz wykorzystywaniu przez niego urzędu do tuszowania i dekompletowania materiałów zgromadzonych na jego temat. W sposób oczywisty twierdzenia te musiały wywołać oburzenie byłego prezydenta. Lata temu zdecydował on, że będzie brnął w zaparte w kwestii swojej przeszłości. Podkreślając zasługi dla obalenia komunizmu w Polsce, zbijał wszelkie pytania i wątpliwości dotyczące swojej przeszłości. Próby badania kontaktów Wałęsy z SB w latach 70. kończyły się zawsze panicznym atakiem ze strony byłego prezydenta, który oburzał się, że „osobie o takiej pozycji” ktoś śmie zadawać niewygodne pytania. Do powszechnego oburzenia chętnie dołączały się „autorytety”, które wyrażały swój moralny sprzeciw wobec „niszczenia legendy Solidarności”, człowieka, „który zniszczył komunizm w Polsce”. Swoją taktykę Wałęsa kontynuuje obecnie, gdy IPN zdecydował się na wydanie pierwszej książki obszernie traktującej o ciemniejszych stronach biografii Lecha Wałęsy. Ostro zaatakował on jej autorów, mówiąc, że niszczą go, wykonując plan SB, że są „nawiedzeni’, „mali” i „głupi”. Zagroził procesami wszystkim, którzy powtarzają, że współpracował z SB. Widać prezydent hołduje zasadzie, że najlepszą obroną jest atak. Szkoda tylko, że była głowa państwa atak prowadzi na tak niskim poziomie.

Kim jest "Bolek"

Linię obrony, polegającą na atakowaniu wszystkich, prezydent uzupełnił próbami udowadniania, że „Bolek” to nie on. Robi to jednak w sposób co najmniej dziwny. Najpierw tłumaczył bowiem, że „Bolek” to inny TW, którego on za chwile zdekonspiruje, co jednak do tej pory się nie stało. Ostatnio natomiast przyznał w wywiadzie, że TW „Bolek” to jednak nie inny współpracownik a podsłuch, który został mu założony w mieszkaniu i, z którego SB spisywała rozmowy. - Bolek to podsłuch, fałszywki i akcja przeciwko mnie – przyznał w rozmowie telewizyjnej. Dodał jednocześnie, że nie podpisał zgody na współpracę z SB, bo „był za słaby” i bezpieka nie chciała go zwerbować. - Mały robotnik, ot wszystko - mówił. Nie wyjaśnił jednak, dlaczego ten „mały robotnik” miałby zasłużyć na całą akcję bezpieki przeciwko sobie. Według Wałęsy, wspomniane przez historyków IPN raporty pisane przez „Bolka”, to nic innego, jak spisane rozmowy z jego podsłuchów. Nie trudno nie zauważyć, że tłumaczenie byłego prezydent nie trzyma się kupy i poddaje w poważną wątpliwość jego wiarygodność. Niezrozumiałą niekonsekwencję w linii jego obrony widać także w odniesieniu do tej części książki, która dotyczy lat 90. Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk opisali w niej dekompletowanie przez prezydenta materiałów SB na swój temat. Wałęsa miał wykorzystać urząd do wyprowadzenia części dokumentów jego dotyczących. Były prezydent zaznaczył początkowo, że dokumentów na swój temat nigdy nie widział, potem, że jednak widział, z ciekawości. - Kiedy rozpętali tę histerię, Macierewicz i spółka, byłem ciekaw o co im właściwie chodzi i rzeczywiście poprosiłem o akta – mówił. Jednak ostatnia wersja byłego prezydenta to chęć ochrony jego intymności. Wałęsa stwierdził bowiem, że SB zainstalowała mu kamerę w sypialni i musiał zobaczyć, czy w jego teczce nie ma materiałów dotyczących jego figli z żoną.

Historycy IPNu napisali także, że przywódca „Solidarności” w latach 90. miał promować byłych Esbeków w gdańskim UOPie. Mieli oni niszczyć materiały dotyczące byłej głowy państwa. Wałęsa, tłumacząc, dlaczego promował zatrudnianie w UOP byłych Esbeków, przyznał, że w bezpiece „byli ludzie, którzy też sympatyzowali z Solidarnością”. Dodał, że Ci, których on promował, należeli do tej właśnie grupy.

Powszechna konsternacja

Reakcja Lecha Wałęsy na książkę IPNu była łatwa do przewidzenia. Od lat zachowuje się on, jak ktoś stojący tyłem do pożaru i krzyczący: „spokojnie, spokojnie nic się nie pali”. Im większy dym wydobywa się zza jego pleców i im więcej osób widzi co się tam naprawdę dzieje, tym głośniej krzyczy. Publikacja Cenckiewicza i Gontarczyka musiała więc wywołać bardzo głośną i pełną furii reakcję byłego prezydenta. Postawiła ona także w bardzo kłopotliwej sytuacji tych, którzy włączyli się w medialną burzę, jaka wybuchła jeszcze przed jej publikacją i wystosowali pełen oburzenia apel popierający Wałęsę. Napisali w nim, że historycy IPN „gwałcą prawdę i naruszają fundamentalne zasady etyczne. Szkodzą Polsce. Wyrażamy Lechowi Wałęsie nasz najwyższy szacunek, zaufanie i solidarność. Zwracamy się do wszystkich obywateli o przeciwstawienie się wymierzonej przeciwko Lechowi Wałęsie kampanii nienawiści i zniesławień, która niszczy polską pamięć narodową”. Pod tym tekstem podpisały się m.in. takie postaci jak Władysław Bartoszewski, Andrzej Celiński, Jerzy Buzek, Bronisław Geremek, Adam Michnik, Wisława Szymborska, Andrzej Wajda, Bogdan Lis, Helena Łuczywo i Tadeusz Mazowiecki. Postanowili oni zabrać głos w sprawie, choć ani nie czytali książki, ani nawet nie znali w założeniach jej treści. Doszli oni jednak do wniosku, że są w Polsce ludzie, o których można pisać tylko w superlatywach a ciemne strony ich życiorysu nie powinny nikogo interesować. Teraz jednak, gdy okazało się, że historycy zajęli się nie tylko kwestią współpracy Wałęsy z SB w latach 70., ale także wykorzystywaniem urzędu prezydenta do prywatnych celów i kradzieżą dokumentów, milczą. Najnowsza książka IPNu w kłopotliwej sytuacji stawia także polityków Platformy Obywatelskiej. Większość z nich nabrała wody w usta i stara się nie wypowiadać na temat publikacji. Premier Donald Tusk powiedział, że tez zawartych w książce nie podziela, ale nie wolno zakazywać pracy naukowej i formułowania swoich osądów nikomu. Z kolei Konstanty Miodowicz oraz Paweł Graś postanowili sprawdzić, czy autorzy książki mieli prawo oglądać materiały UOPu z lat 90. Wygląda na to, że chcą w ten sposób odwrócić uwagę od dokumentów opisanych w publikacji. Konsternacja w szeregach partii rządzącej wynika z faktu, iż ugrupowanie Tuska zrobiło z Lecha Wałęsy swojego patrona i promotora. Prawdopodobnie nie wiedzą, jak się zachować, gdy okazało się, że ich promotor nie jest tak nieskazitelny jak się im zdawało.

Publikacja Instytutu Pamięci Narodowej, wbrew medialnemu przekazowi, nie ujmuje niczego Lechowi Wałęsie. Pokazuje wielowymiarowość jego postaci i nieznaną dotąd, ciemniejszą stronę jego życiorysu. Historycy w swojej pracy nie negują zasług Lecha Wałęsy w walce z komunizmem w Polsce. Pierwszym skutkiem dzieła wydanego przez IPN jest rozpoczęta już dyskusja na temat przeszłości byłego prezydenta. Mam nadzieję, że pomoże ona większej rzeszy Polaków wyrobić sobie własne zdanie na jego temat. Dla jednych pozostanie on bohaterem, który obalił komunizm, dla innych stanie się zdrajcą, donoszącym na swoich kolegów i wykorzystującym najważniejszy urząd w państwie dla swoich celów. Jedno jest jednak pewne, Wałęsa już nie będzie stał na piedestale niedostępnym dla zwykłych śmiertelników. Przestanie być osobą, o której nie można powiedzieć nic niekorzystnego, osobą, stojąca ponad społeczeństwem, której przeszłość jest tematem tabu. Patrząc na tok dyskusji, jaka przetacza się przez polskie media, był to z resztą temat tabu tylko dla zwykłych śmiertelników, zaś przeszłość prezydenta była doskonale znana elitom politycznym, a prawda o niej leży ponoć w „sejfie” u Bogdana Borusewicza.

Stanisław Żaryn

Zobacz film "Plusy dodatnie, plusy ujemne" o Lechu Wałęsie:

 

 

Przeczytaj także:

Lech Wałęsa zacierał ślady „Bolka”

Rozmowa ze Sławomirem Cenckiewiczem, jednym z autorów książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”.

Polecane

Wróć do strony głównej