Szczytowa porażka

Retoryka i działanie rosyjskich przywódców przypomina III Rzeszę sprzed II wojny światowej.

2008-09-02, 15:34

Szczytowa porażka

Retoryka i działanie rosyjskich przywódców przypomina III Rzeszę sprzed II wojny światowej.

W. Putin, D. Miedwiediew, źr. kremlin.ru

Mimo umiarkowanie pozytywnych opinii polskich władz, szczytu Unii Europejskiej nie można nazwać sukcesem. Wspólnota pokazała wprawdzie, że umie się jednoczyć. Wyszła jednak na tchórza, który ignoruje zagrażającego mu chuligana, mając nadzieje, że sam zniknie.

Słowa pełnych oburzenia europejskich tuzów polityki niepoparte sankcjami ekonomicznymi dla Rosji, prawdopodobnie nie zrobią żadnego wrażenia na Miedwiediewie i Putinie. Wywołując wojnę w Gruzji pogwałcili oni międzynarodowe prawo, obyczaje, a nie wycofując z niej swych wojsk podpisane przez siebie porozumienie zaproponowane przez Nikolasa Sarkozy’ego. Od początku agresji na Osetię i Abchazję, Moskwę krytykują Stany Zjednoczone oraz część krajów Starego Kontynentu. Wątpliwe jest, by dodatkowe słowa oburzenia – nawet wypowiadane przez zjednoczone „europejskie usta” – wprawiły w przerażenie prezydenta i premiera Federacji Rosyjskiej. Ich zachowanie świadczy dobitnie o tym, że nie przejmują się oni opinią międzynarodową i chcą prowokować Zachód. Retoryka i działanie rosyjskich przywódców przypomina III Rzeszę sprzed II wojny światowej. Jej przywódcy także testowali cierpliwość partnerów europejskich, łamiąc kolejne międzynarodowe porozumienia i zajmując sąsiednie kraje. Brak stanowczej reakcji opinii międzynarodowej doprowadził wtedy do nadmiernego wzrostu potęgi Hitlera, która umożliwiła mu zajęcie większości terytorium Europy w 1941 roku. Europa jeszcze przed 1939 rokiem powinna dać Rzeszy do zrozumienia, że nie godzi się na łamanie zapisów traktatów. Jeśli to by nie poskutkowało, sama powinna wypowiedzieć wojnę Hitlerowi. Podobnie dziś Unia Europejska zamiast mówić, powinna działać. Wejście w konflikt z Rosją mogło by wiązać się oczywiście z dużymi niedogodnościami dla mieszkańców Europy. Wprowadzenie sankcji ekonomicznych w najgorszym wariancie skutkowałoby zawieszeniem dostaw surowców energetycznych do Europy. Jednak jest to broń obosieczna. Jeśli Moskwa zawiesiłaby dostawy gazu i ropy na Zachód, przerwany zostałby także potok pieniędzy płynący na Wschód. A Rosja go potrzebuje. Przychody uzyskane ze sprzedaży rożnych towarów do Unii Europejskiej stanowią aż 70 procent rosyjskiego eksportu. Na dłuższą metę zawieszenie sprzedaży surowców energetycznych z Rosji do krajów UE byłoby więc dużo groźniejsze dla państwa rządzącego przez duet Miedwiediew-Putin.

Mimo tego przywódcy państw UE nie zdecydowali się na konfrontację. Unia zamiast zlikwidować przyczynę wojny w Gruzji, czyli osłabić imperialne zapędy Rosji, postanowiła naprawiać to, co Kreml na Kaukazie zniszczył. Zdecydowała o pomocy dla zniszczonych przez rosyjskich żołnierzy terenów. Przypomina to pomaganie molestowanej przez ojca dziewczynce poprzez zakup nowej sukienki, gdy stara została zniszczona w jednej z seksualnych napaści.

REKLAMA

Przywódcom krajów Unii wydaje się, że są bliżsi rozwiązania sytuacji na Kaukazie. Jednak de facto prawdopodobnie opóźnili tylko konfrontację z Kremlem, którego działania nie spotkały się jak dotąd z jasnym i twardym stanowiskiem popartym rzeczywistym działaniem opinii międzynarodowej. Wnioski ze szczytu Wspólnoty być może zachęcą Rosję do kolejnych aktów agresji, tym razem np. na Ukrainę. Jej przywódcy mogą bowiem dojść do wniosku, że w tym przypadku Unia Europejska znów ograniczy się do wyrazów oburzenia i przemyślenia stosunków UE-Rosja, a potem sypnie groszem, by naprawić zniszczenia powstałe w wyniku „ochraniania rosyjskich obywateli”. Unia Europejska, zamiast dyskutować o stanowisku wobec agresji Rosji na Gruzję, powinna jak najszybciej pozyskać surowce energetyczne z nierosyjskiego źródła i rozpocząć konfrontację z Moskwą, nakładając na nią ekonomiczne sankcje. Tylko uderzenie po kieszeniach rosyjskich gigantów paliwowych a co za tym idzie w całą rosyjską gospodarkę będzie skutecznym narzędziem nacisku na Kreml.

Stanisław Żaryn

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej