Czy bliskowschodnie monarchie mogą spać spokojnie?
Eksperci podkreślają, że trudno jest obecnie przewidzieć, czy antyrządowe demonstracje na taką skalę jak w Tunezji czy w Egipcie rozleją się na inne kraje Bliskiego Wschodu.
2011-02-01, 14:56
Posłuchaj
Specjaliści podkreślają, że podobny scenariusz jak w Kairze czy Tunisie może powtórzyć się w Jemenie. Jest to bowiem bardzo biedne i niestabilne państwo.
Wieloletni korespondent w krajach Afryki Północnej, dziennikarz Polskiego Radia Mariusz Borkowski podkreśla, że najmniej prawdopodobne są rewolucje w Jordanii i w Arabii Saudyjskiej. Opozycja musiałaby bowiem obalić wpływowe monarchie. - W Arabii Saudyjskiej specjalnie trenowana gwardia narodowa nie dopuści do tego typu incydentów, a i Amerykanie nie dopuszczą, by dynastia saudyjska się zawaliła. W Jordanii podobnie - król jest zbyt wpływowy i ma do dyspozycji gwardię beduińską, która wystąpi z całą stanowczością - dodał Mariusz Borkowski.
Beata Wojna z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych mówi w rozmowie z Polskim Radiem, że mało prawdopodobne są rewolucje w Maroku i Jordanii. W tych krajach dochodzi do demonstracji, ale nie są one wymierzone we władze tych państw. - Są to protesty popierające zmiany w Egipcie czy Tunezji, ale nie są one skierowane przeciwko władzy. Nie można jednak wykluczyć, że gdyby sytuacja w Egipcie się przedłużała, to dojdzie do eskalacji w pozostałych krajach - dodaje ekspertka.
Antyrządowe protesty przetaczają się także przez Sudan. Manifestacje organizowane są tam głównie przez studentów. Eksperci zwracają jednak uwagę, że w przypadku Sudanu złość mieszkańców jest efektem niedawnego referendum w którym mieszkańcy chrześcijańskiego południa opowiedzieli się za odłączeniem od reszty kraju.
REKLAMA
rr
REKLAMA