Czekają nas ciężkie czasy? Wszystko w rękach rządu
Rząd nawet po wyborczym zwycięstwie Bronisława Komorowskiego nie spieszy się z wprowadzaniem niezbędnych reform.
2010-07-06, 07:24
Rząd nawet po wyborczym zwycięstwie Bronisława Komorowskiego nie spieszy się z wprowadzaniem niezbędnych reform - ocenia "Dziennik Gazeta Prawna". Dziurę budżetową ma załatać wzrost gospodarczy.
Ekonomiści przestrzegają jednak: jeśli tempo wzrostu będzie zbyt niskie, czekają nas naprawdę ciężkie czasy. 4,5 procent w 2011 roku, 4 procent w 2012 roku - tak według rządu ma się rozwijać gospodarka w najbliższych latach. Jeśli te szacunki okażą się prawdziwe, mamy szansę obniżyć deficyt budżetowy do 3 procent PKB za dwa lata, unikając radykalnych reform i cięć.
"Jeżeli rządowe prognozy się nie sprawdzą, budżet czeka twarde lądowanie" - prognozuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Zdaniem gazety, trzeba będzie znaleźć 60 - 70 miliardów złotych rocznie. Według rozmówców gazety, na celowniku rządu znajdzie się reforma becikowego i odebranie ulgi na wychowanie dzieci najbogatszym. To mogłoby dać około 3 miliardów złotych. Kolejnych kilkanaście miliardów przyniesie powrót do wyższej stawki rentowej, którą obniżyła Zyta Gilowska w 2007 roku. 15 miliardów złotych rocznie dałaby radykalna, powiązana z dużymi zwolnieniami reforma administracji.
Rząd może również zostać zmuszony do zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, a nawet podniesienia go wzorem Niemiec do 67 lat.
Te wszystkie posunięcia mają zahamować przyrost polskiego długu-podkreśla gazeta. Co jeżeli nie zostaną wprowadzone w życie, a tempo naszego wzrostu będzie słabe? Zdaniem Krzysztofa Rybińskiego z SGH, Polska straci wiarygodność kredytową, odsetki od obsługi długu pójdą w górę i zacznie się spirala przyrostu zadłużenia.
REKLAMA
kh
REKLAMA