Zeznania świadka: PO kupowała głosy
Sprawą kupowania głosów w Wałbrzychu zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Świdnicy - pisze Gazeta Wyborcza.
2010-12-17, 08:55
Śledztwo zdecydowała się wszcząć po tym, jak materiał dokumentujący cały proceder przekazali jej agenci wrocławskiej delegatury CBA. Po otrzymanych doniesieniach 21 listopada i 5 grudnia dyskretnie obserwowali oni wybory w tym mieście.
Jak udało się nieoficjalnie ustalić, „Gazecie” w środę do prokuratury zgłosił się mężczyzna, który twierdzi, że podczas wyborów pełnił rolę pośrednika w kupowaniu głosów. Bardzo dokładnie wyjaśnił śledczym, jak to wyglądało.
Robert S. był członkiem jednej z kilkunastu dwuosobowych grup, które podczas I i II tury wyborów jeździły po najbiedniejszych dzielnicach miasta i w zamian za pieniądze namawiały do głosowania na kandydatów PO. Przed pierwszą turą przez pośrednika otrzymał 2 tys. zł z poleceniem kupowania głosów na Stefanosa Ewangielu, Piotra Głąba i walczącego o reelekcję prezydenta Piotra Kruczkowskiego. Jak twierdzi, kupił ich około 200. W zamian za dobrze wykonane zadanie dostał 900 zł i obietnicę zatrudnienia w Wałbrzyskim Związku Wodociągów i Kanalizacji (WZWiK).
"W pewnym momencie nas wyproszono"
Sytuacja powtórzyła się 5 grudnia, kiedy w drugiej turze wyborów prezydenckich Kruczkowski walczył z niezależnym kandydatem Mirosławem Lubińskim. Lubiński, choć pierwszą turę wygrał, w drugiej przegrał różnicą zaledwie 325 głosów. Robert S. twierdzi, że on sam w trakcie drugiej tury kupił dla prezydenta kolejnych 200 głosów, a oprócz niego robiło to kilkanaście innych osób. Gdy jednak upomniał się o zatrudnienie w WZWiK, spotkał się z odmową.
REKLAMA
Z zeznań Roberta S. wynika, że sprawa kupowania głosów omawiana miała być na zamkniętym spotkaniu działaczy Platformy Obywatelskiej, które odbyło się na tydzień przed wyborami w hali wałbrzyskiego OSiR. - To było spotkanie towarzyskie, takie z alkoholem. Kruczkowski i inni politycy PO siedzieli we własnym gronie. W pewnym momencie nas wyproszono, a potem tylko poinstruowano, co mamy robić w czasie wyborów - mówi Robert S.
"W Platformie nikt nie wpadłby na taki pomysł"
Ewangielu nie chciał skomentować sprawy. Piotr Kruczkowski od sprawy kupowania głosów się odcina. Twierdzi, że na żadnym spotkaniu w OSiR nie był. Tym, którzy twierdzą inaczej, grozi procesem. - Przed wyborami rzeczywiście pojawiały się sygnały, że może dochodzić do próby handlowania głosami, ale dotyczyło to raczej naszych konkurentów - twierdzi Kruczkowski. Zapewnia, że osobiście informował o tym komendanta wojewódzkiego policji. - W Platformie nikt nie wpadłby na taki pomysł. Ale oczywiście ręczyć mogę tylko za siebie.
kh, wroclaw.gazeta.pl
REKLAMA