Były naczelny "SE" o oskarżeniu o jazdę pod wpływem alkoholu: to prowokacja

To jest ewidentna policyjna prowokacja - powiedział były redaktor naczelny "Super Expressu" Sławomir Jastrzębowski, odnosząc się do aktu oskarżenia o jazdę samochodem pod wpływem alkoholu. Zdaniem dziennikarza policjanci poświadczyli nieprawdę w sprawie badania alkometrem.

2019-02-12, 22:46

Były naczelny "SE" o oskarżeniu o jazdę pod wpływem alkoholu: to prowokacja
Sławomir Jastrzębowski. Foto: PAP/Tytus Żmijewski

Sprawę opisał we wtorek m.in. portal Wirtualnemedia.pl.

Akt oskarżenia przeciwko Sławomirowi Jastrzębowskiemu o prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu w marcu ubiegłego roku skierowała do sądu Prokuratura Rejonowa Warszawa-Praga. Jastrzębowski został zatrzymany 29 marca w jednym z warszawskich hoteli. Został wówczas przebadany alkometrem. Przeprowadzono tzw. rachunek retrospektywny, na podstawie którego określono, czy dziennikarz podczas wcześniejszej jazdy autem był pod wpływem alkoholu. Z badania wynikało, że Jastrzębowski miał w czasie jazdy między 1 a 2,34 promila alkoholu we krwi.

- Prowadziłem samochód absolutnie trzeźwy - stwierdził Jastrzębowski. Opowiedział, że do hotelu dotarł o 21.30, a w holu rozmawiał z policjantami, co zarejestrował monitoring. Następnie poszedł do swojego pokoju, gdzie wypił "kilka drinków". Jak twierdził, policjanci zapukali do drzwi jego pokoju po około 45 minutach. - Zostałem zbadany po półtorej godziny od czasu, kiedy wysiadłem z samochodu - podkreślił dziennikarz.

Zastrzeżenia do metody oraz godziny badania i powołanej biegłej

Według Jastrzębowskiego w protokole zatrzymania nie zgadza się godzina badania alkometrem. Także godzina na wydruku z alkometru jest wcześniejsza niż godzina zatrzymania dziennikarza. - To nie mogą być moje wydruki, to przeczy zasadzie podróżowania w czasie - zaznaczył.

Były szef "SE" ma również zastrzeżenia do metody badania i powołanej biegłej. Według niego "rachunku retrospektywnego nie wolno przeprowadzać wtedy, kiedy po zdarzeniu ktoś pije alkohol", zaś biegła, którą powołała prokuratura, była policjantką, nie toksykologiem. Jak dodał, gdy stwierdził, że jej opinia jest "nielogiczna i niekonsekwentna", powołał dwóch biegłych sądowych, których opinia przeczyła opinii biegłej prokuratury.

Wirtualnemedia.pl podały, że Jastrzębowski złożył w prokuraturze zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstw przez policjantów pracujących przy tej sprawie. Zostało ono umorzone. Dziennikarz złożył w tej sprawie zażalenie.

- Złożyliśmy zażalenia na umorzenie tego śledztwa, ale będziemy też składać wniosek o niedopełnienie obowiązków przez policjantów - powiedział Jastrzębowski. Jego zdaniem "ewidentne jest poświadczenie nieprawdy w tej sprawie przez policjantów". - W żaden sposób nie można wytłumaczyć tego, że policjanci czekają 45 minut na dole, żeby do mnie wejść. To jest ewidentna policyjna prowokacja, nie mam co do tego żadnych wątpliwości - ocenił dziennikarz.

kad

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej