Czy Maria Teresa Kiszczak padła ofiarą kradzieży?
Wdowa po generale Kiszczaku, Maria Teresa Kiszczak, twierdzi, że materiały z Instytutu Hoovera publikowane od grudnia 2018 roku przez dziennikarzy Polskiego Radia i "Rzeczpospolitej" zostały skradzione z jej domu. Prawda wygląda zupełnie inaczej.
2019-04-29, 22:32
Nieznane materiały z archiwum Hoovera - raport specjalny >>>
Opublikowana przez nas korespondencja zawierała między innymi listy Czesława Kiszczaka do Lecha Wałęsy i odbiła się głośnym echem w polskich mediach. Dokumenty odnaleźliśmy jesienią ubiegłego roku w amerykańskim Instytucie Hoovera. Skąd się tam wzięły? Jeśliby wierzyć wdowie po generale i byłym szefie komunistycznej bezpieki, Marii Teresie, cała historia ma posmak sensacyjny. Jej wersja została ostatnio przedstawiona w tygodniku „Wprost” (nr 16 z 14 kwietnia 2019 roku), któremu wdowa udzieliła obszernego wywiadu.
Student i złodziej
Maria Teresa Kiszczak przyznaje, co prawda, że część dokumentów została przez nią sprzedana amerykańskiemu Instytutowi. Tak też wynika z naszych ustaleń: do tych spotkań i rozmów, zakończonych sprzedażą sporej ilości dokumentów, miało dochodzić na pewno już po wizycie prokuratorów IPN w warszawskiej willi Kiszczaków. Po raz ostatni - blisko rok temu. Jakie były ceny za sprzedawane przez Marię Teresę dokumenty? "Czasem 100, czasem 200 dolarów" - wyznaje na łamach tygodnika "Wprost" pani Kiszczak. "On płacił, jak uważał" - dodaje. Ale jak twierdzi wdowa po generale Kiszczaku, część z dokumentów trafiła do Ameryki zupełnie inną drogą.
- Już po wizycie IPN w moim domu - wspomina w wywiadzie Maria Teresa Kiszczak - (czyli po 16 lutego 2016 roku - przyp. red.) przyszedł do mnie młody chłopak. Powiedział, że studiuje filologię hebrajską w Poznaniu, że jest wielkim wielbicielem mojego męża, że chciałby porozmawiać. Został kilka dni, nocował w pokoju na dole. Powiedział, że bada życie i działalność mojego męża, chce zrobić badania. Pożyczył nawet mundur, rzekomo do jakiejś prezentacji. Później się dowiedziałam, że sprzedał go na jakiejś aukcji za 2,5 tys. zł! W dodatku twierdził, że sprzedaje go w moim imieniu...
REKLAMA
Później jest jeszcze ciekawiej. Wdowa po generale Kiszczaku wyznaje dziennikarzom, że "młody chłopak", student licencjackiego kierunku prowadzonego w Katedrze Studiów Azjatyckich UAM w Poznaniu, ukradł z jej piwnicy karton z wycinkami prasowymi, gdzie mogły być także dokumenty. Następnie sprzedał zdobycz Amerykanom.
Spokój wdowy
Czy ta historia jest prawdziwa? W tekście wywiadu próżno szukać pytania: czy wdowa po generale zgłosiła policji kradzież kartonu z dokumentami z piwnicy jej willi oraz sprzedaż na aukcji munduru po mężu (w tym drugim przypadku mamy bowiem do czynienia z domniemanym paserstwem). Nic nie wiadomo też o zawiadomieniu o przestępstwie, które pani Kiszczak musiałaby w tych okolicznościach złożyć.
W drugiej połowie lutego 2019 roku dziennikarze Polskiego Radia i "Rzeczpospolitej" zostali przesłuchani przez prokuratorów IPN w sprawie pozyskanych przez siebie kopii materiałów, które są obecnie przechowywane w Stanford. - Skoro - mówi proszący o zachowanie anonimowości prokurator IPN - pani Maria Teresa Kiszczak publicznie przyznała się do sprzedaży materiałów amerykańskiemu archiwum, prokuratorzy winni z urzędu wezwać ją na przesłuchanie. Wcześniej powinni w tej sprawie wszcząć śledztwo.
To wynika wprost z artykułu 54 (ust. 1 i 2) Ustawy o IPN z 18 grudnia 1998 roku, gdzie czytamy m.in., że „Kto nie będąc do tego uprawnionym, dokumenty lub zapis informacji, podlegające przekazaniu Instytutowi Pamięci (Narodowej), (…) niszczy, ukrywa, uszkadza, usuwa lub zmienia ich zapis, w inny sposób udaremnia lub znacznie utrudnia uprawnionej osobie lub instytucji zapoznanie się z nimi albo zakłóca lub uniemożliwia automatyczne gromadzenie lub przekazywanie takich informacji, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8". I dalej: "Tej samej karze podlega ten, kto będąc w posiadaniu dokumentów lub zapisu informacji podlegających przekazaniu Instytutowi Pamięci (Narodowej) na podstawie wymienionej w ust. 1, uchyla się od ich przekazania, utrudnia przekazanie lub je udaremnia".
REKLAMA
Na razie - jak wynika z naszych ustaleń - wdowa po generale Kiszczaku nie została przesłuchana w sprawie tzw. Kiszczak Papers, które trafiły do USA. Nic nie wiadomo też o jakimkolwiek zawiadomieniu w sprawie rzekomej kradzieży dokumentów, której miałaby być ofiarą. Córka Marii Teresy Kiszczak w rozmowie telefonicznej kategorycznie odmówiła jakiegokolwiek komentarza ze strony swojej matki w opisywanej przez nas sprawie.
Piotr Litka, Tomasz Krzyżak, Wiktor Świetlik
REKLAMA