"Są miejsca, gdzie widać dym". Strażacy wrócili do Biebrzańskiego Parku Narodowego
- Powrót strażaków był konieczny, bo w rejonie Lasu Wroceńskiego są jeszcze miejsca, gdzie widać dym - mówi dyrektor Parku Andrzej Grygoruk. Według niego ogień pojawia się na obszarze kilkunastu hektarów wśród powalonych drzew i kępach krzewów.
2020-04-27, 18:39
Posłuchaj
Strażacy wrócili do Biebrzańskiego Parku Narodowego (IAR)
Dodaj do playlisty
Większość jednostek straży zdążyła już wrócić do swoich komend, ale - jak zapewnia Andrzej Grygoruk - sytuacja jest pod kontrolą. W kilku miejscach strażacy i żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej wciąż prowadzą dogaszanie ognia, a tereny dotknięte pożarem patrolowane są przez strażaków i pracowników parku.
Powiązany Artykuł
"Mogło dojść do podpalenia". Minister środowiska o pożarze Biebrzańskiego Parku Narodowego
Trwa szacowanie strat, a przyczyny pożaru bada Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Dyrektor parku Andrzej Grygoruk, który jest przekonany, że pożar był skutkiem podpalenia, wyznaczył nagrodę 10 tysięcy złotych za wskazanie podpalacza.
Wsparcie dla parku
Z całego kraju płynie wsparcie dla parku oraz okolicznych straży pożarnych, a na konto Biebrzańskiego Parku Narodowego trafiło już ponad 2,5 miliona złotych. Z kolei Podlaski Urząd Marszałkowski przekaże 620 tysięcy złotych dla ochotniczych straży pożarnych walczących z ogniem nad Biebrzą.
REKLAMA
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym wybuchł w poprzednią niedzielę i strawił ponad 5 tysięcy hektarów bagiennych łąk, bagien i lasów. Zastępy straży pożarnej z całej Polski walczyły z ogniem przez blisko tydzień.
Źródło: TVP Info
dn
REKLAMA
REKLAMA