Woyciechowski o śmierci gen. Petelickiego: kwestionuję oficjalną wersję prokuratury

2020-06-16, 14:39

Woyciechowski o śmierci gen. Petelickiego: kwestionuję oficjalną wersję prokuratury
Twórca i dwukrotny dowódca GROM-u, gen. Sławomir Petelicki. Foto: PAP/Radek Pietruszka

- Prokuratura była ślepa na otoczenie biznesowe generała i nie dokonała żadnych czynności śledczych w celu weryfikacji, czy z tamtego kierunku nie pojawiły się jakiś zagrożenia - mówił w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl specjalista ds. służb specjalnych Piotr Woyciechowski. Dziś przypada 8 rocznica samobójczej śmierci twórcy i dowódcy Jednostki Wojskowej GROM.

Powiązany Artykuł

petelicki_1200.jpg

PolskieRadio24.pl: Czy poznał pan kiedyś gen. Sławomira Petelickiego?

Piotr Woyciechowski, specjalista ds. służb specjalnych: Poznałem go w 1992 roku, kiedy byłem doradcą ministra spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza.

Jak pan wówczas postrzegał generała. Jakie zrobił na panu wrażenie?

Był postacią nietuzinkową. Wyróżniał się pewnością siebie, epatowaniem, czy manifestowaniem swoich umiejętności fizycznych. To był człowiek posiadający w pewnym stopniu charyzmę.

W latach 70. i 80. zajmował się działalnością agenturalną na rzecz komunistycznych władz. Na czym ona polegała?

Sławomir Petelicki był resortowym dzieckiem. Jego ojciec Mirosław był komunistą. Uczestnikiem zależnej od NKWD partyzantki komunistycznej działającej pod nazwą Brygada "Grunwald". Zarzuca mu się związek z mordem trzech cywili pochodzenia żydowskiego, do którego doszło na obszarze lasów kieleckich, gdzie operowała jego grupa. Z zawiadomienia mojego i Sławomira Cenckiewicza zostało w tej spraw wszczęte śledztwo IPN. Gen. Petelicki korzeniami tkwił w komunizmie, a nawet w bolszewizmie sowieckim.

Czym zajmował się jako oficer Departamentu I MSW?

Pracował w rezydenturze w Stanach Zjednoczonych. Potem w latach 80. zrobił wielką karierę w Wydziale XI, gdzie zajmował się zwalczaniem aspiracji niepodległościowych Polaków. Rozpracowywał i zwalczał środowiska solidarnościowe oraz niepodległościowe. Te zadania pełnił z pozycji centrali na terenie Polski, a potem w rezydenturze w Sztokholmie. Po powrocie ze Szwecji został przeniesiony do Wydziału X, który delegował go do ochrony palcówek dyplomatycznych. Do końca lipca 1990 roku, tj. do dnia rozwiązania Służb Bezpieczeństwa, był funkcjonariuszem SB.

13 lipca 1990 roku zostaje powołana Jednostka Wojskowa Formacja Specjalna "Grom" im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej. W skrócie JW GROM. Gen. Sławomir Petelicki był założycielem tej formacji.

I tu pojawia się znak zapytania. Dlaczego ówczesny minister spraw wewnętrznych Krzysztof Kozłowski jemu powierzył budowanie Jednostki Wojskowej 2503, która dopiero później została nazwana GROM? Dlaczego tę jednostkę usytuowano pod przykryciem Żandarmerii Wojskowej przy Dowództwie Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych MSW? Znamienne jest, że dzięki temu zabiegowi uniknął weryfikacji jako b. funkcjonariusz SB.

Weryfikacji uniknęli też wszyscy funkcjonariusze Departamentu I MSW, których ściągnął jako zalążek do Jednostki Wojskowej 2503. Między innymi Wojciecha Wereszczaka - to był porucznik poznany przez niego w Wydziale XI. Zalążkiem tej jednostki byli funkcjonariusze jakiejś tajnej jednostki dywersyjnej, która była ukryta i szkolona w Departamencie I MSW.

Mit założycielski GROM-u jako pierwszej NATO-wskiej jednostki, która przełamała nieufność naszych sojuszników i wprowadziła Polskę do Sojuszu Północnoatlantyckiego, jest z gruntu nieprawdziwy. Jest dużo znaków zapytania, jeśli chodzi o genezę tej formacji. Pojawiają się pytania, dlaczego właśnie jemu powierzono dowodzenie nią? Człowiekowi z przeszłością ubecką rozpracowywania Solidarności, w którego aktach personalnych nie ma mowy o tym, że kiedykolwiek był szkolony lub prowadził w przeszłości działania bojowe, bądź kiedykolwiek kierował jednostką antyterrorystyczną czy wojskową.

Powiązany Artykuł

EN_grom-1200.jpg

Wiemy natomiast, że w latach 1990-1999 gen. Sławomir Petelicki dwukrotnie dowodził GROM-em. Ten okres można wpisać na jego korzyść? Pańskim zdaniem sprawdził się jako dowódca?

Trudno mi powiedzieć czy się sprawdził, czy nie. To może powiedzieć ówczesne kierownictwo MSW, czy UOP, któremu podlegała ta jednostka do momentu przejęcia jej przez resort obrony narodowej, ponieważ wiedza o wykonywanych zadaniach, sposobie szkolenia, testów itd. tam się znajduje.

Ja mogę tylko powiedzieć, że spotkałem się z kilkoma świadkami działalności pierwszych dziesięciu lat GROM-u, oficerami, którzy nie chcieli współpracować z Petelickim. Przeszli tzw. selekcję, ale po ostatniej rozmowie z dowódcą, czyli ze Sławomirem Petelickim, rezygnowali, bo uważali, że to jest człowiek, który nie jest w stanie budować struktury wojskowej na prawdziwych, rzetelnych fundamentach.

Ale z drugiej strony, gdy pojawił się plan rozwiązania jednostki, Antoni Macierewicz - który był w latach 1991-1992 ministrem spraw wewnętrznych, czyli zwierzchnikiem gen. Sławomira Petelickiego - postanowił jej nie rozformowywać.

Henryk Majewski, minister spraw wewnętrznych w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego podpisał rozkaz o rozformowaniu tej jednostki i zaraz potem, kiedy minister Antoni Macierewicz objął urzędowanie, ten rozkaz podarł i wyrzucił do śmieci. W pewnym sensie Petelicki odwdzięczył się za ten gest. Podczas realizacji uchwały lustracyjnej z 28 maja 1992 roku, jednostka JW. 2305 ochraniała ministra Macierewicza oraz jego najbliższą rodzinę w związku z aktami zastraszania i realnymi groźbami porwania jego córki Oli.

Generał Sławomir Petelicki przeszedł w 1999 roku na emeryturę. W kolejnych latach funkcjonował m.in. jako specjalista ds. bezpieczeństwa, udzielał się w mediach. Po katastrofie smoleńskiej w 2010 znalazł się w składzie Zespołu Ekspertów Niezależnych, który przygotował raport pt. "Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej". Był bardzo krytyczny dla rządu Donalda Tuska za to, jak prowadzone było śledztwo ws. katastrofy. Oddalał się od swojego środowiska politycznego?

Sławomir Petelicki zaczął się domagać wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, uruchomienia instytucji, w tym NATO, i procedur, które były w zasięgu państwa polskiego. Rzeczywiście tak było. Po czym, poprzez swoje prywatne kontakty, puszczał oko do prawicy, głównie do narodowców. Znalazł się przecież w komitecie organizacyjnym, który przygotowywał pierwszy Marsz Niepodległości i snuł wraz z Pawłem Kukizem palny założenia wspólnego ruchu politycznego. Ale, czy to jest coś, co unieważnia większą część jego życia zawodowego, gdy służył komunistycznemu reżimowi i sowieckiej okupacji Polski? Ja mówię, że to jest stanowczo za mało.

Powiązany Artykuł

EN_GROM 1200.jpg

16 czerwca 2012 roku żona gen. Sławomira Petelickiego znalazła jego ciało w garażu apartamentowca, w którym mieszkali. Według prokuratury, która umorzyła śledztwo w tej sprawie, popełnił samobójstwo. Co pan myśli o tej tak nagłej śmierci generała?

Ja należę do osób, które kwestionują oficjalną wersję prokuratury o "naturalnym" pochodzeniu tego samobójstwa. Starałem się to zbadać przez biały wywiad: dokumenty, wypowiedzi, artykuły, które są dostępne w sieci. Natomiast moją nieufność się wzmocniła, gdy dwa lata temu zwróciłem się z wnioskiem do Prokuratury Okręgowej w Warszawie z prośbą o udostępnienie akt tego śledztwa. To, co wzbudziło we mnie nieufność, to jest to, iż prokuratura - mimo oczywistych argumentów z mojej strony, że zajmowałem się jego życiorysem, pisałem na jego temat, a te dane chciałbym wykorzystać w pracy naukowo-badawczej - odmówiła udostępnienia tych dokumentów.

Pamiętajmy, że ani brat rodzony, ani żona nie złożyli zażalenia na to postanowienie o umorzeniu śledztwa. Nie kwestionowali tego, że zdaniem prokuratury gen. Petelicki popełnił samobójstwo. Dlatego tym bardziej jest dla mnie niezrozumiałe, że prokuratura odmawia badaczom udostępnienia tych akt.

A co wiemy na temat tego śledztwa?

Z informacji publicznych, z uzasadnienia umorzenia, które można znaleźć w internecie, wynika, że nie został przesłuchany żaden oficer SB, który współpracował z Petelickim, po tym, jak ten przestał dowodzić GROM-em. Prokuratura była ślepa na otoczenie biznesowe generała i nie dokonała żadnych czynności śledczych w celu weryfikacji, czy z tamtego kierunku nie pojawiły się jakieś zagrożenia.

Druga rzecz to jest kwestia osób, które publicznie kwestionowały to samobójstwo. W pierwszym momencie nawet Gromosław Czempiński zakwestionował te przyczyny, ale nie został przesłuchany. Można to porównać do tego, jak 14 lat temu prokurator Ewa Koj sfuszerowała śledztwo w sprawie śmierci księdza Franciszka Blachnickiego. Przesłuchano otoczenie ks. Blachnickiego, ale nie przesłuchano żadnego z oficerów SB, którzy brali udział w jego inwigilacji.

Pojawiały się też głosy, że targnął się na swoje życie, ponieważ został "odstawiony na boczny tor", nie zapraszano go do mediów, miał problemy finansowe.

Te argumenty, które się przedostały do opinii publicznej, że Petelicki popadł w depresję, że miał kłopoty finansowe, to jest bzdura. To był twardy facet, a te opisywane sytuacje były niczym w porównaniu z tym, czego doświadczył w życiu. Jeżeli uznamy, że czynnikiem tak mocno depresyjnym, który doprowadza do samobójstwa, jest to, że przestaje się być celebrytą zapraszanym do mediów, to w ciągu roku powinniśmy mieć co najmniej kilka przypadków samobójstw celebrytów, którzy schodzą ze sceny i są odrzucani przez korporacje telewizyjne jako już bezużyteczni. To jest bzdura.

Moim zdaniem jest jakaś tajemnica w tym, dlaczego państwo polskie nie chce się dowiedzieć, co się naprawdę stało. A może wie, tylko to ukrywa. Nie mam pojęcia.

Powiązany Artykuł

Naval 1200.jpg

O czym świadczy historia gen. Sławomira Petelickiego. Jaka rzeczywistość jawi nam się, kiedy patrzymy na nią przez pryzmat jego osoby?

On był beneficjentem transformacji ustrojowej. Transformacji, w wyniku której dobrze uplasowani, wysocy funkcjonariusze SB oraz wysoka kadra partyjna, która kontrolowała centrale handlu zagranicznego oraz sektor bankowy, mogła czerpać profity z tych zmian. Załapał się na ten rodzaj transformacji ustrojowej, jaką Polakom zafundował układ okrągłostołowy.

Jest wiele przykładów, które na to wskazują. W zeszłym roku opisałem przypadek Andrzeja Malinowskiego, pseudonim Roman. Dobrze wyszkolony, lojalny agent wywiadu operacyjnego, aktywny społecznie, obecnie przewodniczący Rady Dialogu Społecznego i przewodniczący największej konfederacji pracodawców, nie spotyka się z ostracyzmem. Ma 73 lata i nadal jest "w obiegu" jako publicysta "Rzeczpospolitej".

Innym przykładem jest Marek Kulczycki, prezes banku Nest Bank S.A., który przez chwilę był też prezesem Deutsche Banku. Jest ważną postacią w sektorze bankowym. Organy państwa są obojętne wobec faktu, że człowiek, jako prezes banków komercyjnych, przez kilkanaście lat ukrywał, że był wieloletnim oficerem drugiej drugiej linii służb bezpieczeństwa.

Dzięki Instytutowi Pamięci Narodowej i otwartym archiwom możemy przynajmniej tę rzeczywistość opisywać. Niestety problem jest taki, że państwo polskie nie chce tej sprawy definitywnie zakończyć. Byłoby to możliwe, gdybyśmy przeprowadzili radykalną lustrację i pozbyli się takich osób ze sfery życia publicznego.

Rozmawiał Paweł Kurek.

Polecane

Wróć do strony głównej