Kibole z LGBT
Czy wypisywanie hasła "Twoje dziecko LGBT+" na gmachu Ministerstwa Edukacji Narodowej, niegdysiejszej katowni gestapo, jest skandaliczne? Z pewnością. Czy brak poszanowania dla historii, instytucji państwowych, czy po prostu mienia publicznego, skłania do okrzyku "O, tempora! O mores!"? Skłania. Przynajmniej mnie. Jednak w tym wszystkim jest jedna zaskakująco pozytywna konkluzja. Jaka? O tym poniżej - pisze Magdalena Złotnicka w felietonie.
2020-10-02, 13:35
Obecna siedziba Ministerstwa Edukacji to jedno z takich szczególnych miejsc w Warszawie. Miejsc naznaczonych krwawą historią. Jest ich wiele, od Pawiaka, przez kamienice w centrum, na których wciąż widać ślady po kulach z czasów Powstania Warszawskiego, po tablice pamiątkowe na moim Powiślu, symbolizujące miejsca, w których bestialsko mordowano ludność Warszawy. MEN mieści się bowiem w miejscu, w którym w czasie II wojny światowej urzędowało gestapo. Była to zarazem główna katownia tej zbrodniczej instytucji. A jeśli w czasie wojny o kimś powiedziano, że "Niemcy przewieźli go na Szucha", było to synonimem bolesnego, ciągnącego się niekiedy tygodniami śledztwa, podczas którego torturami wymuszano zeznania. Ściany w podziemiach, gdzie przetrzymywano więźniów – konspiratorów, żołnierzy Armii Krajowej, harcerzy – pokrywały się licznymi napisami: czasem imionami i nazwiskami więźniów, czasem modlitwami, czasem hasłami sławiącymi Wolną Polskę.
Powiązany Artykuł
Chwała prokuraturze!
"Twoje dziecko", czyli co graficiarz miał na myśli
Kilkadziesiąt lat później na fasadzie budynku ktoś czerwonym sprejem napisał "Twoje dziecko LGBT+" i rozmaite imiona. Trudno mi nazwać to inaczej, niż używając słowa "profanacja". Nie pierwsza zresztą, bo przecież nie tak dawno towarzystwo ze Stop Bzdurom dokonało skandalicznej akcji przystrajania tęczowymi flagami stołecznych pomników, w tym figury Chrystusa przy kościele św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Teraz można by postawić smutny wniosek, że autorzy tamtej profanacji znaleźli naśladowców. Piszę o "naśladowcach" dlatego, że na razie wiemy, iż na nagraniach monitoringu widać trzy osoby, których tożsamości nie ustalono. Nikt też nie przyznał się do tego wyczynu w sieci. W poprzednim przypadku Stop Bzdurom nie tylko przyznało się do sprawstwa, ale także ogłosiło w Internecie swoisty manifest ideowy.
Anonimowość to nie jedyne, co różni zresztą te dwa przypadki. Także sposób wykonania. Akcja Stop Bzdurom była obraźliwa dla warszawiaków, bolesna dla katolików, szkodliwa dla środowiska LGBT, po prostu głupia. Zarazem jednak miała jasny przekaz, sprowadzający się do "chcemy was wkurzyć", i pewną planowość działań. Tymczasem tutaj mamy nierówno i nieestetycznie nabazgrany napis "Twoje dziecko LGBT+". Hasło, z którego nie wynika właściwie nic. Zastanawiając się nad tym, pomyślałam o hasłach wypisywanych na murach i wiatach przystankowych przez kibiców. Zasadniczo ograniczają się oni głównie do dwóch rodzajów treści. Pierwsza to podkreślanie wartości swojej drużyny, czyli np. "Legia mistrz!", druga to obrażanie drużyn przeciwnych (przykładów cytować nie zamierzam, bo zawierają wyrazy powszechnie uznawane za wulgarne). Jeśli więc rozpatrywać to w tej kategorii, to można by uznać, że albo to pochwała owego dziecka, albo inwektywa pod jego adresem. Cały czas nie wiemy jednak czyjego dziecka, i jeśli nie uznamy, że to wiadomość skierowana do konkretnej osoby i tylko dla niej czytelna (a zakładam, że raczej tak nie jest), to mamy przekaz mętny, niejednoznaczny, nieczytelny dla przeciętnego Polaka. Gdyby owi sprawcy napisali np. "LGBT rządzi" albo "Nie lubimy ministra", to przynajmniej wiadomo byłoby, o co chodzi.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Już wiem jak dostać Oscara! Felieton Magdaleny Złotnickiej
Gorzej być wyzywanym od LGBT niż od grubasów?
Poświęciłam trochę czasu i w końcu na jakiejś grupie na Facebooku znalazłam wyjaśnienie – imiona otaczające napis "Twoje dziecko LGBT+" mają symbolizować dzieci, które są szykanowane z powodu orientacji seksualnej, odnoszą się także do głośnego w ostatnich dniach samobójstwa 12-latki, która – jak podają media – miała targnąć się na swoje życie jakoby właśnie z powodu takich szykan. Śmierć dziecka, zwłaszcza samobójcza, jest zawsze ogromną tragedią. Niemniej jednak warto zaznaczyć, że śledztwo w sprawie dziewczynki dopiero ruszyło, jest prowadzone w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci i jak poinformowała rzecznik prokuratury właściwej dla sprawy w rozmowie z portalem Gazeta.pl, "na razie prokuratura nie ma dowodów na to, że dziewczynka była prześladowana". Zakładając jednak na chwilę, że okaże się, iż faktycznie przyczyną były szykany, należałoby postawić kilka pytań. Jeśli inne dzieci szykanowały ową dziewczynkę ze względu na orientację, to musiała ona o tej orientacji jakoś poinformować. Czy 12-latka może być pewna tego, jakiej jest orientacji? Co takiego stało się ze społeczeństwem, że dzieci w tym wieku dyskutują o takich sprawach, bardzo często używając zresztą wulgarnego języka? Czy nie jest tak, że przesiąkają debatą, którą prowadzimy na ten temat my, dorośli? Kto wyciąga tematy tabu, takie jak sprawy związane z seksualnością człowieka, na forum publiczne? Odpowiedzcie sobie Państwo sami. Wreszcie, dzieci bywają nękane przez rówieśników, bo są grube, biedniejsze, inaczej ubrane, słuchają innej muzyki i z setek różnych powodów. Za każdym razem jest to niewłaściwe, a temat działań, jakie powinni podejmować nauczyciele, psycholodzy i przede wszystkim rodzice, którzy są pierwszymi mającymi uczyć dzieci szacunku, zasługuje na osobny tekst. Zastanawia mnie jednak, czy gdyby jakieś dziecko zabiło się, bo w podstawówce wyzywano je od grubasów, równie chętnie urządzano by akcje malowania po murach. Czy czasem ktoś nie wykorzystuje nieszczęścia do ugrania czegoś dla własnego interesu?
Powiązany Artykuł
Chrystus, hitlerowcy i tęczowa flaga
Nie patrzmy na gejów przez pryzmat Margota
Obiecałam jednak pozytywną konkluzję, a na razie piszę o rzeczach bardzo smutnych. Gdzie widzę więc owo światełko w tunelu? Ano właśnie w tej bylejakości akcji. Z poziomu szumnych manifestów i próby kreowania męczenników LGBT zeszliśmy do poziomu anonimowego bazgrania po murach, godnego kiboli i wandali, wypisywania treści zrozumiałych jedynie dla zainteresowanych tematem albo do takich akcji, jak oszczekanie (tak, powinni rozumieć Państwo ten wyraz dosłownie) młodzieży z Krucjaty Młodych zbierającej podpisy pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą "Stop LGBT", która, jak tłumaczą jej autorzy, ma być obroną tradycyjnej rodziny i moralności publicznej. Takie zdarzenie miało bowiem miejsce w centrum Warszawy. Żałosne, niezrozumiałe, niemerytoryczne. Ale im bardziej żenujący poziom, tym mniejsza siła oddziaływania. Rozmaici bojownicy LGBT w końcu przestaną się popisywać, bo ich zachowania będą budzić jedynie wzruszenie ramion. A to perspektywa, która szczerze mnie cieszy.
REKLAMA
Szkoda mi jedynie rodziny dziewczynki, której imię nabazgrano na gmachu MEN, a której tragedię wplątuje się w jakąś wojnę ideologiczną. A także wszystkich tych – licznych przecież – homoseksualistów, którzy żyją normalnie, bez konieczności wykrzykiwania o swoich preferencjach gdzie popadnie. Bądźmy na tyle rozsądni, by nie patrzeć na nich przez pryzmat rozmaitych naśladowców Margota i spółki.
Magdalena Złotnicka
REKLAMA