Platforma lewą marsz! Felieton Magdaleny Złotnickiej

Platforma Obywatelska wydała z siebie propozycję dotyczącą stworzenia "pakietu praw kobiet". Przy okazji ustami posłanki Izabeli Leszczyny wskazała na konieczność odrzucenia "skrajności lewicowych i prawicowych". Zabawne o tyle, że gdyby ów "pakiet" miał wejść w życie, to 90 procent krajowej lewicy zakwiliłoby ze szczęścia.

2021-02-19, 08:06

Platforma lewą marsz! Felieton Magdaleny Złotnickiej

Długo czekaliśmy na to, aż Platforma Obywatelska ogłosi wreszcie, co postuluje, jeśli chodzi o aborcję. I doczekaliśmy się. Ale po cóż się ograniczać? Skoro po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie przesłanek do aborcji w szeregach opozycji rozpoczęła się rywalizacja o to, kto "wygra" ten temat, największa formacja opozycyjna postanowiła mówić nie tylko o aborcji, ale też o licznych bolączkach, z którymi – zdaniem polityków PO – mierzy się polska kobieta. Coś wymyślić wszak musieli. Zapewne doszli więc do wniosku, że mówić o powrocie do tego, co znamy pod nazwą kompromisu aborcyjnego, się nie opłaca, bo raz, że emocji nie wzbudza, dwa, poirytowane tłumy feministek raczej nie dałyby się takim hasłem przekonać do oddania głosu na Borysa Budkę i spółkę. Z drugiej strony, gdyby ogłosić, że aborcja powinna być możliwa do 12. tygodnia ciąży i kropka, to znaczyłoby ślepo podążać za pomysłem Lewicy, która już przy okazji wyborów parlamentarnych w 2019 roku zgłaszała takie postulaty. Wyszłoby wówczas na to, że Platforma jest wtórna. Ponadto tych kilku konserwatystów, którzy jeszcze ostali się w partii, mogłoby się doprawdy mocno zdenerwować (do tej pory denerwowali się jednak w sposób umiarkowany).

Powiązany Artykuł

tomasz grodzki 1200 forum.jpg
Z marszałkowego na polski, czyli co Tomasz Grodzki miał na myśli. Felieton Magdaleny Złotnickiej

Cóż więc wymyśliła PO? Postanowiwszy nadać sprawie własny sznyt, stwierdziła, iż jej postulatem jest, owszem, legalna aborcja do 12. tygodnia ciąży, jednak nie całkowicie na życzenie, ale po konsultacjach z lekarzem i psychologiem. Do tego dorzucono inne pomysły: bezpłatny dostęp do antykoncepcji, dostęp bez recepty do antykoncepcji awaryjnej, finansowanie badań prenatalnych, wsparcie dla rodzin wychowujących dzieci z niepełnosprawnościami, bezpłatny dostęp do metody in vitro i dostęp do edukacji seksualnej. Czyli pomieszanie z poplątaniem – od postulatów, na które prawie wszyscy spojrzą łaskawym okiem (wsparcie dla rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi), po takie, które zapewne będą budzić wątpliwości natury ekonomicznej nawet u części osób postulujących dostęp do aborcji na życzenie (Czy państwo polskie nie ma poważniejszych wydatków niż fundowanie wszystkim obywatelom antykoncepcji?).

A wszystko to poseł Izabela Leszczyna okrasiła stwierdzeniem, że potrzebna jest "nowa umowa społeczna", która powinna odrzucać skrajności lewicowe i prawicowe, akceptowalna dla większości społeczeństwa. "Dlatego uważamy, że w szczególnie trudnych sytuacjach osobistych, po spełnieniu określonych warunków, takich jak konsultacja z psychologiem, konsultacja z lekarzem, to kobieta powinna podjąć tę osobistą decyzję, a prawo musi jej to umożliwić" – dodała.

Powiązany Artykuł

PAP Borys Budka 1200.jpg
"Budka jest pod wpływem kobiet z Nowoczesnej". Politycy komentują stanowisko PO ws. aborcji

Czym de facto postulat PO różni się od postulatu aborcji na życzenie? Właściwie jedynie stopniem komplikacji. Cóż bowiem postrzegamy jako "trudne sytuacje osobiste"? Podciągnąć można pod to właściwie wszystko – od skrajnego ubóstwa, po argumentację typu: "Urodzenie dziecka sprawiłoby, że musiałabym zrezygnować z pracy, która jest dla mnie sensem życia". Nadal o aborcję nie byłoby trudno. Jako kobieta i katoliczka nie wyobrażam sobie, bym mogła chcieć usunąć ciążę w jakichkolwiek okolicznościach, niemniej jednak przy przepisach skonstruowanych zgodnie z założeniami PO z łatwością jestem w stanie wymyślić, co mogłabym powiedzieć np. psychologowi, gdybym była zdeterminowana w swojej chęci pozbycia się dziecka.

REKLAMA

Drugi wątek to aspekt polityczny: Leszczyna może sobie gadać o odrzucaniu skrajności, także lewicowych, niemniej jednak postulaty Platformy Obywatelskiej to ziszczenie marzeń środowisk feministycznych i lewicowych kulturowo. Platforma może zyskać więc ten segment elektoratu, stać się konkurencyjna dla Lewicy. Zapewne u tych wyborców, dla których postulaty związane ze sprawami światopoglądowymi są głównym czynnikiem decydującym o sympatiach politycznych, zadziała ekonomia polityczna: skoro podobne pomysły mają PO i Lewica, lepiej jednak głosować na PO, bo to formacja wyprzedzająca Lewicę w sondażach i ma większe szanse na zwycięstwo. Ponadto PO, ostro skręcając w lewo, stanie się wreszcie jakaś – a brak wyrazistości był jednym z zarzutów często stawianych tej formacji.

Czytaj także:

Pozornie mogłoby się więc wydawać, że kierunek jest właściwy. I byłby może właściwy – gdyby PO wystąpiła z taką inicjatywą w październiku 2020 roku. Wówczas emocje wokół wyroku Trybunału Konstytucyjnego były duże, pojawiały się także u tego elektoratu opozycji, który zazwyczaj jest dość umiarkowany w osądach. I być może wówczas – powodowany furią – ów elektorat życzliwiej spojrzałby na pomysł "odgięcia wahadła w drugą stronę". Dużo zmieniły jednak protesty pod szyldem "Strajku kobiet", przede wszystkim ich forma. Dla wielu osób, które przeciwne były jakiemukolwiek ruszaniu tzw. kompromisu aborcyjnego, ataki na świątynie i panienki głoszące hasła, ze "aborcja jest OK", to jednak o wiele za dużo. Emocje zgasły i tlą się głównie u radykalnej lewicy. Finalnie więc PO prawdopodobnie zyska kilka procent głosów w tym segmencie, by stracić kilkanaście wśród zwolenników "kompromisu aborcyjnego". Ci prawdopodobnie odpłyną do PSL-u.

Powiązany Artykuł

21218102-12.jpg
"Zmiana pozycji na scenie politycznej". Tomasz Truskawa o stanowisku PO ws. aborcji

Pojawia się tu jeszcze jeden aspekt, na który warto zwrócić uwagę. Zawężenie przesłanek pozwalających na usunięcie ciąży to decyzja nie rządu, PiS-u, Jarosława Kaczyńskiego czy jakichś dostojników kościelnych, którzy jakoby pociągają za sznurki, ale Trybunału Konstytucyjnego, który orzeka o zgodności z konstytucją. Jeśli ktoś chciałby zmieniać obecny stan rzeczy, musiałby zmienić konstytucję. A – czysto teoretycznie, gdyby np. PO wygrała następne wybory – do czego łatwiej byłoby przekonać jakąkolwiek większość parlamentarną? Do takich zmian, które pozwalałyby na powrót do kompromisu aborcyjnego (wyobrażam sobie, że nawet niektórzy politycy Zjednoczonej Prawicy byliby skłonni je poprzeć), czy takich, które zezwalają na aborcję na życzenie?

REKLAMA

Zastanawiam się, czy Borys Budka nie miewa czasem koszmarów, dotyczących tego, że jest premierem, jego rząd przepycha przez Sejm zmiany prawa aborcyjnego bez zmiany ustawy zasadniczej, a pod Sejmem biegają mu tłumy zwolenników nowej opozycji, skandujących: "Konstytucja, konstytucja!". Jeśli PO postąpiłaby w ten sposób, ów koszmar zapewne zmieniłby się w rzeczywistość.

Magdalena Złotnicka

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej