"GW" chwali się obszerną publikacją o spółkach skarbu państwa. Autorzy pominęli jednak wiele istotnych kwestii
"Od maja analitycy BIQdata oraz 50 dziennikarzy »Wyborczej«, Onetu i Radia ZET analizowali dane na temat 5 tys. osób pojawiających się we władzach ponad tysiąca spółek skarbu państwa oraz powiązanych z nimi firm" - donosi "Gazeta Wyborcza", która odkryła, że… "przynajmniej 900 z nich ma związki z politykami Zjednoczonej Prawicy". Komentatorzy nie podzielają entuzjazmu autorów publikacji, zwracając uwagę, że pomija ona spółki zależne od polityków samorządowych.
2021-09-27, 13:00
Powiązany Artykuł
Policja odpowiada na materiał "GW". "100 proc. to nie to samo co 11,8 proc."
Jak wskazuje portal tvp.info, "zwracają uwagę na to, że publikacja pomija spółki zależne od polityków samorządowych. Co więcej, to za rządów PO-PSL w spółkach skarbu państwa do ludzi związanych z tymi partiami należało ponad 8 tys. stołków, a zarząd krajowy PO w 2007 r., nakazywał członkom PO sprawującym funkcje publiczne płacić do 10 proc. miesięcznego wynagrodzenia z tytułu zajmowanego stanowiska na konto partii".
"Powiem tak: czegoś takiego w polskich mediach dotychczas nie zrobił nikt" - napisał w niedzielny wieczór Jacek Harłukowicz z "Gazety Wyborczej", która dziś wypuściła tekst odkrywający przełomową rzecz. "We władzach spółek podległych skarbowi państwa zasiadają ludzie związani z politykami rządzącymi państwem. Wbrew nadziejom twórców artykuł nie wywołał wielkiego poruszenia dziennikarzy, którzy przypominają, że od zawsze politycy odpowiadający za spółki skarbu państwa do kierowania nimi wybierali osoby zaufane" - zaznacza portal tvp.info.
Do wpisu Harłukowicza odniósł się prof. Stanisław Żerko, oceniając na Twitterze, że "teraz to już naprawdę będzie bomba".
Marcin Dobski z salon24.pl wskazał z kolei, że już latem 2012 r. ponad 8 tys. stanowisk należało do PO i PSL. "Platformersi i ludowcy kontrolują wspólnie blisko 600 spółek skarbu państwa, przedsiębiorstw państwowych, agencji oraz państwowych jednostek budżetowych" - wskazał "Dziennik Gazeta Prawna".
REKLAMA
"Co więcej, za rządów PO-PSL nie tylko klucz partyjny był używany do obsady stanowisk, ale wynagrodzenia na tych stanowiskach były wykorzystywane do zasilania budżetu partii. Już w kwietniu 2007 r. PO podjęła uchwałę, podpisaną przez samego Donalda Tuska, w której znalazła się instrukcja finansowa Mirosława Drzewieckiego" - podkreśla tvp.info i dodaje, że w punkcie 14 napisano wprost, że "członkowie PO sprawujący funkcje publiczne z ramienia PO zobowiązani są do płacenia na rzecz partii do 10 proc. miesięcznego wynagrodzenia z tytułu sprawowanych funkcji".
"Środki te są traktowane jako darowizny na rzecz PO w regionie, na terenie którego członek PO sprawuje funkcję publiczną, a wypłaty członków PO sprawujących funkcje publiczne z ramienia PO w Radach Dzielnic Miasta Stołecznego Warszawy traktowane są jako darowizny na rzecz macierzystego koła PO w Warszawie" - podaje.
Źródło: tvp.info
REKLAMA