Luksemburska Temida żądna pieniędzy i władzy. Felieton Miłosza Manasterskiego

Milion euro dziennie kary za działanie Izby Dyscyplinarnej to obrzydliwy szantaż instytucji, które przepoczwarzyły się niczym doktor Jekyll w pana Hyde'a. Organy UE nie służą dzisiaj Europejczykom, ale wykorzystują nadane sobie uprawnienia do sięgania po naszą wolność i pieniądze.

2021-10-28, 13:29

Luksemburska Temida żądna pieniędzy i władzy. Felieton Miłosza Manasterskiego
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: shutterstock/corgarashu

Spór o Izbę Dyscyplinarną ma znamiona pokazu siły unijnych instytucji. Wyroki TSUE są ostentacyjnie lekceważone przez kraje członkowskie, takie jak Niemcy, Francja czy Grecja. Tymczasem Polska ma płacić drakońskie sumy z tytułu niewykonania zabezpieczenia, a nie samego orzeczenia.

Powiązany Artykuł

WaszczykowskiPR24AK.jpg
Waszczykowski: KE stygmatyzuje polski rząd, bo chce doprowadzić do jego upadku

Samo zainteresowanie Trybunału Sprawiedliwości UE sprawą Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego jest niezdrowe i wyjątkowo jednostronne. TSUE nie interesuje los polskich podsądnych. Nikt w Luksemburgu nie próbuje się wsłuchać w głos tych, którzy na salach sądowych doznali krzywd nieurojonych, ale kosztujących majątek, karierę, zdrowie, a nawet życie. Nieludzka twarz Trybunału Europejskiego drwi sobie z 38 milionów obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, zdecydowanie wyżej ceniąc sobie dobrostan kilkuset ludzi w togach. Ignoruje przerażające świadectwa na rzecz walki z domniemanymi i potencjalnymi szykanami wobec tzw. niezależnych sędziów, akceptując fakt, że sędziowie ci chcą być przede wszystkim niezależni od polskiego państwa i prawa. Tę postawę podsumował sędzia Maciej Nawacki: "(…) Nie jest ważna dla nich konstytucja, nie jest ważna demokracja. Oni chcą krwi. Zniszczą wszystko i wszystkich, by osiągnąć cel. Wbrew prawu, logice i woli Narodu".

Co ciekawe, choć stronami postępowań w Izbie Dyscyplinarnej byli przedstawiciele innych zawodów prawnych, TSUE nie interesowała się dotąd losami adwokatów, notariuszy, prokuratorów czy komorników, zawsze deklarując wyłącznie troskę o sędziów. Gdyby rzeczywiście w Polsce w wyniku działalności owej "strasznej" Izby Dyscyplinarnej zwolniono z pracy połowę sędziów, niepokój unijnych organów byłby uzasadniony. Jednak Izba Dyscyplinarna okazywała się często bezradna, ulegając środowiskowej presji nawet w sprawach tak wydawałoby się formalnych jak stawiennictwo w prokuraturze sędziego Igora Tulei czy kwestia uchylenia immunitetu sędzi Beaty Morawiec. Daleko idąca łagodność Izby Dyscyplinarnej w tych przypadkach zaprzeczała wręcz jej nazwie. Bez żalu pożegnamy więc ten twór, który jak stwierdził sam premier Mateusz Morawiecki, nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Będziemy pamiętać jednocześnie, że wśród sędziów ID byli także i tacy, którym nie brakowało odwagi cywilnej, by podążając za prawem, przeciwstawić się korporacyjnej solidarności.

Powiązany Artykuł

Piotr Muller PAP 1200.jpg
"To nie jest właściwa droga". Rzecznik rządu o decyzji TSUE ws. ukarania Polski

Czarę goryczy przelewa kara, którą TSUE (znów jednoosobowo) wyznaczył Polsce za niewykonanie zabezpieczenia. To dwukrotność poprzedniej kary za nieprzerwanie wydobycia w kopalni Turów. I już druga kara dla Polski w sytuacji, w której kilka innych krajów odmawia wykonywania wyroków i nie ponosi żadnych konsekwencji.

REKLAMA

Czytaj także:

Kwota (to już łącznie 1,5 miliona euro dziennie, dodając półmilionową karę za niezamknięcie kopalni w Turowie!) i okoliczności są naprawdę oburzające. Europejska gospodarka jest poturbowana po pandemii, która wcale się jeszcze nie skończyła, a czwarta fala gwałtownie się wznosi. W Europie szaleje kryzys energetyczny, będący efektem działania Rosji, przewidziany zresztą przez nasze władze. Polska, Łotwa i Litwa zostały zaatakowane hybrydowo przez Białoruś, ale dzielnie strzegą granicy strefy Schengen. To ten moment, w którym można by pomyśleć o ofiarowaniu co najmniej miliona euro dziennie na pomoc w obronie naszej wspólnej, europejskiej granicy. Tymczasem Komisja Europejska wstrzymuje płatność funduszu odbudowy, a TSUE dokłada drakońskie kary. Jeśli to jest europejska solidarność i przyjaźń, to można tylko powtórzyć za kardynałem Richelieu: "Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam".

Powiązany Artykuł

tsue 1200 free (1).jpg
TSUE nakłada karę pieniężną na Polskę. Sebastian Kaleta: to uzurpacja i szantaż

Europa patrzy, Europa widzi. Były urzędnik duńskiego ministerstwa sprawiedliwości nakłada na suwerenny kraj milion euro kary dziennie. Jeśli to nie jest sędziowska despocja, to jak to nazwać? Prezes PiS Jarosław Kaczyński określił kiedyś "najwyższą kastę" jako dążącą w Polsce do wprowadzenia ustroju trybunalskiego. W Unii Europejskiej to dążenie jest wyjątkowo silne. Parlament Europejski to tylko ozdóbka, realną władzę w UE ma w tej chwili Trybunał Sprawiedliwości, który w sprawach administracyjnych pozwala jeszcze działać Komisji Europejskiej. Obydwa ciała przypisują sobie większe znaczenie i władzę, niż pozwalają na to traktaty. I nie wahają się korzystać z posiadanych narzędzi, jak wstrzymanie wypłat z Funduszu Odbudowy czy narzucanie gigantycznych kar wobec krajów członkowskich.

Polityczne tło działania TSUE jest ważne, ale nie jest wcale najważniejsze. Chodzi o mechanizm władzy, brukselsko-luksemburskiego samodzierżawia. Do niedawna większość lewicowo-liberalnych europejskich polityków patrzyła z satysfakcją na potyczki konserwatywnych rządów Polski, Węgier i Słowenii z instytucjami unijnymi. Rozbawienie ustępuje jednak przerażeniu. Powoli i do nich przychodzi refleksja, że tak dalej być nie może. Że teraz samodzierżawie KE i TSUE może być im na rękę, ale któregoś dnia, pod byle pretekstem, Trybunał Sprawiedliwości wlepi karę ich krajowi, każe zmienić konstytucję albo zakwestionuje wynik wyborów, a Komisja Europejska zatrzyma płatności. Europa powoli budzi się z letargu i zaczyna rozumieć. Jeśli nie obudzi się szybko, polski rząd będzie musiał zastosować "terapię wstrząsową". Rzecznik rządu Piotr Müller w Programie 1 Polskiego Rada zapowiadał: "To instrument, jeśli chodzi o kwestie związane z głosowaniami w Radzie UE czy w Radzie Europejskiej – czyli możliwość wetowania niektórych rozwiązań, który bierzemy pod uwagę".

REKLAMA

Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej