Granica rozsądku. Felieton Miłosza Manasterskiego

2021-11-09, 13:48

Granica rozsądku. Felieton Miłosza Manasterskiego
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Twitter/MON_GOV_PL

Swoim "obrotowym" stanowiskiem w sprawie obrony granic partia Donalda Tuska nie tylko kompromituje się przed Polakami, ale także przed swoimi niemieckimi mentorami. Dla Berlina nie do zaakceptowania jest wizja posła Sterczewskiego, który twierdzi, że przyjęcie nawet miliona migrantów to nie problem - pisze w swoim felietonie Miłosz Manasterski.

Białoruska agresja na polskiej granicy eskaluje, choć ciągle w Polsce znajdują się media i politycy, którzy starają się przekonywać, że białe jest czarne, a czarne jest białe. Największa partia opozycyjna, wzmocniona powrotem swojego dawnego lidera Donalda Tuska, systematycznie rozbraja opór Polaków i państwa polskiego przed białoruskim atakiem. Politycy PO robili to dotąd na dwa sposoby. Po pierwsze, głosując przeciwko narzędziom potrzebnym do obrony polskich granic – jak stan wyjątkowy w paśmie przygranicznym i budowa zapory inżynieryjnej. Po drugie, włączając się w wojnę psychologiczną i tłumiąc naturalne odruchy społeczne, przekonując, że uleganie Łukaszence nie tylko nie jest czymś złym, ale wręcz jest naszym moralnym obowiązkiem.

Powiązany Artykuł

mateusz morawiecki free adam guz kprm 1200.jpg
Premier: atak reżimu Łukaszenki jest wymierzony w nas wszystkich

Teraz Donald Tusk atakuje rząd, że nie przygotował się dostatecznie do obrony granicy, nie pamiętając zupełnie, że jego partia tę obronę cały czas sama utrudnia. Istny cyrk, ktoś mógłby powiedzieć, i nie jest to wcale przesada. Wyobraźmy sobie, że polityk PO rzeczywiście przemawia z cyrkowej areny. Przypuśćmy, że w zależności od poglądów jego publiczność jest pogrupowana w sektorach. Do każdego sektora przedstawiciel Platformy przemawia inaczej, obracając się tak, by każdy usłyszał "swój" komunikat. Jedni dowiedzą się, że granica jest za słabo strzeżona, drudzy, że trzeba wpuścić migrantów. Inni, że aborcja na żądanie jest potrzebna, reszta, że "większość z nas jest przecież katolikami". Taka "obrotowa" polityka to nic nowego w przypadku lidera PO. Czy może się przy tym zakręcić w głowie? Jak najbardziej, ale czy właśnie nie chodzi tutaj o dezorientację wyborcy?

"Obroty PO" rozjeżdżają się od dawna z oficjalnymi stanowiskami instytucji Unii Europejskiej. Od tygodni nikt z ważnych polityków ani urzędników unijnych nie skrytykował polskiego rządu z powodu działania na granicy. Partia ta zatrzymuje się w półobrocie antyunijnym, kiedy politycy tacy jak Iwona Hartwig, Klaudia Jachira czy Franciszek Sterczewski żądają rozszczelnienia granicy dla nielegalnych migrantów. Ktoś może powiedzieć, że ci posłowie akurat nie są formalnie w PO. Są jednak w Klubie Obywatelskim, który - gdyby chciał - podjąłby środki dyscyplinujące, jeśli jego posłowie nie realizowaliby przyjętych założeń politycznych. Konsekwencje zapowiedziano jednak nie wobec Jachiry czy Sterczewskiego za ich dezinformujące wystąpienia, ale wobec posłów, którzy spóźnili się na głosowanie w sprawie akcyzy. Z partii wyrzucono Pawła Zalewskiego i Ireneusza Rasia za ostrożną krytykę przywództwa Borysa Budki. Nie ma wątpliwości, że gdyby PO chciało, to znalazłoby narzędzia "uspokojenia" swoich koalicyjnych posłów mówiących językiem białoruskiej propagandy. Ale nie chce.

Zapowiedziana na dzisiaj debata sejmowa zapewne będzie znów okazją do pokazania całego spektrum "obrotu PO" w sprawie granicy. Tymczasem Donald Tusk jest bombardowany telefonami niemieckich polityków, którzy nie życzą sobie powrotu do kryzysu imigracyjnego z 2015 r. Franciszek Sterczewski ma trochę racji, że nawet milion imigrantów przyjętych do Polski to nie jest jakiś wielki problem, myli się jednak w identyfikacji przyczyn. Milion muzułmanów z Bliskiego Wschodu i Afryki nie byłoby dla nas aż tak wielkim problemem, bo nie zatrzymaliby się nad Wisłą, tylko pojechali wprost do Niemiec. I tego właśnie za Odrą naprawdę nie chcą, bo mają już nadmiar problemów z tymi, którzy dotarli do nich wcześniej, na zaproszenie kanclerz Merkel.

Powiązany Artykuł

granica noc kuźnica 1200.jpg
Zmiana strategii? Reżim Łukaszenki definiuje swój stosunek do migrantów

"Nie można służyć Bogu i mamonie" - dowiedzieliby się z Ewangelii politycy PO, gdyby ich przywiązanie do chrześcijaństwa nie było tylko krótkim epizodem po konwencji w Płońsku (kolejny półobrót). Chęć realizowania niemieckich interesów, akurat w momencie, kiedy są one faktycznie zbieżne z polskimi (obrona granicy Schengen), stoi w konflikcie z wolą nieustannego atakowania Prawa i Sprawiedliwości. Skutkuje to ciągłym kręceniem się w miejscu i niezdolnością do zrobienia czegokolwiek konstruktywnego. Platforma Obywatelska kompromituje się dzisiaj nie tylko przed polskim społeczeństwem, ale także przed swoimi niemieckimi mentorami, dla których opowieści o przyjmowaniu miliona migrantów są absolutnie nie do przyjęcia. Jeśli Donald Tusk, sam dyscyplinowany w tej sprawie, nie zdoła zdyscyplinować swojego partyjnego i koalicyjnego aktywu, może utracić zaufanie w Berlinie. Zwłaszcza że tytuł "człowieka Merkel" dla nowego koalicyjnego rządu nie będzie brzmiał jakoś szczególnie atrakcyjnie.

Nic nie wskazuje na to, żeby agresja na polsko-białoruskiej granicy miała się ku końcowi. Coraz większa liczba Polaków uświadamia sobie, na jakie ryzyko chce ich narazić opozycja torpedując działania wspierające ochronę naszej granicy. Coraz więcej Polaków zdaje sobie także sprawę, że mitologizowana Unia Europejska, nawet jeśli panuje w niej konsensus co do kierunku, nie jest zdolna do szybkiej i skutecznej reakcji. Żadne tweety, oświadczenia ani sankcje nie zatrzymują na polskiej granicy szarży migrantów pchanych przez ludzi Łukaszenki. Tam stoją polska Straż Graniczna, policja i wojsko. Pogląd, że należy osłabiać państwo polskie i wzmacniać Unię Europejską, jest całkowicie fałszywy, ponieważ siłą UE są jej państwa, a nie ślimacząca się brukselska biurokracja.

Wzmacnianie polskiego państwa nie jest też wcale drogą w stronę polexitu. Odwrotnie - słaba, bezradna i bezbronna Polska to kryzys grożący rozpadem UE. Wystarczy wyobrazić sobie, że rządzi dzisiaj "obrotowa PO", niezdolna do stanowczej reakcji na kryzys. Tysiące migrantów codziennie przekracza nielegalnie polskie granice i jedzie do Niemiec. Łukaszenka z Putinem grają na rozerwanie Unii, likwidację układu z Schengen, poważne napięcia społeczne i konflikty między państwami dużo poważniejsze niż wyimaginowana "praworządność". Jeżeli nie chcemy w przyszłości znaleźć się za murem na Odrze i Nysie, to dzisiaj wspólnie musimy zamurować naszą granicę z Białorusią. Dla dobra Polski i całej wspólnoty europejskiej.


Miłosz Manasterski

Polecane

Wróć do strony głównej