Koronawirus w Polsce. Niedzielski: czeka nas kilka miesięcy względnego spokoju
Minister zdrowia Adam Niedzielski nie przewiduje żadnego wzrostu zakażeń, tylko kontynuację spadków. - Wakacje, patrząc na to, co było w ubiegłym roku, są zawsze spokojniejsze, więc czeka nas trzy, cztery, może pięć miesięcy względnego spokoju - mówił.
2022-05-06, 23:28
Od 16 maja stan epidemii będzie przekształcony w stan zagrożenia epidemicznego. Zostanie on utrzymany co najmniej do września br. W piątek, w TVP Info, szef MZ pytany był, na czym polega ta różnica oraz czym została podyktowana ta decyzja. - Oceniamy ryzyko eskalacji czy zwiększenia zakażeń jako stosunkowo niskie. (...) Jest mniej infekcji i zdecydowanie mniej hospitalizacji. Konsekwencją tego jest zmiana stopnia zagrożenia - powiedział minister Niedzielski.
Poinformował, że "w tej chwili w szpitalach jest 1020 osób, które są zdiagnozowane na COVID-19". - W momencie kiedy zmienialiśmy system raportowania, było ok. 4 tys. hospitalizacji. Z tygodnia na tydzień obserwujemy systematyczny spadek, po 200-300 hospitalizacji - ocenił szef MZ. Zaznaczył, że "1000 hospitalizacji, kiedy w systemie jest 180 tys. łóżek, nie stanowi żadnego problemu".
Niedzielski wspomniał także, że "pacjenci są przyjmowani do szpitali w lepszym stanie, niż to było w poprzednich miesiącach". - Według informacji klinicystów, którzy się nimi opiekują, pacjenci nie mają tak dużego procentu zajętości płuc - dodał minister zdrowia.
"Porównanie COVID-19 do grypy staje się coraz bardziej uzasadnione"
Przyznał, że jeszcze zdarzają się pojedyncze osoby, które wymagają intensywnej terapii. Jednak, jak podkreślił, "hospitalizacje trwają dziś zdecydowanie krócej". - Jesteśmy zaszczepieni, jesteśmy zimmunizowani przez przechorowanie, więc to wygląda inaczej - powiedział.
Zwrócił także uwagę, że dużo więcej dziś wiemy na temat samego wirusa, oraz tego, jak skutecznie leczyć chorobę przez niego wywoływaną, co jest zasługą lekarzy i personelu medycznego.
- Badania pokazują, że omikron - o ile pod wglądem zakaźności był zdecydowanie bardziej groźny - to pod względem odsetka ciężkich przypadków jest lżejszy - powiedział Niedzielski.
Ocenił, że "powoli dochodzimy do takiego momentu, kiedy porównanie COVID-19 do grypy staje się coraz bardziej uzasadnione". - W ostatnim miesiącu zakażeń na grypę było zdecydowanie więcej niż zakażeń koronawirusem i myślę, że na tym polega przejście ze stanu pandemii czy epidemii do stanu endemii - mówił.
"Polska jest bardzo dobrze przygotowana na wypadek powrotu pandemii"
Niedzielski wskazał, że "prognozy są o tyle optymistyczne, że w ciągu najbliższego miesiąca, dwóch miesięcy, nie przewidujemy żadnego wzrostu zakażeń, tylko kontynuację tych spadków". - Wakacje - patrząc na to, co było w ubiegłym roku - są zawsze spokojniejsze, więc czeka nas trzy, cztery czy może pięć miesięcy względnego spokoju - przyznał.
Mimo tych prognoz w ocenie ministra zdrowia "cały czas trzeba być uważnym, bo jest pewnego rodzaju zagrożenie. Nie jest tak duże, jak było przez ostatnie dwa lata, ale jednak jest w naszym otoczeniu". W podmiotach leczniczych, a więc w przychodniach, szpitalach i aptekach, wciąż jest wymóg noszenia maseczek. - Myślę, że zostanie przez cały czas zagrożenia epidemicznego - ocenił minister zdrowia.
Zapewnił, że "Polska jest bardzo dobrze przygotowana na wypadek powrotu pandemii". Zaznaczył, że dotyczy to również możliwości szybkiego powołania szpitali tymczasowych.
- Wojewodowie wielokrotnie udowodnili, że ta szybkość realizacji zadań wyznaczanych przez premiera czy ministra jest bardzo wysoka. W każdym województwie jest plan ewentualnego powołania takiego szpitala, a kwestia przekształcania oddziałów szpitalnych w oddziały covidowe mamy wytrenowane. Myślę, że w ciągu kilku dni jesteśmy w stanie przywrócić taką gotowość, jaką mieliśmy wcześniej - powiedział Niedzielski.
Czytaj także:
- "Nietypowy" przypadek COVID-19 i setki odwołanych lotów. Desperacka walka Chin z wirusem trwa
- Doustny lek na COVID-19. EMA zatwierdziła preparat firmy Pfizer
- Japonia autoryzuje lek przeciw COVID-19. Obniża on o 30 proc. ryzyko śmierci
dn
REKLAMA
REKLAMA