Sztuka i polityka to toksyczny związek. Jak traktować rosyjską kulturę?
- Nie mam najmniejszych złudzeń. Gdy wojna w Ukrainie się zakończy, choć nie wiadomo, jakie to będzie zakończenie, do interesów jakie łączyły Zachód z Rosją, czy przynajmniej część Zachodu, w tej czy innej formie się powróci. I podobnie będzie z twórcami. Uważam, że artyści, którzy demonstracyjnie poparli agresję swojego państwa na Ukrainę, nie poniosą daleko idących konsekwencji z tego tytułu - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio4.pl dr Tomasz Ratajczak, historyk sztuki z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
2022-06-13, 07:00
Ewa Zarzycka: Anna Netrebko, światowej sławy rosyjska sopranistka, już wróciła na sceny operowe. Bo jasno odcięła się od Putina i jego polityki. Ale nie od razu. Kiedy dyrektor Metropolitan Opera poprosił ją, po 24 lutego, by się określiła, gwiazda napisał na Facebooku, że "zmuszanie artystów, lub jakiejkolwiek osoby publicznej, do publicznego prezentowania swoich opinii politycznych i potępienia swojej ojczyzny nie jest słuszne". Podziela Pan tę opinię?
Dr Tomasz Ratajczak: To nie jest tak, że sztuka jest apolityczna, czysta, wolna, że artystyczne zjawiska rozwijają się w abstrakcyjnej przestrzeni. Sztuka jest też wykorzystywana instrumentalnie, jako element propagandy, dlatego mamy pełne prawo wiedzieć, jaką postawę wobec takiego dramatu, jakim jest wojna w Ukrainie, zajmuje dany artysta. Jeśli popiera zbrodnicze działania to jako człowiek nie zasługuje na szacunek - można się tylko zastanawiać, dlaczego popiera - czy jest aż tak zmanipulowany, czy aż tak cyniczny. Ale niezależnie od tego służy złej sprawie. A ludzie odpowiedzialni za funkcjonowanie instytucji kultury, czy to będzie instytucja państwowa, prywatna czy samorządowa, mogą nie chcieć dalej z taką osobą współpracować - i mają do tego pełne prawo. Ja bym się w tym nie dopatrywał żadnego zamachu na wolność artystyczną, suwerenność artysty. Nic podobnego.
A co z ich twórczością? Artysta nie musi być wielkim człowiekiem, bywa też łajdakiem.
Podejście do twórczości artystów, którzy dzisiaj popierają agresję Rosji na Ukrainę, to kolejny problem. Niektórzy uważają, że to nie przekreśla ich dorobku artystycznego. Ale to zależy, co w tym dorobku jest - owszem, ktoś mógł stworzyć wybitne dzieło - film, utwór muzyczny, obraz - i to, że prywatnie okazał się łajdakiem, nie przekreśla jego artystycznego poziomu. Ale to jest sprawa podrzędna teraz. Nie uważam, że kultura rosyjska powinna być obecnie obiektem szczególnej admiracji. Jeżeli ktoś zaczytuje się w pisarzach rosyjskich czy uwielbia rosyjskie malarstwo, niech to sobie prywatnie robi, natomiast w wymiarze publicznym problemem jest zachowanie tego państwa na arenie międzynarodowej, jego zbrodnie wojenne popełniane w Ukrainie, a nie rozważanie, jaka wspaniała jest czy może być kultura rosyjska. To tak, jakbyśmy się zastanawiali nad walorami kultury niemieckiej na przełomie lat 30 i 40 ubiegłego wieku.
Czy nie jest tak, że artystom, którzy związali się z zbrodniczym reżimem, szybciej się to wybacza niż innym ludziom? Herbert von Karajan, członek NSDAP, który w latach 1941-1945 był dyrektorem pierwszej sceny III Rzeszy, po zakończeniu wojny tylko rok przebywał w artystycznym niebycie. To znaczy nie koncertował. Ale nagrywał płyty z London Philharmonic Orchestra.
Jestem realistą i nie mam najmniejszych złudzeń. Gdy ta wojna się zakończy, choć nie wiadomo, jakie to będzie zakończenie, do interesów jakie łączyły Zachód z Rosją, czy przynajmniej część Zachodu, w tej czy innej formie się powróci. Może w sposób bardziej zakamuflowany i nie tak otwarcie od razu, ale powrót nastąpi. I podobnie będzie z twórcami. Tutaj można przywołać Nikitę Michałkowa, znanego reżysera, laureata Oscara, który zdecydowanie popiera Putina i wojnę. Nie sądzę, żeby po jej zakończeniu spotkał się z ostracyzmem w środowisku na większą skalę. Może to nie będzie tak, że od razu będzie fetowany na wielkich galach filmowych, np. w Cannes, ale jeśli będzie aktywny artystycznie to w kręgach filmowych i kulturalnych może jeszcze funkcjonować. Uważam, że artyści, którzy demonstracyjnie poparli agresję swojego państwa na Ukrainę, nie poniosą daleko idących konsekwencji z tego tytułu. Chyba że ta wojna przebierze jeszcze bardziej barbarzyński wymiar i Putin użyje np. broni atomowej.
Czy można porównać postawy rosyjskich artystów do tego, jak się zachowywali polscy twórcy podczas okupacji?
Nie, bo w Polsce byłaby to kolaboracja z okupantem. W przypadku artystów rosyjskich nie można mówić o kolaboracji. Oni popierają zbrodniczy reżim. A niektórzy milczą.
REKLAMA
Ci, którzy wyjechali, jak np. znana i w Polsce Ałła Pugaczowa, usprawiedliwiają swój wyjazd innymi względami - wakacjami, koniecznością leczenia za granicą czy ważnymi sprawami prywatnymi.
Tak, ale trzeba też pamiętać, że by krytykować w Rosji agresję i Putina trzeba się wykazać cywilną odwagą. To nie jest tak jak w demokratycznym państwie, ze możemy sobie krytykować albo rząd, albo opozycję i w zasadzie nic nam się nie stanie. W przypadku Rosji twórca musi liczyć się z tym, że jeśli się opowie teraz przeciwko własnemu państwu, skazuje się na trwałą emigrację.
Były minister kultury FR w 2014 roku, po zajęciu przez Rosję Krymu i ataku na Donbas powiedział, że są takie momenty w życiu państwa, gdy artysta musi się opowiedzieć, bo - i tu zacytował Jewgienija Jewtuszenkę - "poeta w Rosji jest kimś więcej niż poetą". Czy takie nastawienie władz jest wyłącznie domeną państw niedemokratycznych?
To znowu zależy od sytuacji. Jeżeli państwo formułuje oczekiwania w stosunku do twórców kultury aby demonstracyjnie popierali politykę tego państwa, to nie jest standard demokratyczny i nie ma nic wspólnego z rolą sztuki w takim państwie. Czym innym jest np. sytuacja, w której jakieś państwo zostało zaatakowane - tak jak Ukraina. Kraj walczy o przetrwanie i artyści ukraińscy zabierają głos w tej sprawie, demonstrują poparcie dla władzy, niektórzy biorą broń do ręki. To jest wyraz zbiorowej solidarności, bycia razem w tym trudnym czasie niezależnie od tego, czy ktoś jest artystą, inżynierem czy rolnikiem.
Ale artyści, szerzej ludzie znani, celebryci, mają ogromny wpływ na opinię publiczną. Dyktują modę, styl życia, nawet rasę zwierząt domowych, które wypada trzymać. Postawę wobec tego, co się dzieje w danym kraju czy świecie też. Więc ich głos ma znaczenie.
To z jednej strony powinno rodzić pewne poczucie odpowiedzialności - taki celebryta powinien być świadomy, że właściwie każde jego zachowanie i każde jego słowo może mieć pozytywny czy negatywny wpływ na zachowania czasami milionów ludzi. Ale biorąc pod uwagę status mentalny celebrytów, trudno tego oczekiwać. Chociaż nie należy generalizować, bo mamy i przykłady ich znakomitych zachowań. Trochę podobnie jest z artystami.
Generalnie historia ostatnich dziesięcioleci pokazuje, że bliskie sprzężenie władzy i sztuki przynosi sztuce opłakane skutki. Dla władzy bywa różnie - czasami alians z środowiskiem artystycznym jej pomoże, czasami zaszkodzi. Natomiast artyści często wychodzą na tym dobrze finansowo, ale ich twórczość, jej odbiór i rodzaj na ogół gorzej. Choć kiedyś było zupełnie inaczej - np. dzieła wielkich twórców renesansu, poza nielicznymi, powstały w większości na zamówienie władzy - świeckiej czy kościelnej. Ale to się wiązało z zupełnie innym funkcjonowaniem artysty na wszelkich możliwych płaszczyznach.
REKLAMA
To znaczy?
Np. kiedyś artyści funkcjonowali w systemie rzemieślniczym, mieli zamówienia na wykonanie określonych dzieł sztuki - np. żeby namalować obraz o takiej to i takiej tematyce, do ołtarza w kościele takim to a takim. I z tego mogli żyć. Dzisiaj artyści w jakimś stopniu się wyemancypowali, bardzo często tworzą sztukę będącą wyrazem wyłącznie ich wewnętrznych poszukiwań, a nie na konkretne zamówienie ale to sprawia, że są bardzo mocno uzależnieni od różnego rodzaju dotacji. Albo dotacji ze środków prywatnych, albo państwowych, publicznych. Dotacje prywatne zazwyczaj dają artyście nieco większą swobodę, ale mimo wszystko ma to wpływ na przestrzeń, którą nazywamy wolnością twórczą.
Całkowita wolność artysty to mit?
Mówienie o tym, że artysta jest absolutnie wolny i niezależny od czegokolwiek to utopia. Owszem, artysta może tworzyć wyłącznie rzeczy, na które nikt inny nie będzie miał wpływu i nie będzie oddziaływał, ale jeśli równolegle nie będzie prowadził innej działalności, grozi mu ekonomiczna katastrofa. Ale jeżeli ktoś chce się utrzymywać ze sztuki to siłą rzeczy wchodzi w system rozmaitych zależności. I w dużej mierze i od jego szczęścia, i od wielu innych czynników zależy, na jakim poziomie wolności będzie funkcjonował.
Rozmawiała Ewa Zarzycka/paw
REKLAMA
REKLAMA