Taką decyzję podjęła jednostronnie Europejska Unia Nadawców, która rozpoczęła rozmowy w sprawie organizacji tego wydarzenia z brytyjskim BBC.
"Popieramy stanowisko ukraińskiego nadawcy publicznego UA:PBC oraz ukraińskich władz, w którym wzywają oni do podjęcia negocjacji w sprawie organizacji konkursu z udziałem przedstawicieli kraju-zwycięzcy tegorocznej Eurowizji. Zapewniamy o swoim ciągłym wsparciu w poszukiwaniu takiego modelu organizacyjnego przyszłorocznego konkursu Eurowizji 2023, który będzie uwzględniał jak największy udział ukraińskich twórców i producentów oraz pochodzącej z tego kraju publiczności" - napisano w oświadczeniu zamieszczonym przez wicepremiera Piotra Glińskiego na Facebooku. Podpisali go również prezes TVP Jacek Kurski i członek zarządu TVP Mateusz Matyszkowicz.
Wymogi bezpieczeństwa
Odwołanie od decyzji Europejskiej Unii Nadawców zapowiedział ukraiński minister kultury Ołeksandr Tkaczenko. Zdaniem tej organizacji, Konkurs Piosenki Eurowizji w 2023 roku nie może odbyć się na Ukrainie, ponieważ organizatorzy nie będą w stanie spełnić wymogów bezpieczeństwa.
Tuż po finale Eurowizji Ołeksandr Tkaczenko w rozmowie z Radiem Swoboda zapewniał, że konkurs odbędzie się na Ukrainie. - Gdzie dokładnie? W odbudowanym Mariupolu czy innym mieście… Myślę, że to będzie jeszcze dyskutowane - mówił wówczas.
"Podzielamy też smutek i rozczarowanie strony ukraińskiej, że przyszłoroczny konkurs nie będzie mógł być zorganizowany na Ukrainie" - napisała po ogłoszeniu swojej decyzji unia nadawców (EBU).
Czytaj także:
Zobacz także: Paweł Jabłoński w "Sygnałach dnia"
es