Afera taśmowa. Prezes PiS wskazał "najlepszą drogę do jej wyjaśnienia"
- Najlepszą drogą, żeby wyjaśnić aferę podsłuchową, jest powołanie przez Sejm specjalną ustawą komisji na wzór komisji reprywatyzacyjnej - powiedział w Zamościu prezes PiS Jarosław Kaczyński.
2022-10-23, 15:32
Klub Koalicji Obywatelskiej złożył w piątek (21 października) wniosek o powołanie komisji śledczej ds. działań organów państwa ws. zapobiegania i przeciwdziałania wpływom zagranicznych służb specjalnych na politykę energetyczną Polski w okresie od 1 lipca 2013 r. do 20 października 2022 r. W uzasadnieniu autorzy wniosku tłumaczą, że w uchwale jest podana jako graniczna data 1 lipca 2013 r., bo wtedy, jak wynika z obecnej wiedzy, zaczęło się nagrywanie spotkań w restauracjach z udziałem najważniejszych osób w państwie, a ujawnienie tych nagrań rok później doprowadziło do wybuchu kryzysu politycznego, który miał wpływ na porażkę PO w wyborach w 2015 r. W tle całej sprawy był Marek Falenta, którego firma handlowała rosyjskim węglem, więc w całej historii bardzo mocne były przesłanki zaangażowania służb rosyjskich.
"To jest najlepsza droga, żeby tę sprawę wyjaśnić"
O tę sprawę został zapytany w niedzielę (23 października) prezes PiS na spotkaniu z mieszkańcami Zamościa. Jarosław Kaczyński ocenił, że zdecydowana większość komisji śledczych nie odniosła "jakiegoś wielkiego sukcesu". Jako przykład komisji, która "niemało zdziałała", prezes PiS podał - niebędącą komisją śledczą - komisję ds. warszawskiej reprywatyzacji. - Szło ciężko, ale teraz wyroki sądów są takie, że te budynki bezczelnie ukradzione są zwracane. A tam zrobiono ogromną ilość krzywdy ludziom - mówił.
- To jest taka komisja, którą powołuje Sejm specjalną ustawą, i tam są i posłowie, oczywiście jest też opozycja, ale są też nie posłowie, ludzie, którzy mogą się w to bardziej zaangażować (...). Taka komisja może też podejmować różnego rodzaju decyzje. My sądzimy, że to jest w tej chwili najlepsza droga, żeby tę sprawę wyjaśnić - ocenił prezes PiS.
Odniósł się również do opublikowanych niedawno protokołów dotyczących zeznań Marcina W. - wspólnika biznesowego Marka Falenty, skazanego za organizację w latach 2013-2014 podsłuchów najważniejszych osób w państwie.
REKLAMA
Posłuchaj
- My niczego nie rozstrzygamy. Ten człowiek, który tak zeznawał w tej sprawie, na którą powoływał się Tusk, był niewątpliwie niewiarygodny, bo my najlepiej wiemy, jak to wyglądało, przecież nas to miało dotyczyć, dlatego Tusk o tym zaczął mówić. Wobec tego nie możemy powiedzieć, że wiemy, że był wiarygodny w sprawie Tuska - mówię o tym młodym Tusku, ale adresatem miał być Tusk stary - powiedział Jarosław Kaczyński.
Zeznania Marcina W.
W poniedziałek tygodnik "Newsweek" napisał, że Marcin W. - wspólnik biznesowy Marka Falenty, skazanego za organizację w latach 2013-2014 podsłuchów najważniejszych osób w państwie - zeznał w śledztwie dotyczącym spółki zajmującej się sprowadzaniem do Polski węgla z Rosji, której współwłaścicielem był Falenta, że zanim taśmy nagrane w restauracji "Sowa i Przyjaciele" wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce, a "prokuratura wszczyna śledztwo, ale unika wątku szpiegostwa" w tej sprawie.
We wtorek Donald Tusk, odnosząc się do publikacji "Newsweeka" dotyczącej zeznań Marcina W. stwierdził, że tylko komisja śledcza, niezależna od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, mogłaby wyjaśnić, na czym polega wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS. Uznał też Marcina W. za wiarygodnego świadka.
REKLAMA
W reakcji na słowa szefa PO minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiedział upublicznienie protokołów dotyczących zeznań Marcina W. Zostały one opublikowane na stronie Prokuratury Krajowej w środę wieczorem. Wynika z nich m.in. że Marcin W. zeznawał (w 2017 i 2018 r.) iż wręczył łapówkę w wysokości 600 tys. euro M.T., "synowi byłego premiera". Miało to mieć miejsce w 2014 r. i jak zeznawał Marcin W., pieniądze włożył do reklamówki ze sklepu Biedronka, a miała to być "prowizja za zgodę" ówczesnych władz na transakcję dotyczącą sprowadzania węgla z Rosji.
Michał Tusk oświadczył w środę (19 października), że to "totalne bzdury", że nie poznał Marka Falenty ani Marcina W. i nigdy też nie był przesłuchiwany w tej sprawie. Wskazał też, że prokuratura protokoły z tymi zeznaniami ma "od lat".
Donald Tusk zapytany następnego dnia przez dziennikarza TVN24, czy widział i dostał kiedykolwiek reklamówkę z 600 tys. euro, odpowiedział, że "nie widział takiej kwoty pieniędzy". - Nie jestem dzisiaj w nastroju do żartów, nawet jeśli to, co wyprawia minister Ziobro wydaje się groteskowe, naruszające wszystkie normy i obyczaje, to jednak trudno z tego robić kabaret, bo to jest bardzo poważna sprawa - zaznaczył. Zapewnił, że nadal chce powołania komisji śledczej, która zbadałaby wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS. Oświadczył też, że nie da się zastraszyć.
- "Jego ostatnia konferencja prasowa mogła być uderzeniem wyprzedzającym". Prof. Jabłoński o Tusku
- Afera taśmowa i zeznania Marcina W. Prof. Domański o ich wpływie na notowania partii politycznych
Zobacz także: Grzegorz Schetyna w Programie 3 Polskiego Radia
PAP/IAR/nj, kmp
REKLAMA