"Wolne media", czyli jak Onet bezpodstawnie oskarżył ks. Stryczka o mobbing

2022-12-28, 11:04

"Wolne media", czyli jak Onet bezpodstawnie oskarżył ks. Stryczka o mobbing
Manipulacje i kłamstwa Onetu w sprawie ks. Jacka Stryczka. Foto: PAP/Marcin Obara

Ks. Jacek Stryczek lider Stowarzyszenia Wiosna, inicjator akcji Szlachetna Paczka został oskarżony przez Onet o mobbingowanie swoich pracowników. Pod koniec tego roku prokuratura umorzyła śledztwo przez "brak wystarczających dowodów". W wyniku ogromnej skali nagonki ksiądz jednak wycofał się z życia publicznego. Teraz Dawid Wildstein w swoim tekście na portalu tvp.info obnaża "przerażający sposób działania Onetu", czyli tzw. wolnych mediów.

"Z powodu braku wystarczających dowodów na postawienie zarzutów śledztwo ws. mobbingu i niegospodarności w Stowarzyszeniu Wiosna, kiedy kierował nim ks. Jacek Stryczek, zostało umorzone" oraz "decyzja ta dotyczy wszystkich wątków postępowania. Jej podstawą było stwierdzenie, iż nie doszło do realizacji znamion przestępstw, które były przedmiotem postępowania" - przytacza wyjaśnienia prokuratury tvp.info.

Na tym skończyła się sprawa, która cztery lata temu wzbudziła tyle emocji wśród mediów, a ostatecznie również wielu Polaków. Ks. Jacek Stryczek był wtedy dobrze rozpoznawalną "twarzą" wielkiej akcji charytatywnej Szlachetna Paczka. 

"Niezależnie jednak od decyzji prokuratury, konsekwencje ataku (a wręcz nagonki, jak opisywały to niektóre media) Onetu na Szlachetną Paczkę są bardzo konkretne i trwają nadal" - zauważa w swoim tekście Dawid Wildstein.

Onet brnie w kłamstwa

Redaktor Janusz Schwertner - autor tekstów dotyczących ks. Jacka Stryczka i rzekomego mobbingu - oraz sam Onet doprowadzili do sytuacji, w której kapłan nawet nie chce komentować korzystnego dla siebie wyroku sądu. Nie wypowiada się w mediach, a jedynie publikuje nagrania rekolekcji, swoje przemyślenia dotyczące Ewangelii czy różnych aktywności związanych z parafią, w której posługuje. 

"Onetowi i redaktorowi Schwertnerowi udało się zaszczuć ks. Stryczka" - komentuje tvp.info. "Co gorsza, doszło do, oczywistego przy tak negatywnej kampanii medialnej, mocnego spadku przychodów Szlachetnej Paczki. W 2017, przed tekstem Janusza Schwertnera, wynosiły one 23 miliony. Rok temu już tylko 19. Jak widać, niezależnie od tego, czy intencjonalnie czy nie, jedno się udało portalowi Onet i jego dziennikarzowi. W mocny sposób ograniczył możliwości działania jednej z bardziej dynamicznych organizacji pomocowych w Polsce" - pisze Wildstein.

Jak dodaje "tym bardziej należałoby sądzić, że werdykt prokuratury powinien »dać do myślenia« autorom ataku. Niestety, nic takiego się nie stało. Schwertner z kolegami wybrał inną drogę. Broniąc się przed oczywistymi zarzutami, zaczął snuć narrację, z której, skracając, wynikało, że może i mobbingu nie było, ale i tak był".

Zmanipulowana ankieta w sprawie ks. Stryczka

Onet pochwalił się "mocnym argumentem" w postaci ankiety, z której wynika, że 70 proc. współpracowników Stryczka "nie chciało z nim pracować". Jednak liczby te, po nieco bardziej wnikliwym researchu zaczynają już inaczej wyglądać.

"Do wspomnianej ankiety dotarł dziennikarz Wojciech Mucha. Okazało się, że niewiele ponad połowa pracowników w ogóle zdecydowała się wziąć w niej udział (92 osoby z 163), z czego tylko 40 osób pracowało kiedykolwiek ze Stryczkiem. Nie wiemy, na ile ta ostatnia grupa pokrywa się z tymi, którzy odpowiedzieli negatywnie o księdzu Stryczku. Więcej, okazuje się, że ta ankieta, zważywszy na to, ile osób wzięło w niej udział, nie może być w żaden sposób reprezentatywna. Na pewno nie daje ona żadnych podstaw do opisywania jej w sposób, w jaki zrobił to Onet, używając określeń »druzgocząca dla Stryczka« czy używać liczby »70%« w odniesieniu do całości współpracowników stowarzyszenia Wiosna. Zresztą sam fakt, że tylu pracowników Wiosny uznało, że sprawa nie jest warta tego, żeby się do niej odnosić, wypełniając wspomnianą ankietę, też powinna dawać do myślenia" - zwraca uwagę Wildstein.

Niektórzy pracownicy nie chcieli pracować z księdzem? "Powodów mogło być multum"

Dalej autor tekstu w tvp.info zastanawia się, z czego mogła wynikać niechęć do współpracy z ks. Stryczkiem, jaką zdeklarowała część osób.

"Ich niechęć nie musi wynikać z patologicznych praktyk szefa. Równie dobrze mogło się to wiązać z niezależnymi od Stryczka warunkami pracy z nim, takimi jak, przykładowo, pensje. Oczywiście, skoro ta ankieta nic właściwie nam nie mówi, nie możemy na jej podstawie wykluczyć, że osoby, które w niej odpowiadały, faktycznie żywiły negatywne i, co istotniejsze, uzasadnione emocje względem swojego szefa. Tylko, znów, powodów, dla których pracownik może nie chcieć pracować z danym szefem, jest całe spektrum, znacząca większość z nich nie jest związana z mobbingiem" - czytamy.

Czytaj także:

Co właściwie zrobił redaktor Schwertner?

"Problem tekstu Schwertnera nie polega bowiem na tym, że napisał o nielubianym szefie, z twardym charakterem, o człowieku, który zachowuje się niewłaściwie. Oskarżył go on o bardzo konkretne czyny, użył określenia »mobbing« o dość precyzyjnej semantyce. Jego zadaniem teraz jest udowodnienie właśnie tego zarzutu, nie tego, kto kogo w tym czasie lubił" - pisze Wildstein.

Jak dodaje dalej "być może Stryczek był szefem nie do zniesienia, być może współpraca z nim była koszmarna, ale nie znaczy to, jak usiłuje nas przekonać Onet, że zła opinia o kimś jest równoznaczna z tym, że ten ktoś był mobberem".

"Przytoczone powyżej manipulacje pokazują dostatecznie, jak nierzetelny okazał się tekst Onetu, który miał bronić »ustaleń« Schwertnera w sprawie Stryczka" - wyjaśnia tvp.info.

Co ciekawe z artykułu, który ukazał się z kolei w "Dzienniku Polskim", którego autorem był Paweł Zastrzeżyński wynika, że "tak naprawdę najważniejszą manipulacją Onetu, do której dotarł Zastrzeżyński, okazał się fakt, że Schwertner, opierając swój tekst na anonimowych informatorach pracujących w Stowarzyszeniu Wiosna, zataił fakt, że oni sami oskarżani są o mobbing".

Jak zauważa tvp.info "początkowo autor Onetu starał się bronić, mówiąc, że w momencie pisania artykułu nie miał świadomości tego faktu. Nawet uznając, że akurat mówi prawdę, to trzeba pamiętać, że Schwertner nie napisał jednego tekstu o Stryczku i »zamilkł«. Gdyby tak było, jego linia obrony miałaby jeszcze jakieś znamiona sensu (chociaż już wtedy przeczyły temu maile ujawnione przez »Dziennik Polski«). Tyle że Schwertner zrobił sobie z tej sprawy prawdziwy wehikuł opowieści o swojej własnej wspaniałości".

Cała prawda o "wolnych mediach"

Autor tekstu w tvp.info w podsumowaniu sprawy ks. Stryczka i sposobu działania Onetu zwraca uwagę, że w obliczu umorzonego przez prokuraturę wieloletniego śledztwa w sprawie rzekomego mobbingu, jakiego miał się dopuszczać kapłan, redaktor Schwertner i Onet tak naprawdę skompromitowali się.

"W normalnym świecie byłby to koniec jego kariery, a także powód, żeby Onet tłumaczył się i przepraszał przez dłuższy czas. Problem tylko w tym, że o świecie »wolnych mediów« można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest ono normalne" - pisze Wildstein. 

Co więcej, standardy etyczne panujące w świecie "wolnych mediów" jasno wskazują, że owe media mogą zrobić wszystko. "Mogą zniszczyć każdego, nieważne, jaka jest prawda, nieważne nawet, co orzeknie później wymiar sprawiedliwości. Że do końca będą atakować, podtrzymywać swoje manipulacje" - podsumowuje autor tekstu w tvp.info.

tvp.info/Dawid Wildstein

asp


Polecane

Wróć do strony głównej