Komisja Europejska wchodzi nam do lasu. Felieton Miłosza Manasterskiego

2023-03-04, 16:31

Komisja Europejska wchodzi nam do lasu. Felieton Miłosza Manasterskiego
Komisja Europejska wchodzi nam do lasu. Felieton Miłosza Manasterskiego. Foto: Shutterstock/TSN52

Biorąc przykład z naszych niemieckich sąsiadów Polska musi dopilnować, żeby w Polsce polskie prawo było przestrzegane, a tzw. ekolodzy traktowani tak samo zdecydowanie jak w RFN.

Lasy Państwowe to jedna z najstarszych na świecie profesjonalnych organizacji zajmujących się ekologią. Dla Komisji Europejskiej jednak to nie jest kompetentna instytucja, ponieważ ma podlegać kontroli organizacji pozarządowych, zgodnie z wyrokiem TSUE (po skardze KE). Powstaje niebezpieczny precedens, który wcale nie dotyczy wyłącznie gospodarki leśnej, ale dotyczy w ogóle naszego rozwoju.

Wiceminister sprawiedliwości Michał Woś w Programie 3. Polskiego Radia ocenił jako skandaliczny wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej przyznający organizacjom pozarządowym prawo kwestionowania planów urządzania lasu na drodze sądowej.

- To jest skandaliczne orzeczenie, bo wyraża sojusz ekoterrorystów z eurokratami. Po pierwsze TSUE, upolityczniony trybunał, przesuwa znowu granice pozatraktatowo. Co do organizacji ekologicznych one mają prawo do sądu już w tej chwili, a to jest tylko narzędzie do blokowania gospodarki leśnej - mówił Michał Woś. - Lesistość rośnie, co roku mamy w Polsce większe połacie lasów. Mam pewne obawy co to tego, że może nawet wiedzione najlepszymi intencjami, ludzie zajmujący się tematem z doskoku mają decydować o czymś, co Lasy Państwowe mają wypracowane, przetestowane - mówił w Trójce Radosław Fogiel z Prawa i Sprawiedliwości.

Nie powinniśmy mieć żadnych złudzeń, co do intencji ingerujących w polskie prawo leśne. Polskimi lasami opiekują się najlepsi fachowcy w Europie - polscy leśnicy. Ingerencja KE i TSUE nie dyktowana wcale troską o środowisko naturalne. To kolejne bezprawne przesunięcie kompetencji ze szczebla krajowego na poziom unijnych instytucji. Lasy - niezależnie od ich gospodarczej wagi - są tu wyłącznie pretekstem do budowy unijnego superpaństwa, w którym kraje na wschód od Niemiec mają pełnić rolę rezerwatu. Do niedawna jeszcze niemieckie media publikowały informacje o polskiej gospodarce opatrzone zdjęciem konia z furmanką. Taką też najwyraźniej widzą dla nas przyszłość.

Skoro teraz międzynarodowe organizacje pseudoekologiczne mają według posłusznego wizji KE Trybunału Sprawiedliwości kwestionować plany zagospodarowania lasów, to oznacza, że za chwilę będą mogły jeszcze więcej. Powstaje precedens, który zostanie przez prawników wykorzystany do wychodzenia daleko poza nasze lasy. Bo dlaczego tylko "chronić" lasy a już nie łąki? A skoro łąki to także rzeki, jeziora… Szykuje nam się wtrącanie się pseudoekologów we wszystkie decyzje dotyczące zagospodarowania przestrzennego. Poprowadzenie nowej drogi, linii kolejowej, gazociągu, budowa lotniska, zakładu przemysłowego czy osiedla będzie wstrzymywane sądowo przez suto opłacane międzynarodowe organizacje nacisku.

Ktoś może powiedzieć, że to niemożliwe, że to tylko przerysowany czarny scenariusz. Otóż nie, to wizja realna. Wystarczy wspomnieć przykład kopalni Turów. Za nic mając ekonomię, gospodarkę, potrzeby społeczne i kilkadziesiąt tysięcy Polaków pracujących dla i wokół kopalni i elektrowni portugalska sędzia z TSUE nakazała natychmiast zamknąć Turów. Za każdy dzień działalności kopali TSUE naliczyło Polsce 500 tys. euro.  A wszystko bez procesu, w trybie zabezpieczenia, niezależnie od rozstrzygnięcia. Jeśli więc Greenpeace zaskarży wycinkę lasu pod polską fabrykę czołgów albo nowe lotnisko możemy być pewni, że TSUE także natychmiast nakaże wstrzymać budowę.

Zobacz także:

Każda działalność gospodarcza człowieka powoduje straty ekologiczne. Organizacje nacisku, które powołują się na ekologię, zawsze znajdą argument środowiskowy. Nawet jeśli inwestor zobowiąże się do odtworzenia szkód, które zresztą zazwyczaj są odwracalne. Wiele osób ponad rok temu zamarło, bo groziło nam zablokowanie budowy naziemnej nitki Baltic Pipe z powodu ekologów. Wtedy poszło o siedliska myszy, gryzonia, który z naszej perspektywy jest powszechnie występującym szkodnikiem, a nie cennym zasobem naturalnym. Dlatego inwestycje wokół lasów, rzek i łąk mogą być blokowane sądownie z powodu mrówek, pająków, komarów a nawet szerszeni - cokolwiek tam pseudoekolodzy wypatrzą w okolicy.

Szczególnie narażone są inwestycje energetyczne, militarne i transportowe - a więc także sam Centralny Port Komunikacyjny. Nasi zachodni sąsiedzi protestują ostro przeciwko pracom Polski nad poprawą regulacji Odry, rzeki, która może być niebezpieczna także dla nich. Rzecz w tym, że prace mają także przywrócić dobry stan rzeki, która powinna być drogą wodną dla portów w Szczecinie i Świnoujściu, łącząca je z południem kraju. Rozbudowa tego drugiego też będzie blokowana przez naszego wschodniego sąsiada. I nie ma tu żadnego znaczenia, że w praktyce do właśnie transport rzeczny jest ekologiczny i niskoemisyjny.

Niemcy są także niezadowolone z polskich planów budowy elektrowni atomowych. Wyrok TSUE i działania Komisji Europejskiej to wstęp do uderzenia w te inwestycje. RFN tylko czeka na oficjalne lokalizacje i zaraz napuści na nas jakieś organizacje pseudoekologiczne. Są one w praktyce międzynarodowymi korporacjami działającymi na zlecenie klientów, m. in. Federacji Rosyjskiej. Greenpeace w Polsce kwestionował m. in. budowę Baltic Pipe, a po jego oddaniu twierdził, że i tak Polacy będą marznąć zimą, bo gazu zabraknie. Tzw. ekolodzy reprezentujący interesy potężnych koncernów i obcych państw mają wsparcie w Komisji Europejskiej próbującej odbierać Polsce suwerenność i zatrzymać nasz rozwój (także poprzez wstrzymywanie wypłat KPO).

Doskonale rozumieją to sami Niemcy, którzy zupełnie inaczej traktują organizacje ekologiczne działające też na ich własnym podwórku. Tam pseudoekologów traktuje się policyjnymi pałkami i gazem. Podczas tłumienia jednego z protestów minister spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii Herbert Reul tłumaczył: "Ci samozwańczy obrońcy środowiska wcale nie chcą ratować lasu, tylko zlikwidować państwo. Jeśli nadejdzie ten dzień, policja musi się postarać, by prawo zostało przeforsowane".

Choć stawianie za wzór Republiki Federalnej Niemiec dla wielu Polaków brzmi jak obraza, w tym jednym przypadku uczmy się od naszych sąsiadów jak traktować organizacje pseudoekologiczne stojące na drodze naszego dobrobytu i rozwoju.

Miłosz Manasterski

Zobacz także:

Polecane

Wróć do strony głównej