To nie pierwszy atak na Turów. Jednoosobowe, sądowe zamachy na strategicznie ważne przedsiębiorstwo

Ostatnia decyzja sądu, mająca doprowadzić do zamknięcia kopalni Turów w Bogatyni, to już nie pierwsza tego typu próba. Mamy do czynienia bowiem z kolejnym sądowym atakiem, gdzie poprzez jednoosobową decyzję, chce się zniszczyć kluczowe dla kraju z energetycznego punktu widzenia przedsiębiorstwo.

2023-06-07, 11:27

To nie pierwszy atak na Turów. Jednoosobowe, sądowe zamachy na strategicznie ważne przedsiębiorstwo
Obecna próba zamknięcia kopalni Turów przypomina tę z 2021 roku.Foto: Schutterstock

31 maja Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie na wniosek miasta Zittau oraz czeskiego i niemieckiego oddziału Greenpeace, a także Fundacji Frank Bold wydał postanowienie o wstrzymaniu wydobycia w kopalni Turów. 

Jak zwracają uwagę komentatorzy, tę decyzję sąd wydał z rażącym naruszeniem przepisów prawa, wstrzymując wykonanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach wydanej przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska we wrześniu 2022. To, co budzi szczególny sprzeciw to fakt, że w ogłoszonej przez sąd decyzji znajdują się wyłącznie argumenty zielonych z Czech i Niemiec. 

Skąd podstawy do takiej decyzji?

Tymczasem sąd w swoim uzasadnieniu nawet nie odniósł się  do stanowiska przedstawicieli Turowa, które złożyli oni po pojawieniu się wniosków o wstrzymanie wykonalności decyzji środowiskowej. A to właśnie w tym dokumencie przedstawione są szczegółowe uwarunkowania, na jakich ma działać Kopalnia Węgla Brunatnego Turów, aby zminimalizować swój wpływ na środowisko.

Oznacza to, że decyzja została więc wydana na podstawie stanowiska i twierdzeniach tylko jednej ze stron. Nie możemy więc tutaj mówić o jakiejkolwiek merytorycznej ocenie i weryfikacji sprawy, które dawałyby podstawy do wstrzymania wykonalności decyzji. Takie postępowanie sądu budzi szeroki sprzeciw. - Jeśli decyzją polskiego sądu rozstrzyga się o wstrzymaniu pracy zakładu, który zapewnia bezpieczeństwo energetyczne kraju, to powstaje pytanie o motywację. Zwrócę się do Krajowej Rady Sądownictwa o lustrację tej sprawy - mówił w rozmowie z Polskim Radiem 24 poseł Arkadiusz Mularczyk.

REKLAMA

Gdyby przyjąć argumentację sądu, wówczas w Polsce nie miałyby szans powstać, żadne inwestycje, gdyż każda z nich w jakiś sposób ingeruje w mniejszym lub większym stopniu w środowisko. Czy zdaniem WSA w Warszawie należy zablokować teraz wszystkie projekty, które powstają obecnie w naszym kraju?

Posłuchaj

Wojciech Skurkiewicz: dlaczego nie ma takiego problemu z kopalniami po niemieckiej stronie?/IAR 0:20
+
Dodaj do playlisty

Sądy nie są od zamykania legalnie działających przedsiębiorstw

Koniecznym wspomnienia jest także fakt, że decyzja ta została podjęta na posiedzeniu niejawnym, tzn. żadna z zainteresowanych stron nie została poinformowana o tym, że będą podejmowane w ich sprawie tak ważne rozstrzygnięcia. Mamy więc tu do czynienia z kolejnym niebezpiecznym precedensem, ponieważ sąd, poprzez brak doręczenia pism procesowych w jasny sposób, naruszył zasadę równego traktowania i równości procesowej.

Przedstawiciele Turowa zapowiedzieli, że będą się odwoływać od tak podjętej decyzji, ponieważ jak argumentowali, nie wolno zgadzać się na sytuację, w których jednoosobowe decyzje, mogą wpłynąć na "zamknięcie legalnie działającego przedsiębiorstwa." Tym bardziej, jeśli mowa jest o przedsiębiorstwie kluczowym z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Polski. "Wykorzystamy wszystkie przysługujące nam środki prawne w postępowaniu zażaleniowym przed Naczelnym Sądem Administracyjnym. Nie pozwolimy zamknąć Turowa. Ani polskie, ani europejskie sądy nie są od tego, żeby zamykać legalnie działające przedsiębiorstwo" - podkreślił w oświadczeniu prezes PGE Wojciech Dąbrowski.

TSUE chciało zrobić to samo

Dzisiejszy atak na kompleks energetyczny w Bogatyni to nie pierwsza tego typu inicjatywa. Obecna decyzja do złudzenia przypomina bowiem próbę wywołania w Polsce szoku poprzez wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, która miała miejsce w 2021 roku. Wówczas to również jednoosobowo wiceprezes trybunału Rosario Silva de Lapuerta, wezwała do natychmiastowego wstrzymania wydobycia węgla w kopalni Turów.

REKLAMA

Nie licząc się ze skutkami, jakie ta decyzja miałoby wprowadzenia takiego zarządzenia sędzia Silva de Lapuerta, nakazała natychmiastowość jej wykonania i nałożyła na Polskę karę 500 tys. euro dziennie, w przypadku dalszego prowadzenia wydobycia w kopalni. 

Wiceprezes TSUE pozostawała również głucha na argumenty przedstawicieli Polski, którzy zwracali uwagę, że po czeskiej oraz niemieckiej stronie granicy działają podobne, a nawet większe konglomeraty energetyczne. Tamte instalacje nie budziły zainteresowania trybunału.

Co ciekawe ta sama sędzia wydawała również skrajnie niekorzystne dla Polski postanowienia, jeśli chodzi o reformę wymiaru sprawiedliwości w Polsce, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestię Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. I tak zgadza się - te decyzje również podejmowała jednoosobowo.

Autorem decyzji sędzia z "Iustitii".

Także w wypadku obecnej decyzji WSA ws. Turowa, możemy zaobserwować analogie. Autorem postanowienia wydanego na podstawie donosów niemieckich i czeskich aktywistów jest sędzia Jarosław Łuczaj. 

REKLAMA

Uzasadnienie decyzji dziwi nieco mniej, kiedy dowiadujemy się, że sędzia Łuczaj jest członkiem Stowarzyszenia Sędziów "Iustitia" w Radomiu. Jego podpis widnieje pod wieloma listami protestacyjnymi "Iustitii".

Sam jest też laureatem "Honorowej Odznaki" tej organizacji, która przyznawana jest także najaktywniejszym członkom tego wyjątkowo rozpolitykowanego stowarzyszenia.

Sprawa jest zamknięta. Tak się wydawało...

Już od ponad roku wydawało się, że sprawa Turowa jest  zamknięta, ponieważ w lutym 2022 roku Polska podpisała porozumienie z Czechami, w sprawie wycofania ich skargi do TSUE. Wówczas polskie władze zobowiązały się do  dobudowania bariery między Polską a Czechami, a także budowę wału ziemnego, który zabezpieczy Czechy przed hasłem, zanieczyszczeniem powietrza ze strony kopalni i zapewni dobrostan mieszkańców. Ustalono także, że czeska strona będzie miała wgląd w dokumenty dotyczące poziomu zanieczyszczenia powietrza, osuwisk i poziomu hałasu i wód. 

Po takiej decyzji Kopalnia Węgla Bogatynia-Turów wydawała się mieć przed sobą spokojną ścieżkę pracy na kolejne lata. Tymczasem podejmując wniosek niemieckich ekologistów, warszawski sąd ewidentnie zadziałał na niekorzyść tak ważnego dla regionu i całego kraju przedsiębiorstwa. Podjęcie decyzji w sposób niejawny, bez powiadomienia zainteresowanych stron budzi kolejne wątpliwości.

REKLAMA

Niemcy szczególnie aktywni

Kopalnia Turów prowadzi działalność wydobywczą na podstawie koncesji wydanej w 1994 r. zmienionej w marcu 2020 r. w zakresie wydłużenia terminu jej obowiązywania do 2026 r.  W lutym 2023 r. Ministerstwo Klimatu i Środowiska podjęło decyzję o przyznaniu koncesji dla kopalni Turów do 27 kwietnia 2044 r. W przypadku, gdyby doszło do wprowadzenia w życie obecnej decyzji sądu, kopalnia będzie mogła działać jedynie do 2026 r.

W kwestii doprowadzenia do zamknięcia Turowa możemy obserwować również duże zaangażowanie niektórych niemieckich miejscowości. Zdaniem np. mieszkańców niemieckiej Żytawy, w związku z działalnością kopalni Turów,
poziom wód gruntowych obniżył się tam o 100 metrów.

Niemcy twierdzą też, że przygotowany przez Polskę raport oceny oddziaływania na środowisko jest niekompletny i nie bierze pod uwagę szkód wyrządzanych przez kopalnię poza granicami kraju. Ich zdaniem procedura przyznawania koncesji na wydobycie nie miała prawa się zakończyć.

Czytaj także:

Zobacz także: „Czesi nie chcieli zdradzić, ile pompują wody z ujęcia". Jak wyglądały rozmowy ws. kopalni Turów?

PR24/IAR/PAP/łs

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej