Migranci. Rząd chce bezpieczeństwa obywateli. Tusk twierdził, że "wyłamuje się z europejskiej solidarności"

Polska ponownie opowiedziała się przeciw przymusowej relokacji migrantów z południa w krajach europejskich. Najważniejszym argumentem rządzących jest troska o bezpieczeństwo swoich obywateli. Takiego tłumaczenia może nie zrozumieć Donald Tusk. Lider PO jeszcze w 2017 r. twierdził, że Polska, sprzeciwiając się przymusowemu przyjmowaniu migrantów, "wyłamuje się z europejskiej solidarności".

2023-06-10, 06:30

Migranci. Rząd chce bezpieczeństwa obywateli. Tusk twierdził, że "wyłamuje się z europejskiej solidarności"
Co Donald Tusk mówił w 2017 roku o decyzji rządu ws. migrantów? . Foto: PAP/Leszek Szymański

Ministrowie spraw wewnętrznych, obradujący w czwartek w Luksemburgu, po kilkunastu godzinach negocjacji, przyjęli stanowisko w sprawie reformy regulacji migracyjnych w Unii. Polska i Węgry głosowały przeciwko poparciu tzw. paktu migracyjnego. Stanowisko to będzie podstawą negocjacji prezydencji Rady z Parlamentem Europejskim.

Szef polskiego rządu w piątkowym wpisie na Facebooku zwrócił uwagę, że od początku wojny na Ukrainie Polska przyjęła w rekordowym czasie najwięcej uchodźców wojennych na świecie. "Otworzyliśmy nasze granice, drzwi i serca przed milionami ludzi. Pokazaliśmy, co oznacza solidarność. Nikt nas do tego nie zmuszał. Ale też nikt nam w tym nie pomógł. Przeważające koszty olbrzymiego wysiłku pomocy spadły na polskie rodziny, NGO'sy i polski budżet" - wskazał. 

Tusk chciał "europejskiej solidarności" nie bezpieczeństwa

"Najważniejsze, abyśmy rozstrzygnęli, także w Polsce, co jest naszym priorytetem. Czy chcemy wspólnie z Europą rozwiązywać problemy związane z migracją, a więc chronić granice, ale także pomagać tym państwom, które mają zbyt dużo uchodźców, czy też, jak to dzisiaj rząd polski proponuje, twardo wyłamywać się z europejskiej solidarności i nie przyjmować uchodźców. Oba podejścia mają swoje uzasadnienie, swoje argumenty, ale też koszty" - powiedział ówczesny przewodniczący Rady Europejskiej. 

Donald Tusk mimo przekonywania, że "rozumie" polski rząd i to, jakimi argumentami kieruje się w decyzjach dot. migrantów, nie stanął w obronie Polski, ale stwierdził, że konsekwencje są wręcz nieuchronne. 

REKLAMA

"Jeśli polski rząd będzie zdecydowany, właściwie jako jeden z dwóch, trzech w Europie, nie uczestniczyć w tym solidarnym poddziale obowiązków w sprawie uchodźców - to ma do tego, może nie prawo, bo mówimy tu o prawie europejskim, ale pewne argumenty, i jestem w stanie je zrozumieć - będzie się to wiązało nieuchronnie z pewnymi konsekwencjami. Takie są zasady w Europie" - zaznaczył.

Tzw. "pakt migracyjny"

Tzw. pakt migracyjny zawiera m.in. system "obowiązkowej solidarności". Polega on na tym, że choć "żadne państwo członkowskie nie będzie nigdy zobowiązane do przeprowadzania relokacji", to "ustalona zostanie minimalna roczna liczba relokacji z państw członkowskich, z których większość osób wjeżdża do UE, do państw członkowskich mniej narażonych na tego rodzaju przyjazdy".

Liczbę tę ustalono na 30 tys. "Natomiast minimalna roczna liczba wkładów finansowych zostanie ustalona na 20 tys. euro na relokację. Liczby te można w razie potrzeby zwiększyć, a sytuacje, w których nie przewiduje się potrzeby solidarności w danym roku, również zostaną wzięte pod uwagę" - czytamy w komunikacie Rady UE.

Czytaj także:

Oznacza to de facto - jak tłumaczył wysokiej rangi dyplomata unijny, który uczestniczył w negocjacjach - wybór między relokacją migrantów a ekwiwalentem finansowym w przypadku braku chęci ich przyjęcia.

REKLAMA

iar/pap/tvp info/as

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej

Najnowsze