80 lat po zbrodni na Wołyniu. Wildstein: trzeba pamiętać o prawdzie i w żadnym wypadku jej nie zamazywać
- Ukraińcy dopuścili się ludobójstwa na Polakach. Zginęło na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej ok. 100 tys. ludzi zamordowanych w straszny sposób w czystkach etnicznych. Powinniśmy domagać się, żeby w historii, nie tylko naszej, ale również ukraińskiej, te wydarzenia znalazły należyty oddźwięk - powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Bronisław Wildstein (dziennikarz, publicysta, pisarz i autor książek).
2023-07-11, 07:35
80 lat temu, 11 lipca 1943 r., ukraińscy nacjonaliści napadli na Polaków, żyjących w miejscowościach na terenie przedwojennego województwa wołyńskiego na Kresach. Rozpoczęła się masowa rzeź, która dała początek metodycznej i siłowej eliminacji Polaków oraz oczyszczania terenów kresowych z tzw. "pierwiastka polskiego".
Dla upamiętnienia tych wydarzeń ten dzień został określony mianem "Krwawej Niedzieli". W wyniku czystek etnicznych, prowadzonych w latach 1943-1945, z rąk Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) życie straciło ok. 100 tys. Polaków. Do barbarzyńskich ataków na bezbronną ludność doszło w tysiącach miejscowości położonych na terenie Wołynia i Małopolski. Większość z tych miasteczek zniknęła na zawsze z mapy. W 2016 r. Sejm przyjął uchwałę w sprawie oddania hołdu ofiarom ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na obywatelach II RP, ustanawiając jednocześnie 11 lipca - Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa.
Na krakowskim Cmentarzu Rakowickim stoi pomnik ofiar zbrodni na Wołyniu. Na granitowej płycie wypisano słowa "Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary". Jak poważnie rozmawiać o Wołyniu?
Łatwo jest zadać takie pytanie, trudniej odpowiedzieć. Jednak spróbuję.
REKLAMA
Należy pamiętać o prawdzie i w żadnym wypadku jej nie zamazywać. Ukraińcy dopuścili się ludobójstwa na Polakach. Zginęło na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej około 100 tys. ludzi zamordowanych w straszny sposób w czystkach etnicznych. Powinniśmy domagać się, żeby w historii, nie tylko naszej, ale również ukraińskiej te wydarzenia znalazły należyty oddźwięk.
Należy jednak brać pod uwagę, że Ukraińcy nie mają zielonego pojęcia o tym, co wydarzył się na Wołyniu. Nawet ci z zachodniej Ukrainy. Byłem tam wiele razy, znam wielu Ukraińców. Mój syn spędził tam sporo czasu. Mamy kontakty i relacje z "pierwszej ręki". Dla nich UPA to wyłącznie armia wyzwoleńcza. Przez cały okres komunizmu, a potem tym bardziej, nic się nie mówiło o tych rzeziach. Dlatego Ukraińcy mają o tym pojęcie mgliste, ktoś może coś wie… Proszę pamiętać, że to była sprawa wstydliwa, więc raczej przemilczana.
Możliwe jest szybkie pojednanie w tej sprawie?
Nie. Z różnych względów, a jednym z podstawowych jest to, że Ukraińcy znajdują się w wyjątkowej sytuacji. Zmagają się o przeżycie. Nie będą się zajmowali wydarzeniami rzucającymi cień na ich bohaterów, których potrzebują jako wzorców. Dla nich UPA to partyzantka narodowo-wyzwoleńcza. Tak było, bo chociaż miała ona na koncie zbrodnie na Polakach, to jej celem była niepodległość Ukrainy. To są dwie różne strony tego samego medalu.
Co trzeba zrobić, żeby proces przywracania pamięci rozwijał się mądrze?
Należałoby przede wszystkim, i to jest naszą sprawą, przywrócić wiedzę i ją uaktywnić. Jest to jednak proces, wymaga wysiłku i czasu. Nie można tak po prostu powiedzieć: macie o tym pamiętać i zająć się tu i teraz moralnym zadośćuczynieniem za zbrodnie przodków. Oni w tej chwili toczą wojnę o istnienie. Dlatego nasze zadanie trzeba rozpisać w dłuższej perspektywie. Trzeba zadbać, żeby było ono realizowane z roztropnością polityczną i zrozumieniem uwarunkowań. Pamiętajmy, że obecne pokolenie to przecież nie są ci ludzie, którzy mordowali Polaków. Oni są ich potomkami i to umownie, bo w sensie narodowościowym. W związku z tym trudno ich o to oskarżać.
REKLAMA
Pojawiają się również opinie, które sugerują, że ten proces trwa zbyt długo, przeciąga się, a nawet, że prowadzony jest źle.
Jest jeszcze jeden aspekt, kto nie wie, czy nie najważniejszy. Ta zbrodnia jest wykorzystywana przez Rosjan na ogromną skalę. Chodzi głównie o to, żeby wbijać klin między Polaków a Ukraińców. Dla nas sojusz jest racją istnienia. Stanowi on szansę obrony przed Rosjanami. Pokazują to przykłady z historii. Zawsze, kiedy występowaliśmy razem z Ukraińcami, dawaliśmy sobie z Moskwą radę. W momencie, kiedy pojawiał się konflikt, od powstania Chmielnickiego, to Rosja zagarnęła najpierw Ukrainę, a później Polskę.
To nie Ukraińcy zagrażają naszej niepodległości tylko Moskwa. Trwa wojna, trzeba więc zrozumieć, że nie ma sensu stawiać sprawy na ostrzu noża. Przy całym szacunku dla ofiar, trzeba sobie zdać sprawę, że pamięci o tamtych wydarzeniach nie można poświęcić tego, co jest racją istnienia Polski. Nie można też z aprobatą, przyglądać się tym, którzy tak bardzo ochoczo podnoszą kwestię Wołynia i wymachują nią jako politycznym sztandarem. Czym innym są środowiska kresowe, których rodziny przeżyły tę gehennę. One mają wręcz obowiązek pamięć tę utrzymać i kultywować. Ale istnieją również grupy polityczne, czasami wspomagane lub inspirowane przez Rosjan, które chcą z tego uczynić podstawowy temat polskiej polityki. To już jest samobójcza postawa.
Odnoszę wrażenie, że ludzie wciąż nie czują, że jest w tej sprawie jakieś porozumienie jak działać, nie ma porozumienia jak zajmować się tą sprawą, jak ją badać…
Nie zgadzam się, że, jak pan powiedział, nie ma porozumienia. Tak, jak mówiłem, są marginalne grupy niekiedy inspirowane przez Rosjan, które się z niego wyłamują. Przecież generalnie ujmując, sprawa Wołynia została już określona i zdefiniowana. Sejm w 2016 r. przyjął uchwałę, która mówi, że to była zbrodnia ludobójstwa i mamy obowiązek o niej pamiętać. Mamy również to badać. Jak badać? Historycznie i bezstronnie. Najlepiej byłoby prowadzić prace wspólnie z Ukraińcami. Na razie to idzie bardzo ciężko. Mówi się, że ukraiński instytut pamięci zachowuje się źle i wymienia się to jako przykład, że nie potrafimy się dogadać. Ukraiński instytut, w przeciwieństwie do IPN w Polsce, to jest bardzo mały urząd działający przy rządzie i realizujący politykę zadaniową. Nie jest, tak naprawdę, instytucją realizującą określoną politykę historyczną.
REKLAMA
Jak powinniśmy się zachować jako społeczeństwo?
Zgodnie z naszą racją stanu. Jako Polacy powinniśmy dbać o pamięć historyczną, pamiętając, że w tej chwili Ukraińcy walczą również za nas. Elementarna zasada moralna każe pomagać sąsiadom, których bez zdania racji usiłuje zniszczyć państwo o imperialnych ambicjach. Ale to także najdosłowniej pojęty nasz egzystencjalny interes. Moskwa zawsze usiłowała niszczyć narody wokół siebie. Teraz próbuje unicestwić Ukrainę. To projekt odbudowy imperium, które nigdy nie tolerowało polskiej niepodległości, a nawet odrębności, o czym jego rzecznicy mówią wprost również dziś.
Nasza racja bytu spaja się więc z ukraińską. Udało się nam doprowadzić do sytuacji, w której mamy naprawdę bardzo dobre relacje z Ukraińcami dzięki temu, że pomogliśmy i nadal pomagamy im, zaczynając od przekazania uzbrojenia, co było wówczas życiową potrzebą Kijowa, a kończąc na pomocy dla uchodźców wojennych. Nie było żadnych obozów - ludzie przyjmowali ich do siebie. To bardzo dobrze świadczy o Polakach i to jest pewien kapitał, również na przyszłość. W oparciu o ten kapitał będziemy mogli na trwałe odbudowywać zarówno relacje dobrosąsiedzkie, jak i wspólną pamięć historyczną. Nie będzie to krótki i prosty proces, ale wymuszanie natychmiastowych rozwiązań nie wydaje mi się ani sensowne, ani możliwe, choć pewnie jakieś gesty ze strony władz ukraińskich przydałyby się w tej chwili.
Rozmawiał Maciej Marcinek/PolskieRadio24.pl
"Pamięć nas łączy"
REKLAMA
Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski oddali hołd niewinnym ofiarom Wołynia. Prezydenci Polski i Ukrainy w niedzielę uczestniczyli w nabożeństwie ekumenicznym w katedrze w Łucku. Uroczystość odbyła się chwilę przed rozpoczęciem mszy świętej w ramach kościelnych obchodów 80. rocznicy rzezi wołyńskiej. Prezydenci postawili przed ołtarzem zapalone znicze.
Po uroczystości Andrzej Duda i Wołodymir Zełeński umieścili w mediach społecznościowych krótki komunikat: "Razem oddajemy hołd wszystkim niewinnym ofiarom Wołynia! Pamięć nas łączy!".
Razem jesteśmy silniejsi"
W piątek premier Mateusz Morawiecki oddał hołd ofiarom Rzezi Wołyńskiej w nieistniejącej wsi Ostrówki. Jej mieszkańcy zostali wymordowani przez oddziały UPA wspomagane przez okoliczną ludność ukraińską. Szef rządu przybył na miejsce nad ranem. Razem z jednym z potomków polskich mieszkańców tej wsi i badaczem Zbrodni Wołyńskiej Leonem Popkiem wkopał drewniany krzyż w miejscu dawnego krzyża przydrożnego i pomodlił się przed nim.
Czytaj również:
- Zbrodnia wołyńska. Dworczyk: dialog w sprawie ekshumacji cały czas trwa
- Rzeź wołyńska. Premier: dbajmy o prawdę i wyciągajmy wnioski, nie dajmy się skłócić
- Żaryn: Ukraina powinna potraktować Wołyń priorytetowo. Inaczej będzie karmić rosyjską propagandę
PolskieRadio24.pl/mm
REKLAMA
REKLAMA