Przychodzi Chmaj do Banasia, czyli Najwyższa Izba Tuskonfederacji. Felieton Miłosza Manasterskiego

2023-10-13, 20:10

Przychodzi Chmaj do Banasia, czyli Najwyższa Izba Tuskonfederacji. Felieton Miłosza Manasterskiego
Marek Chmaj i Marian Banaś. Foto: Forum/Adam Chelstowski

Tzw. "Taśmy Banasia" ujawniają kryzys konstytucyjny państwa polskiego wywołany przez układ mający twarz Donalda Tuska oraz ogromne problemy wizerunkowe Konfederacji - pisze w najnowszym felietonie Miłosz Manasterski.

Mimo wielu emocji na końcówce kampanii wyborczej nie możemy przejść obojętni wobec nagrań rozmów Mariana Banasia i prof. Marka Chmaja ujawnionych przez TVP Info. Mamy do czynienia nie tylko ze skandalem natury politycznej, ale i poważnym zagrożeniem dla funkcjonowania państwa polskiego. Z ujawnionych rozmów wynika, że Najwyższa Izba Kontroli, która ma dostęp do licznych danych wrażliwych obywateli RP i tajemnic państwowych, działa na zamówienie politycznego układu pragnącego wrócić do władzy w Polsce. Mówić o nadużyciu w tym przypadku to nic nie powiedzieć, kiedy słyszymy, jak Marian Banaś obiecuje worek prezentów dla "szefa". Ten worek to wysyp raportów napisanych - już teraz nikt nie może mieć wątpliwości - z tezą, że w instytucjach publicznych źle się dzieje. Tylko takie raporty NIK mogą stanowić przecież naprawdę wartościowy prezent dla opozycji.

Ustalenia, które zapadają między szefem NIK a wiceprzewodniczącym Trybunału Stanu, przerażają swoim makiawelizmem. Jesteśmy oto świadkami najbrudniejszego z możliwych sposobów prowadzenia polityki przez osoby, które od polityki, z definicji i konstytucyjnego obowiązku powinny trzymać się daleko. Zapowiadany "worek prezentów" wymaga przecież nagłośnienia, o co zabiega u prof. Chmaja prezes NIK. Zabiega, bo widocznie wiceprzewodniczący Trybunału Stanu ma możliwość rozpętania nagonki przez media z kapitałem zagranicznym. A już na pewno ma je niewymieniony z nazwiska szef Chmaja i Banasia.

Sam fakt, że obaj panowie tytułują kogoś szefem, powinno oburzać opinię publiczną. "Niezależni kierownicy konstytucyjnych organów" najwyraźniej podporządkowują się komuś i współpracują, licząc na łaskę szefa po wyborach. Z kontekstu jednoznacznie wynika, że chodzi o Donalda Tuska, polityka, który ma w praktyce sterować pracą Najwyższej Izby Kontroli, ale jak się okazuje nie tylko.

Choć mówi się o "bombie" w kontekście sensacyjnego nagrania, liczba mnoga byłaby tu bardziej adekwatna. Bomby są bowiem dwie. Pierwsza z nich to złamanie apolityczności NIK i podporządkowanie tego organu interesom Platformy Obywatelskiej. Druga to detonacja, w której epicentrum znajduje się Konfederacja.

Z nagranych rozmów wynika wprost, że za sprawą swojego syna Jakuba, Marian Banaś ma rozległy wpływ na działalność tej partii. Wpływ ten jest szeroki - Banaś wymienia tutaj także posłankę Annę Marię Siarkowską, która sam Banaś miał "wyciągnąć" ze Zjednoczonej Prawicy. A także licznych innych, niewymienionych z nazwiska polityków Konfederacji. Czy to efekt oplatania tej partii mackami szefa NIK, który wykorzystuje do tego swoją pozycję i wiedzę, do jakiej ma dostęp jako szef niemal wszechmocnego organu kontrolującego?

Dla nas w tej chwili ważniejsze od tego, jak powstał, jest to, komu ten układ służy. A działa on na korzyść Donalda Tuska. Ludzie Banasia w Konfederacji mają bowiem sterować nią tak, by uniemożliwić jej wejście w powyborczą koalicję z Prawem i Sprawiedliwością.

Dla wyborcy Konfederacji taka informacja powinna być porażająca. Partii tej sprzyja wielu młodych, którzy wierzą, że jest to wybór polityków, którzy odcinają się od pokolenia reprezentowanego przez Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. Wielu wierzy, że głosując na Konfederację, kontestują obydwie największe partie i dają szansę politykom młodszym. Świadomość, że za działalnością Konfederacji stoją ludzie Donalda Tuska, musi być absolutnym szokiem i wielkim rozczarowaniem.

Czy Tuskonfederacja jako kluczowa część układu politycznego zwanego Grupą Webera jest dla wyborców tej partii nadal atrakcyjna? Donald Tusk jest przecież centrum politycznego sterowania Polską przez Niemcy, jest też sam członkiem brukselskiej elity, gotowym podporządkować nasz kraj każdemu, nawet najbardziej niebezpiecznemu projektowi Brukseli. Jak pogodzić idee niepodległości, suwerenności, patriotyzmu, głębokiego eurosceptycyzmu wyborców Konfederacji z kierowaniem tej partii przez lidera Platformy Obywatelskiej?

Obawiam się, że liczne środowiska tworzące Konfederację potrzebują czasu, żeby na nowo zdefiniować swoją tożsamość, oddzielić osoby o poglądach prawicowych od karierowiczów związanych z politycznym mężem Angeli Merkel. Na dwa dni przed wyborami proces taki jest praktycznie niemożliwy. Dzisiaj nie wiadomo, kto na listach Konfederacji jest Konfederatą a kto Tuskonfederatą. Jest więc bardzo możliwe, że w nowym Sejmie posłowie tej partii będą robić za kolejną przystawkę Platformy Obywatelskiej. Taką samą jak Nowoczesna czy Zieloni. Czy o to wyborcom Konfederacji chodzi? Bardzo w to wątpię.


Miłosz Manasterski

Polecane

Wróć do strony głównej