Jedno w Brukseli, drugie w Polsce? Tusk deklaruje sprzeciw wobec przymusowej relokacji i niechęć do zmian traktatów

2023-10-25, 13:27

Jedno w Brukseli, drugie w Polsce? Tusk deklaruje sprzeciw wobec przymusowej relokacji i niechęć do zmian traktatów
Tusk: rewolucje ustrojowe nie są Unii Europejskiej potrzebne. Foto: PAP/EPA/OLIVIER HOSLET

- Rewolucje ustrojowe nie są Unii Europejskiej potrzebne; jestem sceptyczny wobec wielu propozycji zmian unijnych traktatów - powiedział w środę w Brukseli szef PO Donald Tusk. Zaznaczył też, że Polska na pewno nie będzie uczestniczyła w mechanizmie przymusowej relokacji migrantów. Jego słowa stoją w opozycji do tego, co wcześniej deklarował rząd PO - PSL, a nawet do tego, co głosi otwarcie obecnie część przedstawicieli KO. Sprawa paktu migracyjnego przyspieszyła zaś na żądanie Europejskiej Partii Ludowej (EPL), do której należą te dwie partie. 

Szef PO został zapytany na briefingu w Brukseli o propozycję zmian unijnych traktatów, zakładającą m.in. eliminację zasady jednomyślności (weta) w głosowaniach w Radzie UE w 65 obszarach. - Wobec wielu zapisów - powiedziałbym przesadnie ambitnych - jestem sceptyczny od samego początku - przyznał Tusk. Na sprawie tej najbardziej zależy rządowi Niemiec, który już wcześniej tłumaczył, że bez tego nie zgodzi się na rozszerzenie UE. 

- Nam zależy na tym, żeby wzmocnić bardzo jedność Unii w tym kształcie, w jakim ona jest dzisiaj. Te rewolucje ustrojowe nie są Unii potrzebne, moim zdaniem. Niezależnie od stanowiska francuskiego czy niemieckiego, moim zdaniem, w interesie obywateli Europy i państw członkowskich jest to, żeby Europa taka, jaka jest, funkcjonowała znowu sprawnie i żeby była możliwie zjednoczona - podkreślił szef PO.

Zapowiedział, że będzie rozmawiał z różnymi politykami i eurodeputowanymi, aby wstrzemięźliwie i z dużą ostrożnością podchodzili do tych najbardziej rewolucyjnych pomysłów.

Pakt migracyjny

Tusk pytany o sprawę unijnego paktu migracyjnego, przekonują przy tym, że w czasie całej swojej kadencji przewodniczącego Rady Europejskiej był przeciwny przymusowej relokacji. - Skutecznie w tej sprawie działałam, m.in. dlatego przymusowa relokacja nie jest faktem, ponieważ jako szef Rady Europejskiej skutecznie blokowałem ten pomysł - dodał. - Jeśli będzie nasz rząd, w tej kwestii nic się nie zmieni: nie będzie przymusowej relokacji, Polska na pewno w tym mechanizmie nie będzie uczestniczyła - zaznaczył szef PO.

Kryzys migracyjny

Politycy Platformy Obywatelskiej deklarowali wcześniej, że Polska jest gotowa na to, by przyjąć migrantów. Rząd z premier Ewą Kopacz na czele zgodził się na przyjęcie do Polski około 7 tys. uchodźców, ale po wygranej PiS w 2015 roku polskie władze wycofały się z tego zobowiązania.

O możliwości przyjęcia migrantów mówił też wówczas Cezary Tomczyk. - Jako kraj jesteśmy przygotowani na każdą liczbę uchodźców. Chodzi o to, żeby podział uchodźców w Europie był sprawiedliwy. Weźmiemy na klatę wszystkie decyzje, które podejmiemy ws. uchodźców - tłumaczył rzecznik rządu PO-PSL.

Dyskusja wokół wpuszczenia do Polski obywateli krajów afrykańskich, czy z Bliskiego Wschodu ponownie rozgorzała, gdy polityka migracyjna została wykorzystana przez Białoruś i Rosję w ramach wojny hybrydowej.

Odpowiedzią na ten nagły wzrost nielegalnej imigracji na wschodzie Polski było wzmocnienie działania służb mundurowych oraz budowa zapory. Donald Tusk nie wierzył, że może ona ostatecznie powstać, a o ludziach forsujących granicę mówił "biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi".

Czytaj także:

Referendum

Kryzys migracyjny, z którym Europa mierzyła się w w 2015 i 2016 roku - a także w ostatnich latach, gdy np. we wrześniu 2023 roku na włoską wyspę Lampedusa w ciągu ok. 24 godzin trafiło ponad 6 tys. migrantów - stał się przyczynkiem do poszukiwania rozwiązań, które pozwolą krajom najbardziej obciążonym nielegalną imigracją "odetchnąć". Takim planem, z którym nie zgadza się część europejskich środowisk politycznych, jest mechanizm solidarnościowy i przymusowa relokacja.

Plan wprowadzenia w ramach UE takich rozwiązań, był jednym z powodów, dla których rząd PiS rozpisało referendum. W plebiscycie zapytano między innymi, czy Polacy są zwolennikami takich rozwiązań.

Jedną zo osób, które krytykowały przeprowadzenie referendum była Janina Ochojska. - Zapomnijcie o referendum, to w ogóle jest nic nie warte, dlatego, że nie ma nad czym "referendować". Sprawa jest oczywista. Polska nie musi, chociaż ja osobiście chciałabym, żeby przyjęła te 1800 czy tam 1900 migrantów czy uchodźców tutaj do nas (...) - powiedziała europoseł KO.

- Chcę przypomnieć, co stało się w wyniku agresji rosyjskiej na Ukrainę (...) Gdybym powiedziała komuś, że Polska może przyjąć 3-4 miliony uchodźców, to by się postukali w głowę. Powiedzieliby, że to jest absolutnie niemożliwe (...) Co to w takim razie za problem, jeżeli mielibyśmy przyjąć nawet 10 czy może nawet 50 tysięcy? Tyle, ile potrzeba - mówiła w czerwcu tego roku.

Dobre rozwiązanie

Poseł Platformy Obywatelskiej Michał Krawczyk stwierdził kilka dni temu na antenie TVP Info, że pakt migracyjny podniesie bezpieczeństwo polskich granic. Polityk nie potrafił jednak powiedzieć, czy eurodeputowani PO poprą to rozwiązanie.

- Jak zachowają się europosłowie Platformy Obywatelskiej, proszę pytać o to europosłów. Prace jeszcze trwają. Natomiast pakt migracyjny jest rozwiązaniem, które na pewno zapewni większe bezpieczeństwo na granicy polsko-białoruskiej, niż zapewniał PiS - stwierdził Michał Krawczyk w programie "Minęła 20".

Referendum, które odbyło się w dniu wyborów parlamentarnych, nie było wiążące, ponieważ wzięło w nim udział niewiele ponad 44 proc. obywateli, przy wymaganych ponad 50 proc. Na ostatnie pytanie - "Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?" - padło 96,94 proc. odpowiedzi na "nie".

Czytaj także:

PAP,wprost.pl, rmf fm 24,tvp.info,pkur

Polecane

Wróć do strony głównej