Zakłócił mszę świętą. Trafi do więzienia

Na pół roku więzienia skazał Sąd Okręgowy w Białymstoku mężczyznę, któremu prokuratura zarzuciła, że w jednej z miejskich parafii katolickich zakłócił nabożeństwo i obraził uczucia religijne kilku osób. Wszedł do kościoła, zachowywał się agresywnie, głośno krzyczał, że zbiera pieniądze. Wyrok jest prawomocny.

2024-04-22, 16:22

Zakłócił mszę świętą. Trafi do więzienia
zdjęcie ilustracyjne. . Foto: DarSzach/ Shutterstock

Sąd okręgowy utrzymał wyrok pierwszej instancji, oddalając apelację prokuratury, która chciała surowszej kary półtora roku więzienia i podania tego orzeczenia do publicznej wiadomości.

Wszedł do kościoła, krzyczał, był agresywny. Wyrok sądu

Jak wynika z aktu oskarżenia, do incydentu doszło 22 czerwca ub. roku w kościele pw. św. Wojciecha w Białymstoku. Chodziło o poranną mszę św. w zwykły dzień tygodnia. Mężczyzna wszedł w jej trakcie do kościoła, zachowywał się głośno i agresywnie, krzyczał, że zbiera pieniądze i zrobi kwestę. Wierni próbowali interweniować i wyprosić go na zewnątrz, ale bez skutku. Ostatecznie po kilku minutach wyszedł sam. Zawiadomiona policja zatrzymała go przed kościołem.

Prokuratura zarzuciła mu, że złośliwie przeszkadzał i zakłócił to nabożeństwo, oraz że obraził uczucia religijne przynajmniej kilku osób, które były wtedy w kościele. Jesienią ub. roku sąd pierwszej instancji nieprawomocnie skazał go na pół roku więzienia bez zawieszenia - wziął pod uwagę przede wszystkim wcześniejszą karalność tego mężczyzny, choć za zupełnie inne przestępstwa.

Utrzymując w poniedziałek ten wyrok, Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że kara nie jest rażąco łagodna, jak oceniała prokuratura.

REKLAMA

- Sąd pierwszej instancji wziął pod uwagę wszelkie okoliczności sprawy. Bez wątpienia orzeczona kara jest adekwatna do stopnia winy, społecznej szkodliwości czynu, a także powinna wykształcić w oskarżonym poczucie odpowiedzialności za swoje zachowanie - uzasadniała sędzia Beata Wołosik.

Sprawca przeprosił

Zwracała uwagę, że incydent miał miejsce wcześnie rano, gdy w nabożeństwie brało udział stosunkowo niewiele osób. - Sposób popełnienia przestępstwa nie był szczególnie drastyczny, samo zdarzenie było krótkotrwałe, według świadków trwało ok. trzech minut, miało stosunkowo mało inwazyjny przebieg (...), oskarżony nie godził w zdrowie, czy życie uczestników nabożeństwa, nie wyrządził szkody w mieniu parafii, finalnie sam opuścił świątynię - mówiła sędzia.

Przypomniała, że mężczyzna tłumaczył się "głupotą", zapewniał, że nie chciał nikogo obrazić, przeprosił osoby, które poczuły, że ich uczucia religijne zostały obrażone. - Nie ma powodów, by wyjaśnienia oskarżonego i krytyczną refleksję dotyczącą jego zachowania, uznać za nieszczerze - dodała sędzia.

Czytaj również:

PAP/jmo

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej