Afera hejterska w polskich sądach. Piebiak wskazuje związki Szmydta z obcymi służbami

2024-05-07, 11:36

Afera hejterska w polskich sądach. Piebiak wskazuje związki Szmydta z obcymi służbami
Łukasz Piebiak ocenił, że odpowiedzialność za tzw. aferę hejterską ponoszą białoruski lub rosyjskie służby. Foto: PAP/Leszek Szymański

Afera hejterska w polskim sądownictwie, o jakiej głośno było w 2019 roku, "została zmontowana przez wschodnie służby" - mówił we wtorek były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak. Zastępca Zbigniewa Ziobry przekonywał też, że sędzia Tomasz Szmydt trafił do resortu, by "działać na zlecenie białoruskich albo rosyjskich służb". Nie wykluczył, że na szczytach polskiego sądownictwa są też inni agenci. 

W 2019 r. media ujawniły tzw. aferę hejterską z udziałem sędziego Łukasza Piebiaka, informując, że od czerwca 2018 r. koordynował on akcję mającą na celu skompromitowanie sędziów sprzeciwiających się zmianom w wymiarze sprawiedliwości. Członkiem grupy hejterskiej był podwładny Piebiaka, pracujący w tym czasie w MS sędzia Tomasz Szmydt, sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. W poniedziałek Szmydt poinformował, że poprosił o azyl na Białorusi. Służby i prokuratura prześwietlają jego działania pod kątem szpiegostwa.

Były wiceminister sprawiedliwości, pytany we wtorek o znajomość z Tomaszem Szmydtem, powiedział, że sędzia najpierw trafił do departamentu prawa administracyjnego Ministerstwa Sprawiedliwości, gdzie zajmował się obsługą komisji weryfikacyjnej badającej sprawy reprywatyzacyjne w Warszawie. Komisją kierował polityk Solidarnej Polski Patryk Jaki.

- Potem z jakiegoś powodu chciał zmienić miejsce w ministerstwie. Ja potrzebowałem człowieka do spraw dyscyplinarnych, a to był jedyny sędzia administracyjny, który się tym zajmował - powiedział Łukasz Piebiak. Dodał, że nie miał ze Szmydtem kontaktu od czasu swojego odejścia z MS, ok. 4-5 lat.

Pytany o ucieczkę Szmydta na Białoruś stwierdził, że jest to wysokiej rangi funkcjonariusz publiczny, z wiedzą cenną dla służb białoruskich i rosyjskich. - Myślę, że był cenny dla nich też wcześniej, czy to w pracy orzeczniczej, czy w tym, co robił w Ministerstwie Sprawiedliwości - ocenił.

Łukasz Piebiak powiedział, że ma pretensje do służb, że nie wychwyciły działalności Szmydta. - Prawdopodobnie ten proceder uprawiał od dawna. Powinien się im [służbom] wyświetlić, powinien mieć problemy z tym, by wyjechać na Białoruś - przekonywał.

Polityczne powiązania Szmydta. "On jest wschodni, i to jest problem"

Były wiceminister powiedział, że jego zdaniem zastanawiająca jest, jak Szmydt trafił do WSA w Warszawie. Zwrócił uwagę na oświadczenie majątkowe przebywającego na Białorusi sędziego. Przejrzał je w poniedziałek. - Potwierdziło się to, co było mówione w środowisku, że ma poważne problemy finansowe - powiedział i podkreślił, że Szmydt w oficjalnym zeznaniu napisał, że ma kilkaset tys. zł długów.

Przyznał, że w czasie, gdy był zwierzchnikiem Szmydta, ufał mu. Zwracali się do siebie po imieniu. - Może rzeczywiście wykazałem się zbytnią ufnością - ocenił i dodał, że "sędziowie traktują się z pewnym zaufaniem". - Możemy siebie nie lubić, ale nie podejrzewamy, że wybierając taką drogę kariery, ktoś robi w rzeczywistości coś zupełnie innego - podkreślił.


Posłuchaj

Przedstawiciele władz nie ukrywają - ucieczka sędziego Tomasza Szmydta nia Białoruś to bardzo poważna sytuacja i może stwarzać zagrożenie dla innych. W ocenie komentatorów nie ma wątpliwości, że sędzia został już wcześniej pozyskany przez rosyjskie służby i działał jako szpieg - relacja Karola Surówki (IAR) 0:55
+
Dodaj do playlisty

Łukasz Piebiak pytany był również o powiązania polityczne Tomasza Szmydta. - Czy on jest pisowski, ziobrystowski, platformerski, czy jakikolwiek, to niech sobie każdy sam odpowiada na te pasjonujące zagadki intelektualne. Wszystko na to wskazuje, że on tak naprawdę jest wschodni, i to jest problem, a nie to, do której opcji politycznej zostanie przypisany - odpowiedział.

Afera hejterska. Piebiak tłumaczy udział służb zza wschodniej granicy

Sędzia pytany był o aferę hejterską. Z artykułów publikowanych w drugiej połowie sierpnia 2019 r. przez portal onet.pl wynikało, że ówczesny wiceszef MS utrzymywał w mediach społecznościowych kontakt z kobietą o imieniu Emilia (ówczesną żoną Tomasza Szmydta), która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów. Miało się to odbywać za wiedzą wiceministra.

Łukasz Piebiak powiedział, że nie przekazywał kobiecie informacji o innych sędziach, które potem służyły jej w mediach społecznościowych do ataków na nich, a kontakt z nią nawiązał na prośbę jej męża. - Rozmowa (ze Szmydtem) była tego rodzaju: Mamy problemy, ona jest w złym stanie psychicznym. Gdybyś czasem ją pochwalił, jak napisze jakąś wiadomość - powiedział.

Czytaj także: 

Według Piebiaka tzw. afera hejterska "została zmontowana przez wschodnie służby i Tomasz Szmydt trafił do Ministerstwa Sprawiedliwości po to, by działać na zlecenie białoruskich czy rosyjskich służb". A to, stwierdził, co robiło ówczesne kierownictwo resortu, było próbą zreformowania wymiaru sprawiedliwości. - Po to była afera hejterska, żeby wysadzić mnie z siodła (...). Po moim odejściu z resortu temat reformy (wymiaru sprawiedliwości) jakoś przycichł - stwierdził.

Agenci na szczytach wymiaru sprawiedliwości? Piebiak wskazuje konkretne orzeczenia

W ocenie byłego wiceministra "Szmydt nie był jedyny". Dopytany, czy uważa, że wśród polskich orzekających sędziów są agenci służb białoruskich i rosyjskich, stwierdził: "Podejrzewam, że są".

- Zwłaszcza na wyżynach sądownictwa - czytaj Sąd Najwyższy i Naczelny Sąd Administracyjny - mogą być osoby, na które są kompromitujące materiały i, chcąc nie chcąc, mogą wykonywać zlecenia od swoich oficerów prowadzących. Oczywiście gdybam, ale nie wierzę, że Szmydt był jedyny - powiedział.

Zapytany o dowody takiego stwierdzenia powiedział: "Są orzeczenia SN, które uwalniały od odpowiedzialności za orzekanie w stanie wojennym".

[ZOBACZ TAKŻE] Szef BBN Jacek Siewiera gościem Polskiego Radia: 

PAP, IAR/ mbl/wmkor

Polecane

Wróć do strony głównej