Fentanyl i opioidy. Socjolog: zastępują relacje rodzinne
- Fentanyl lub inne środki często są "protezami" nieobecnej relacji z rodzicami. Zastępują to, czego młody człowiek nie doświadczył w dzieciństwie i w okresie dorastania - mówi w rozmowie z portalem polskieradio24.pl dr Marek Motyka, socjolog z Uniwersytetu Rzeszowskiego, ekspert ds. uzależnień.
2024-06-18, 21:05
Łukasz Lubański (portal polskieradio24.pl): Resort zdrowia zapowiedział, że wydawanie recept na opioidy, w tym fentanyl, będzie skrupulatnie monitorowane. O tym środku przeciwbólowym zrobiło się głośno za sprawą 19-latki z Poznania, która zmarła pod koniec ubiegłego roku - badania toksykologiczne potwierdziły, że przyczyną zgonu było przedawkowanie fentanylu. Czym właściwie jest ten środek?
Dr Marek Motyka: Bardzo silnym opioidem, sto razy silniejszym od morfiny. Jest to lek syntetyczny, czyli produkowany w laboratoriach, stosowany do uśmierzania bólu, głównie w przypadku chorób nowotworowych.
Co grozi tym, którzy stosują fentanyl niezgodnie z przeznaczeniem medycznym i z zaleceniami lekarza?
Fentanyl oddziałuje na układ oddechowy - wskutek przedawkowania można się udusić. Osoby uzależnione, z biegiem czasu tracą kontrolę nad zażywanym środkiem, przyjmują go coraz więcej, aż w końcu przedawkowują. Fentanyl upośledza układ oddechowy, organizm przestaje pompować tlen do serca, które się "wyłącza". Człowiek umiera w ciągu czterech minut.
W ostatnich latach zjawisko rozpowszechnienia fentanylu obserwowaliśmy w Stanach Zjednoczonych. W Polsce - z tego, co się orientuję - można go nabyć w kilku aptekach, ale też drogą internetową. Osoby, które go używają w celach innych niż lecznicze, mają swoje źródła.
Mówi pan o lekarzach nieprzestrzegających zasad etyki zawodowej? A może o nielegalnym obrocie tym środkiem?
Narkomani, bo tak trzeba określić osoby nadużywające opioidy, raczej nabywają je poprzez darknet, ale też z innych, sobie znanych źródeł. Informacje czerpią z kilku portali internetowych, prowadzonych prawdopodobnie przez osoby, które zażywają tego rodzaju środki, ale też z tzw. poczty pantoflowej.
REKLAMA
Fentanyl nazywany jest "narkotykiem zombie".
Występuje po nim bardzo silna sedacja. To znaczy, że jeżeli ktoś przesadzi, to znajduje się w specyficznym stanie, jakby był ponad rzeczywistością - jest spowolniały, senny, zdarza się, że zastyga w nienaturalnej pozycji. Nie jest to jednak zjawisko nowe. W Polsce z takimi zachowaniami mieliśmy do czynienia już w latach 80. czy 90. XX wieku. W Katowicach pod "Skarbkiem" (Spółdzielczym Domem Handlowym - red.) czy w Warszawie na Dworcu Centralnym widzieliśmy narkomanów, którzy po "kompocie" łączonym z lekami wyglądali tak samo, jak dzisiaj osoby po fentanylu.
Wspomniał pan o Stanach Zjednoczonych. Fentanyl uśmierca w tym kraju kilkadziesiąt tysięcy ludzi rocznie. Nie obawia się pan, że jego nadużywanie stanie się plagą również w Polsce?
Nie chciałbym szacować. Z jednej strony to zależy od polskich służb. Z drugiej strony w naszej przestrzeni społecznej obserwujemy liberalizację postaw odnośnie sięgania po narkotyki. Takie środki są obecne w filmach, ludzie śmieją się z nich w kabaretach, są też specjalne czasopisma kierowane do osób zainteresowanych tymi doznaniami. Osoby, które wypowiadają się na temat narkotyków w sposób liberalny można spotkać wszędzie, m.in. na scenie muzycznej, w internecie… Kiedyś, gdy zaliczałem się jeszcze do młodzieży (obecnie mam 55 lat), profilaktyka uzależnień wyglądała trochę inaczej.
Poza tym przyznam, że mówienie o tym środku, iż jest to "narkotyk zombie", niezbyt mi się podoba, podobnie jak określenie "dopalacze" na groźne w skutkach substancje. Dla młodych "zombie" to tylko zabawna postać, którą oglądają w filmach, za zombie przebierają się w Halloween, ruchy naśladowane na wzór tej wymyślonej postaci raczej budzą rozbawienie niż niepokój.
Wróćmy do wspomnianej przez pana liberalizacji postaw.
Nie ma tu w ogóle mowy o realnym zagrożeniu, że zażycie tego środka może odebrać życie, a w najlepszym razie wzbudzić chęć powtarzania doznań, a stąd już droga do uzależnienia jest bardzo prosta.
REKLAMA
Na to, że ludzie współcześnie sięgają po narkotyki, może mieć wpływ ciekawość czy brak rzetelnej wiedzy na temat środków, które są śmiercionośne. Trudno mi powiedzieć, czy wpływ ma również dostępność - nie badałem tego zagadnienia, natomiast wiem, że osoby chcące zażyć narkotyk, nie mają problemu, aby go kupić. W ostatnich latach mamy też do czynienia z różnymi kryzysami, które dotykają zarówno młodych, jak i dorosłych - z pandemią, wojnami, napięciami politycznymi. To wszystko na nas wpływa, zwłaszcza na młodzież. Jeżeli ktoś jest w kryzysie i akurat spróbuje narkotyku, w dodatku okaże się, że po nim zapomniał, przestał cierpieć, nie jest już smutny - zapewne zechce to powtórzyć.
Łatwo się uzależnić od fentanylu?
Tak, jak od każdego opioidu. Skoro fentanyl posiada siłę stokrotnie większą niż morfina, to euforia wywołana tzw. kopem i działaniem, musi być tak atrakcyjna dla osoby, która go przyjmuje, że z dużą dozą prawdopodobieństwa ponownie po niego sięgnie.
Posłuchaj
A co z uzależnieniem od innych opioidów i silnych leków przeciwbólowych? Tu również występuje problem?
Nie znam najnowszych danych, ale przypuszczam, że tak. W 2015 r. opublikowałem artykuł o politoksykomanii (zjawisku łączenia narkotyków z innymi substancjami psychoaktywnymi - red.). Opisywałem jednego z pacjentów, przyjmującego lek, który wciąż można nabyć legalnie, w aptekach. Nie podaję nazwy, aby nie popularyzować sięgania po ten środek. Ale osoby, które go zażywają, wiedzą, że można naćpać się nim podobnie jak heroiną - może nieco słabiej, ale jednak. W połączeniu z innymi lekami, np. środkami nasennymi, uspokajającymi, działa jak silny narkotyk. Zaskakujące jest to, że lek ten wciąż można nabyć bez recepty.
REKLAMA
Jak wygląda proces wychodzenia z uzależnienia od opioidów?
Jest to bardzo trudny proces. Zmaganie z uzależnieniem trwa do końca życia. Mogą występować nawroty choroby, np. w związku z kryzysami, z pogorszeniem kondycji psychicznej.
Posłuchaj
Na pewno trzeba przejść detoksykację trwającą minimum kilka tygodni, aby odtruć się od somatycznych objawów odstawienia opioidów. Jest to bardzo bolesny proces doświadczania cierpień, trudnych do wyobrażenia, zarówno fizycznych jak i psychicznych. Potrzebna jest także psychoterapia - ośrodki oferują terapię trwającą od pół roku do dwóch lat. Niemniej terapia, sięganie po wsparcie, samoleczenie - w mojej ocenie powinno trwać całe życie. Osoba uzależniona do końca musi zmagać się z pewnymi ograniczeniami. Ale muszę poruszyć jeszcze jeden wątek.
Proszę bardzo.
Niezwykle silny wpływ na to, iż wielu młodych ludzi sięga po narkotyki, mają rodzice, a raczej ich brak, a dokładniej brak relacji z rodzicami. To, że część rodziców poświęca coraz mniej czasu swoim dzieciom jest niestety faktem. Ze wszystkich badań, które prowadziłem, wynika, że im rzadsze rozmowy z rodzicami, im niższa ich jakość, tym częściej młodzi są skłonni sięgać po narkotyki bądź mają więcej znajomych, którzy je zażywają. A wiemy doskonale, że środowisko ma wpływ na ludzi, którzy z nim afiliują.
REKLAMA
Fentanyl lub inne środki to często "protezy" tej nieobecnej relacji; zastępują to, czego młody człowiek nie doświadczył w dzieciństwie i w okresie dorastania: poczucia zainteresowania, przynależności, wsparcia, rozmowy, relacji. To oczywiście nieco bardziej złożone, ale deficyty bliskości to jeden z zasadniczych powodów szukania sposobów na ich zaspokojenie. Czasem w to "puste" miejsce mogą wejść nowi znajomi ze swoimi ryzykownymi zachowaniami i wtedy ta potrzeba afiliacji - nawet z ludźmi nieco "dziwnymi" - staje się bardziej ważna niż rozsądek, odmówienie wypicia alkoholu czy przyjęcia narkotyku, które bywają równoważne z odrzuceniem. A tego raczej nikt nie chce doświadczać.
Rozmawiał Łukasz Lubański
REKLAMA