Przedarła kartę z referendum. Sąd Najwyższy wydał wyrok
To już prawomocne - kobieta oskarżona o zniszczenie karty referendalnej została uniewinniona. Sąd Najwyższy oddalił kasację prokuratury, uznając, że jej działanie nie miało charakteru przestępstwa, lecz było indywidualnym aktem sprzeciwu.
2025-05-21, 15:57
Sąd: działanie obywatelki nie miało charakteru przestępstwa
Ostateczne jest już uniewinnienie kobiety oskarżonej o przedarcie karty do głosowania w referendum z 15 października 2023 roku. Sąd Najwyższy oddalił w środę kasację prokuratury. Jak ocenił SN, w tamtej konkretnej sytuacji wyborca "postawiony w sytuacji konfliktu wewnętrznego" mógł tak postąpić.
- Jeśli obywatel jest postawiony w sytuacji przymusowej, konfliktu wewnętrznego, ma prawo tak postąpić, jak w przypadku tej pani, która postąpiła tak, a nie inaczej. To nie była chęć zakłócenia wyborów i uniemożliwienia spokojnego przebiegu wyborów innym wyborcom. To był jej indywidualny akt - mówił w uzasadnieniu orzeczenia SN sędzia Kazimierz Klugiewicz.
Jak podkreślił, "kwestia jest doniosła społecznie". - Nikt nie nawołuje do tego, aby wyborcy przedzierali karty i robili z wyborów, bardzo ważnego aktu demokratycznego, jakiś festyn, czy happening - zastrzegł sędzia Klugiewicz. Jednak w tej sprawie - jak uznał SN - należało wziąć pod uwagę także kontekst tego konkretnego głosowania z października 2023 roku.
REKLAMA
W sprawie chodziło o referendum ogólnokrajowe, w którym Polacy odpowiadali m.in. na pytania o wyprzedaż majątku państwowego, likwidację bariery na granicy z Białorusią oraz podniesienie wieku emerytalnego. Z inicjatywą takiego referendum, które odbyło się łącznie z wyborami do Sejmu i Senatu, wystąpił ówczesny rząd Prawa i Sprawiedliwości. Z kolei ówczesna opozycja krytykowała to referendum - część polityków wzywała do niepobierania kart do głosowania, aby frekwencja nie przekroczyła 50 proc. i głosowanie nie było wiążące.
Sędzia SN: to był akt woli, nie przestępstwo
Kobieta oskarżona została o przedarcie w siedzibie komisji wyborczej karty do głosowania w referendum. Zgodnie z Kodeksem karnym, kto w związku z m.in. referendum "niszczy, uszkadza, ukrywa, przerabia lub podrabia protokoły lub inne dokumenty wyborcze albo referendalne" podlega karze do trzech lat pozbawienia wolności.
W tej sprawie Sąd Rejonowy w Oławie wydał wyrok uniewinniający, który został utrzymany przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu. Kasację złożyła prokuratura. Wyroki te za prawidłowe uznał w środę SN, który wskazał m.in., że głosowanie 15 października 2023 roku było specyficzne, gdyż po poświadczeniu podpisem wyborca otrzymywał trzy karty do głosowania - w wyborach do Sejmu, Senatu oraz referendalną.
REKLAMA
- Sprawa jest o tyle ciekawa, że mamy akurat okres wyborów prezydenckich. Tam były wybory do Sejmu, Senatu oraz referendum ogólnokrajowe i przychodzi wyborca do lokalu, żeby oddać głos. (...) Teraz jest sprawa prosta, bo przychodzi wyborca, składa podpis na spisie wyborców i dostaje tylko jedną kartę, bo są tylko wybory na prezydenta, więc jak przyszedł, to wiadomo, że tylko po tę jedną kartę - mówił sędzia Klugiewicz. Tymczasem - kontynuował - w przypadku wyborów w 2023 roku były trzy karty do głosowania. - Członkowie komisji teraz mówią: "A skąd komisja ma domniemywać, że ta pani nie chciała brać udziału w referendum?". Ale skąd komisja ma domniemywać, że ta pani chce brać udział w tych trzech głosowaniach? Nikt pani się nie zapytał - wskazał sędzia SN.
Dopiero - jak dodał - po otrzymaniu trzech kart kobieta oświadczyła, że nie chce brać udziału w referendum, aby nie zwiększać frekwencji. - Na to komisja co mówi? Kolokwialnie rzecz ujmując - pani problem, pani pokwitowała, wzięła, radź sobie pani - mówił sędzia SN.
Wyniesienie karty wyborczej poza lokal jest niedozwolone
- Co wyborca w tej sytuacji ma zrobić? - pytał sędzia Klugiewicz. Jak wskazał, wyniesienie karty wyborczej poza lokal jest niedozwolone, a też "nikt tej pani też nie powiedział, żeby zostawiła kartę na parapecie - to nie jest karane". W takiej sytuacji - zdaniem SN - komisja powinna pozostawioną kartę zapakować do bezpiecznej i opisanej oraz opieczętowanej koperty. - Pani nie wzięła kart ze stolika komisji i je przedarła. Nie wzięła i nie przedarła też karty innego wyborcy. To byłyby oczywiste przestępstwa. Ale podarła swoją kartę, ponieważ nie chciała brać udziału w referendum - podkreślił sędzia Klugiewicz. Dodał, że "to był akt jej woli, czy chce brać udział".
W ocenie SN "od momentu wydania karty przez komisję, do momentu jej wrzucenia do urny, jej dysponentem jest wyborca". - To nie jest tak, jak to prezes jednego sądu podarł dokument sędziów, na jakimś zgromadzeniu i czy miał do tego prawo. Nie miał, bo to nie było do indywidualnej osoby pismo kierowane, tylko do urzędu. Sędzia, który rozpoznaje kasację nie może jej podrzeć i oddać prokuratorowi, bo to kasacja nie do osoby, ale do instytucji, czyli do SN. Natomiast w wyborach, to wyborca postąpił jak postąpił - wyjaśnił sędzia Klugiewicz.
REKLAMA
Referendum w Polsce w 2023 roku
Pytania w referendum były cztery. Wyborcy byli pytani czy popierają:
- wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym,
- podniesienie wieku emerytalnego,
- likwidację bariery na granicy z Białorusią
- przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską.
Na każde z tych pytań ponad 90 proc. osób, które wzięły udział w referendum odpowiedziało "nie". Na ponad 29 mln osób uprawnionych do głosowania w referendum, udział wzięło w nim nieco ponad 12 mln (40,91 proc.), było ono ważne, ale niewiążące, ponieważ frekwencja nie przekroczyła 50 proc.
- Sebastian M. w szokującym nagraniu na kanale Stonogi. Tłumaczy sprawę wypadku
- "Gangster i bandyta". Bodnar pozywa Ziobrę
- Zbrodnia w Ciechocinku. 27-latka z zarzutem zabójstwa swojego chłopaka
Źródło: PAP/nł
REKLAMA
REKLAMA