"Babcia Kasia" ugryzła działacza fundacji pro-life. Zapadł wyrok
Warszawski sąd okręgowy złagodził wyrok wobec aktywistki "Babci Kasi" za znieważenie i naruszenie nietykalności cielesnej działacza fundacji pro-life. Głównym argumentem obrony był brak bezstronności składu sędziowskiego orzekającego w I instancji.
2025-07-31, 18:54
"Babcia Kasia" ugryzła działacza pro-life. Sąd zmienił karę
Sytuacja miała miejsce 1 maja 2022 roku w Warszawie. Podczas legalnego zgromadzenia na Placu Zamkowym Katarzyna A. ("Babcia Kasia") znieważyła i naruszyła nietykalność cielesną działacza Fundacji Pro-Prawo do Życia poprzez ugryzienie go. Sprawa trafiła do sądu rejonowego w Warszawie, który w listopadzie 2024 roku skazał aktywistkę na 10 miesięcy ograniczenia wolności, prace społeczne w wymiarze 30 godz. miesięcznie, oraz wypłatę 3 tys. zł tytułem nawiązki na rzecz poszkodowanego i pokrycie kosztów sądowych.
Skład sędziowski nie był bezstronny?
Wniesiono apelację, przez co sprawa trafiła do sądu okręgowego. Obrońca Katarzyny A., aplikant radcowski Tomke Ptasiński wskazywał, że w I instancji orzekał skład sędziowski, którego "nie można uznać za bezstronny". Chodziło konkretnie o wydającą wyrok sędzię Katarzynę Olczak, powołaną na stanowisko przez neo-KRS. Jako "nierzetelny" Ptasiński określił również sam konkurs na stanowisko sędzi. - Była jedyną kandydatką. (...) To była jej pierwsza nominacja (...). Okoliczności nominacji sędzi są bardzo ważne wobec sprawy i oskarżonej, która jest znaną aktywistką, walczącą o wymiar sprawiedliwości - mówił w czasie rozprawy.
Wskazał również, że jego klientka działała pod wpływem emocji, a dodatkowo była prowokowana przez działaczy pro-life. Z kolei adwokat poszkodowanego Bartosz Malewski stwierdził, że należy powołać się na konkretne kryteria, które sprawiły, że sędzia jest nieobiektywny i zachodzi przesłanka jego wyłączenia z uwagi na brak bezstronności. Jego zdaniem Babcia Kasia udała się na manifestację celowo, aby ją zakłócić. - Jakimś dziwnym trafem zarówno w niniejszej sprawie, jak i wielu z innych, oskarżona zawsze korzysta z konstytucyjnego prawa do wyrażania swoich poglądów w sposób naruszający prawa innych osób - ocenił.
Była na spacerze?
Sama aktywistka utrzymywała natomiast, że nie było to celowe działanie, a przed samym zajściem była na spacerze. Mówiła również o "oszczerczym i kłamliwym przekazie" na furgonetkach środowisk pro-life. - Ja od lat przeciwko temu protestuję. Ten przekaz ma charakter szkalujący i poniżający (...) To był mój protest w ramach takich możliwości, jakie miałam - stwierdziła na rozprawie. Dodała, że odebrano i zniszczono jej własność, m.in. gwizdek i wuwuzelę, a policja nie zareagowała.
Sąd złagodził wyrok
Sędzia Michał Doleżal po przerwie ogłosił złagodzenie wyroku. Aktywistce wymierzono karę 4 miesięcy ograniczenia wolności. Dodatkowo zobowiązał ją do 20 godzin nieodpłatnej pracy pracy na cele społeczne miesięcznie i zwolnił ją z kosztów sądowych. Podkreślił, że sama apelacja jest niezasadna. Ponadto jego zdaniem okoliczność wzięcia udziału w wadliwej procedurze wyboru sędziego nie stanowi automatycznego powodu do stwierdzenia, że zachodzi wątpliwość co do jego bezstronności. Wskazał również, że szkodliwość społeczna czynu Katarzyny A. nie jest znikoma, ale nie jest też wysoka. - Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności sąd uznał, że oskarżona ma prawo protestować. Natomiast posunęła się w swojej formie protestu za daleko - ocenił.
- Ułaskawienie Bąkiewicza. Szczerba: PiS przytula się do tej ohydnej postaci
- Dwie manifestacje na ulicach Warszawy. "Stop imigracji" i "Stop faszyzmowi". Policja w gotowości
- Pierwsze decyzje ministra Żurka. "Odwołałem 46 osób w całym kraju"
Źródło: PAP/egz